W nowych odcinkach serialu Flash zauważyłem pewną prawidłowość, która nie przynosi chwały produkcji. Mianowicie chodzi o to, że Barry Allen jest w nich kompletnie niepotrzebny, co wynika z bardzo słabego poziomu scenopisarstwa. Nowe odcinki tylko potwierdzają, że scenarzyści 9. sezonu za bardzo nie mają na niego pomysłu. Jednak najgorsze jest to, że starają się, aby każdy z bohaterów dostał swój osobny wątek. Niestety traci na tym główna postać. Należy zauważyć, że na jego miejsce można byłoby wprowadzić kogoś innego, a produkcja nie straciłaby na niczym. Tak właściwie Flash jest w omawianych epizodach potrzebny tylko w finale 8. odcinka, aby pomóc podróżującej w czasie złodziejce. Poza tym nie wniósł absolutnie niczego do historii. Mam nadzieję, że scenarzyści sięgną po rozum do głowy i w finale wpadną na jakieś ciekawe rozwiązanie.  Jak już wspominałem, twórcy serialu postarali się, aby każdy z bohaterów otrzymał swój wątek w omawianych epizodach. Niepotrzebnie. Jeśli chce się zaznaczyć rozterki postaci lub podjąć jej historię poboczną, to trzeba najpierw pomyśleć nad właściwą opowieścią dla danego bohatera lub bohaterki. Niestety scenarzyści Flasha tego nie zrobili i poszli po linii najmniejszego oporu. Najlepszym tego przykładem jest wątek Khione, z którym twórcy nie za bardzo wiedzą, co zrobić. Wiem, że niektórzy czytelnicy napiszą, że znowu się czepiam. Po prostu muszę, bo z odcinka na odcinek historia Caitlin/Frost 2.0 staje się coraz gorsza. Postać zaczyna przypominać karykaturę samej siebie. Nie wiem, czemu twórcy chcieli uwikłać ją w dziwną romantyczną relację z Markiem, by dosłownie chwilę później z niej zrezygnować. To cały czas wygląda tak, jakby testowali różne warianty opowieści. Problem w tym, że do końca serialu zostało pięć odcinków. I niestety nie mam już nadziei na ciekawy wątek poboczny dla wspomnianej postaci.
fot. The CW
Zresztą – nie licząc wspomnianego wątku romantycznego między Markiem a Khione – w pewnym momencie serial zmienił się z produkcji superbohaterskiej w jakiś rodzaj słabej, młodzieżowej obyczajówki. W niektórych momentach czułem pewne wibracje z Riverdale, a to w żadnym wypadku nie jest komplement. Nie wiem tak naprawdę, po co był ten cały wątek poboczny z 8. odcinka dotyczący relacji Chestera i Allegry. Najzwyczajniej w świecie nic nie wnosił. Rozumiem, że w zamyśle twórców miał stanowić rodzaj luźnej historii na drugim planie. Problem w tym, że wszedł on w pewnym momencie w zbyt podniosły ton. A ten był miejscami nie do wytrzymania. Nowe odcinki uwypukliły problemy z tonacją. Twórcy po prostu nie potrafią zbalansować lekkości z pompatycznością i dramatyzmem. Poruszają się ze skrajności w skrajność, co jest męczące dla widza.  Jeśli chodzi o złoczyńców odcinka, to tak naprawdę dostaliśmy dwie postacie, które średnio mogą za nie uchodzić. Bo oryginalną Dreamer czy Lady Chronos nie można nazwać czarnymi charakterami. Były one raczej rodzajem cameo – potrzebnym, by jakoś popchnąć akcję do przodu. Można więc powiedzieć, że ich obecność (będąca pewną ciekawostką na trzecim planie) nawet nie wpisała się w standard, który od jakiegoś czasu serwują nam twórcy serialu – złoczyńców, których łatwo zapomnieć zaraz po obejrzeniu danego epizodu. A był spory potencjał, szczególnie w przypadku oryginalnej Dreamer, aby lepiej zaprezentować jej historię. Sam gościnny występ Nii również nie wyniósł opowieści o śnie Iris ponad przeciętny poziom. Zatem po raz kolejny otrzymaliśmy festiwal niewykorzystanych okazji i potencjałów. Nowe odcinki serialu Flash niestety nie napawają mnie optymizmem, jeśli chodzi o finał telewizyjnych przygód Szkarłatnego Sprintera. Twórcy nie mają pomysłu na zamknięcie historii. Zamiast tego kombinują, jak zapełnić czas antenowy. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj