Skąd scenarzyści Fringe biorą pomysły na tak genialne odcinki? Takie pytanie miałem w głowie przez cały dziewiętnasty epizod 4. sezonu, który jak zawsze przy tym numerku – był szczególny i wyjątkowy. Przenosiny w czasie to żadna nowość w serialu stacji FOX, ale ukazanie fabuły w taki sposób było niezapomnianym przeżyciem, które każdego fana Fringe solidnie wgniotło w fotel. Wydawało się, że formuła powoli już się wyczerpuje - pomysł z wymazaniem i przywróceniem Petera na początku sezonu nie wszystkim mógł się podobać. Dlatego też scenarzyści sięgnęli po ostatnią wielką tajemnicę Fringe, Obserwatorów.
Przez blisko 80 odcinków udało się wokół nich zbudować taką dużą tajemnicę, że obecnie każdy epizod związany z łysolami jest niezwykle ekscytujący. A gdy z początkowych napisów wprowadzających zaczęło wynikać, że akcja Fringe przeskoczy w czasie do roku 2036, a widz będzie świadkiem jak Obserwatorzy kontrolują całą naszą planetę... fan serialu wiedział, że czeka go coś, co na długo pozostanie w pamięci. I to nie tylko przez ogrom faktów, jakie przejawiać się będą w dialogach.
[image-browser playlist="603251" suggest=""]
©2012 Warner Bros. Television
Skojarzenie wszystkich informacji, jakimi karmili nas scenarzyści w każdej scenie nie było łatwym zadaniem. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami twórców, główne role w tym szczególnym odcinku odegrała dwójka nowych agentów wydziału Fringe – Simon grany przez Henry’ego Iana Cusicka i Etta, w którą wcieliła się Georgina Haig. Nowi bohaterowie błyskawicznie zdobyli moją sympatię i to nie tylko dlatego, że ich twarze są mi znane choćby z Zagubionych, czy z dużego ekranu. Niedługo później pojawił się Walter, który przedstawiony był jak zwykle w nieco komicznym i przerysowanym stylu, co tylko dodało uroku całej historii.
Na inne znane twarze przyszło nam czekać prawie do samego końca odcinka, przez co nieco brakowało w nim dynamiki. Scenarzyści nie planowali jednak pokazywać wielkiej wojny z kontrolującymi wszystko i wszystkich Obserwatorami (którzy m. in. świetnie potrafią czytać w myślach), bo opisywany przez Simona ruch oporu, po czystce z roku 2015 szybko został stłumiony. Dzięki umiejętnie poprowadzonym dialogom, w szczegółach opisano prawdziwy powód obecności Obserwatorów na Ziemi, zahaczając nawet o wątek Września. Jednocześnie pokazano jak funkcjonował będzie świat za 24 lata oraz podział ludzi na Lojalistów i Tubylców. Wszystko to utrzymane zostało w świetnym klimacie, dzięki mistrzowskiej muzyce Michaela Giacchino i Chrisa Tiltona, którzy specjalnie dla 19. odcinka stworzyli kilka nowych utworów.
[image-browser playlist="603252" suggest=""]
©2012 Warner Bros. Television
Pewnie zastanawiacie się – skąd wziął się pomysł na taki, a nie inny odcinek Fringe, który jest kompletnie oderwany od fabularnej rzeczywistości przedstawionej w poprzednich odcinkach. Tam nasi bohaterowie uganiają się za Jonesem, a o zagrożeniu ze strony Obserwatorów nie wiedzą nic. Wydaje mi się, że w napisaniu i realizacji takiego odcinka Fringe nie ma przypadku. Opierając się wyłącznie na swoich domysłach jestem przekonany, że 19. epizod 4. serii możemy śmiało traktować jako pilotowy odcinek wprowadzający nas do wydarzeń w potencjalnym 5. sezonie. "Letters of Transit” w zamyśle miał być zagraniem va bank ze strony twórców Fringe. Oto ich pomysł na przyszłość swojego serialu. Pozostaje pytanie – czy FOX to kupi?
Ocena: 9/10