Najnowsza recenzja redakcji
W nowym odcinku Riverdale bohaterowie serialu powracają do szkoły, aby wystąpić w roli nauczycieli podupadającego liceum. I muszę przyznać, że ten lekki wątek całkiem przyjemnie się oglądało. Scenarzyści chociaż w tym elemencie fabuły nie próbowali mieszać swoich bohaterów w wielkie dramy czy jakieś na siłę mroczne aspekty fabuły. I dlatego to wszystko prezentowało się całkiem nieźle, bez wysilonej emocjonalności i pompatyczności. Narracja została poprowadzona prosto, jednak w tej prostocie była jakaś metoda, która pozwoliła zatrzymać mnie na jakiś czas przed ekranem. Był tu też rodzaj niewymuszonego humoru, poszczególni bohaterowie całkiem sprawnie, bardzo organicznie wpisali się w zaproponowany pomysł fabularny. Nawet Jughead, którego wątek był nijaki w poprzednich odcinkach, odnalazł się w motywie nauczycielskim.
Jednak niestety twórcy postanowili wmieszać Jonesa w kolejny, już zupełnie niepotrzebny wątek, czyli ten dotyczący ludzi-ciem. Nie wiem, po co scenarzyści chcą dodawać kolejny, bardzo dziwny element paranormalny, który mocno gryzie się z resztą fabuły. I do tego ubierają w niego Jugheada, ponieważ to pasuje do jego śledczych zapędów. Czasem mniej znaczy więcej, ale ewidentnie tego nie wiedzą scenarzyści serialu. Na razie ten nowy aspekt fabuły nie jest ani ciekawy, ani dobrze nakreślony, ani tym bardziej trzymający w napięciu. Przede wszystkim wątek Jugheada bardzo mocno nie pasował do reszty historii. Trochę czułem się tak, jakbym oglądał osobny serial, gdy dochodziło do rozwinięcia tej kwestii. Szkoda, bo Jughead w tym sezonie jest w tym momencie najgorzej potraktowaną przez twórców postacią, a zasługuje na więcej.
Scenarzyści w pewnym momencie odcinka zaczęli zupełnie niepotrzebnie wrzucać wątki poboczne, które tylko psuły ten ciekawy, lekki charakter szkolnej opowieści. Przede wszystkim element fabuły związany z powrotem głównych bohaterów jako nauczycieli w liceum był sam w sobie ciekawy i na jego fundamencie można było zbudować interesujący, dający przyjemność z oglądania wątek. I jak wspominałem wcześniej, gdy na tym skupili się twórcy, to się udawało. Jednak dodawanie do tej fabuły innych aspektów historii dla każdego z bohaterów, po prostu sprawiało, że psuło to oglądanie. Dobrym przykładem oprócz Jugheada jest tutaj wątek Betty i jej śledztwa w sprawie Polly. Tak naprawdę nic nie wniósł on do fabuły, prowadząc tylko do cliffhangera, który był raczej przewidywalny od poprzedniego epizodu, zresztą jak cały ten wątek. Jakoś twórcy musieli połączyć Betty z seryjnym morderca i Polly pasowała, aby wprowadzić ten aspekt. Chociaż ciekawe, czy to ona jest ofiarą znalezioną przez bohaterkę.
Również wątek Veroniki prezentuje się nadal słabo. Przede wszystkim nie wierzy się w jej małżeństwo z Chadem, ponieważ w nowym odcinku ta para zachowuje się tak, jakby byli zwykłymi znajomymi, a nie małżonkami. Chadwick jest po prostu napisany jako zwykły cham, którego nie sposób lubić i wygląda na to, że twórcy wprowadzają go do serialu, aby szybko go się pozbyć. Jednak trzeba było w jakiś sposób przedstawić wątek Veroniki po przeskoku czasowym i trzeba było zaprezentować tę postać. W tym momencie Chad pasuje do historii Veroniki i reszty fabuły jak pięść do nosa. Ot taki mało absorbujący antagonista z gatunku tych, niewartych zapamiętania. Mam nadzieję, że Lodge dostanie jakiś ciekawy element fabuły, bo jak na razie tło dla jej historii związane z Wall Street i małżeństwem to niewypał.
Nowy odcinek Riverdale po raz kolejny pokazuje, że twórcy cenią sobie bardziej mnogość wątków, a nie ich jakości. Fundament w postaci aspektu nauczycielskiego sprawdził się dobrze, jednak już niepotrzebnie wtykano na siłę inne elementy historii.