Recenzja zawiera spoilery z finałowego odcinka 4. sezonu serialu.
Druga część finału Fringe (bo odcinek połączony był z zeszłotygodniowym) rozpoczęła się w kolejnej, alternatywnej rzeczywistości. Tym razem, w rzeczywistości wykreowanej przez Williama Bella, który na dobre stał się czarnym charakterem dramatu stacji FOX. Genialny naukowiec w kilku prostych zdaniach wyjaśnił swoje plany koledze „po fachu”, podkreślając, że on sam doskonale wie czym jest zabawa w Boga. Pomysł na zniszczenie obu światów i powstanie nowego był bardzo ambitny, ale brakowało mi racjonalniejszego wyjaśnienia działań Bella. Wygląda na to, że jak wielu naukowców, na starość zwariował... tylko po to, by być szczęśliwym, w swoim nowym, własnym świecie.
[image-browser playlist="602524" suggest=""]
©2012 FOX Broadcasting Company
Tak jak przypuszczałem, Jessica pracowała dla Bella i jej głównym zadaniem było „włączenie” Olivii. Rebecca Mader zagrała naprawdę nieźle, szczególnie w scenie, gdzie została przywrócona z martwych. Wywijanie gałkami ocznymi, ton głosu (dodatkowo „podkręcony”) zagrane zostały świetnie i momentami przerażająco. Zupełnie niespodziewanie pojawił się również Wrzesień, a Jessica na jego temat miała całkiem sporą wiedzę. Wygląda na to, że podobną posiada Bell (szkoda tylko, że nic o tym nie wspomniał), bo pułapka z „runy” i szybkostrzelny pistolet to właśnie jego genialne dzieła. Kto wie, czy w przyszłości właśnie z nich Fringe Team nie będzie korzystał.
W przeciwieństwie do finału 3. sezonu Fringe, tym razem najważniejszą postacią była Olivia, a Peter (ze zwichniętym ramieniem) robił za tło całego wątku. Samo zachowanie Waltera, kiedy postrzelił Olivię prosto w głowę błyskawicznie przypomniało scenę sprzed roku, gdy Walternate w podobny sposób rozprawił się z bohaterką. Nawet mimo tak odważnej sceny całość zakończyła się dość sporym happy endem, nie tylko przez fakt, że Olivia błyskawicznie doszła do siebie.
[image-browser playlist="602525" suggest=""]
©2012 FOX Broadcasting Company
Zgodnie z przewidywaniami, po odcinku "Letters of transit" dowiedzieliśmy się, że Dunham jest w ciąży i niebawem razem z Peterem będą mieć córeczkę. Przez moment wydawało mi się, że scena ta byłaby idealnym zakończeniem całego serialu. Główni bohaterowie szczęśliwi, wydział Fringe się rozwija, a widz dzięki "Letters of transit" może dopowiedzieć sobie to, co wydarzyłoby się w przyszłości (choćby to skąd Henrietta miała naszyjnik z kulą).
Nic bardziej mylnego. Ostatnia scena będąca cliffhangerem nie zszokowała, a bardziej zdziwiła. Jeśli faktycznie nadchodzą Obserwatorzy, to szykuje nam się imponujący, 5. sezon. Tylko czy 13 odcinków wystarczy, by całą historię, która teraz zaczyna się na nowo, dopowiedzieć do samego końca?
Ocena: 8/10