John Hillcoat dał się poznać szerszej publiczności przy okazji ekranizacji "Drogi". Ten nieznany dotąd reżyser bardzo dobrze poradził sobie z przeniesieniem na kinowy ekran tej niełatwej przecież do przełożenia na język filmu powieści Cormaca McCarthy'ego. Choć produkcja nie okazała się zbyt wielkim przebojem, tak za jej pomocą widzowie mieli sposobność poznać ciekawy i dość surowy styl Kanadyjczyka. To oczywiście przełożyło się na to, iż jego kolejny projekt stał się przez wielu, w tym również mnie, wielce wyczekiwany. W końcu nadszedł czas premiery i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że warto było czekać.

[image-browser playlist="597493" suggest=""]
©2012 Monolith Films.

Historia przedstawiona w Gangsterze (chyba gorzej się tego tytułu przetłumaczyć nie dało) nie jest skomplikowana z prostej przyczyny - oparto ją na faktach, a dokładniej na książce wnuka Jacka Bonduranta Hrabstwo ponad prawem. Poznajemy więc braci Bondurantów - cichego Forresta, narwanego Howarda i ambitnego Jacka. Zajmują się oni pędzeniem i dystrybucją bimbru, a że akurat jest to okres prohibicji, łamią prawo. Lokalne władze przymykają jednak oko na ich szemrany interes, gdyż sami chętnie popijają uzyskiwane w domowym zaciszu trunki. Wszystko ulega zmianie w chwili, gdy z Chicago przyjeżdża agent federalny Charles Rakes. Mężczyzna ma dla wszystkich bimbrowników propozycję nie do odrzucenia, albo będą płacić, albo już mogą zwijać manatki. Większość się dostosowuje, ale Bondurantowie są na to zbyt dumni. Rakes wypowiada więc im krwawą wojnę.

Ciężko byłoby nazwać Lawless filmem gangsterskim, bliżej mu raczej bowiem do westernu. Są więc twardziele z zasadami, wyraźny podział na dobro i zło oraz piękne kobiety, których honoru trzeba bronić. W dodatku przybytek prowadzony przez braci nosi znamiona saloonu. Wzorem filmów o Dzikim Zachodzie całość jest zatem bardzo prosta. Nie jest to bynajmniej wada, bo nieraz już przekonaliśmy się, że w prostocie siła. Tak jest i tym razem, bo bardziej od tego o czym opowiada historia interesuje nas, w jaki sposób o tym opowiada, gdyż to właśnie realizacja czyni z Gangstera jedną z lepszych produkcji mijającego 2012 roku.

[image-browser playlist="597494" suggest=""]
©2012 Monolith Films.

Największą zaletą recenzowanego obrazu jest bez wątpienia aktorstwo ze świetnym Tomem Hardym na czele. Forrest w jego interpretacji to cichy, nieśmiały względem kobiet, ale nieugięty mężczyzna. Z całej trójki jest z pewnością najbardziej opanowany, a także najbardziej racjonalny, co czyni go nieformalnym szefem alkoholowego interesu. Często mamrocze pod nosem, co w połączeniu z jego południowym, typowo wiejskim akcentem daje znakomity efekt. Jason Clarke wciela się natomiast w Howarda, który dzięki swojej sile i porywczości bywa bardzo niebezpieczny. Tak naprawdę niewiele można powiedzieć o tej postaci, gdyż nie poświęcono jej zbyt wiele uwagi. Dobrze zagrana rola i tyle. Zostaje jeszcze najmłodszy z braci Jack, którego gra Shia LaBeouf. Z uwagi na wiek kieruje się przede wszystkim ambicją i chce uszczknąć trochę sławy, którą cieszą się jego bracia - wśród lokalnej społeczności krążą już legendy o rzekomej nieśmiertelności Bondurantów, bowiem z każdej opresji wychodzą cało. Chłopak nie chce stać w cieniu Forresta i Howarda, za wszelką cenę starając się zapracować na własne imię, a to z kolei wpędza go w tarapaty. W tym miejscu uspokoję wszystkich uprzedzonych, Shia udźwignął ciężar roli i jeśli ktoś myślał, że nie stać go na więcej ponad transformersowe wygłupy, to się miło zaskoczy. Jako pragnący udowodnić swoją wartość, trochę bezmyślny i zagubiony młokos sprawdza się nad wyraz dobrze.

[image-browser playlist="597495" suggest=""]
©2012 Monolith Films.

Na drugim planie również nie brakuje świetnych kreacji. Tutaj przede wszystkim wyróżnia się Jessica Chastain jako Maggie - kobieta, która ma dość wielkomiejskiego zgiełku i szuka spokoju na wsi. Bardzo dobra rola, która wymagała od aktorki zaprezentowania całego szeregu różnych emocji. Jeśli tylko Chastain nie obniży poziomu, to jest na dobrej drodze, by za którąś z kolejnych ról zgarnąć statuetkę Oscara. Wspomnieć należy również o Garym Oldmanie, któremu w udziale przypadła postać Floyda Bannera, gangstera poszukiwanego przez policję. Do tej roli nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, ale... jest to w zasadzie pierwszy minus filmu. Nie bardzo rozumiem, po co zatrudniać tak znakomitego aktora, jeśli później gości on na ekranie łącznie może 5 minut. Jego bohater nie ma większego wpływu na opowiadaną historię i mógłby go zagrać jakikolwiek inny aktor z odpowiednią aparycją i charyzmą. Liczyłem, że Oldman będzie miał do zaprezentowania coś więcej, tym bardziej, że postać Bannera zapowiadała się nadzwyczaj smakowicie. Niestety zniknął z ekranu tak szybko jak się na nim pojawił. Drugim mankamentem będzie Charles Rakes, ale nie dlatego, że Guy Pearce kiepsko go zagrał, tylko że jego postać jest zwyczajnie przerysowana, a przez to niezwykle irytująca. Główny antagonista to zwykły czubek z nerwicą natręctw, który dodatkowo drażni swoim wyglądem - ulizane włosy, jedwabne rękawiczki, jednym słowem - goguś. Nie wiem, na ile filmowa kreacja oddaje charakter faktycznej postaci, ale dla mnie jest to jeden ze słabszych elementów {{film|Gangster|Gangstera}}. Zdecydowanie wolałbym nieco bardziej przyziemnego łotra, aniżeli psychopatę rodem z komiksu.

Na szczęście większość mankamentów rekompensuje nam genialna muzyka napisana przez Nicka Cave'a do spółki z Warrenem Ellisem. Oczywiście poza autorskimi kompozycjami wykorzystano również istniejące już utwory, ale całość daje piorunujący efekt. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ścieżka dźwiękowa tak bardzo mnie urzekła i tak idealnie współgrała z obrazem. W jakiś dziwny sposób umiejętnie gra na emocjach, czuć w niej atmosferę wiejskiego życia i trudną do opisania nostalgię, chwilami może nawet smutek. Na wspomnienie sceny, podczas której pada śnieg aż mam dreszcze, gdyż w połączeniu z lecącym sobie niespiesznie w tle kawałkiem "So You'll Aim Towards the Sky" jest to coś pięknego. Muzyka zdecydowanie podnosi wartość filmu i gdyby nie ona, to zapewne całość odebrałbym zupełnie inaczej.

[image-browser playlist="597496" suggest=""]
©2012 Monolith Films.

Gangster to prosta, ale świetnie zrealizowana historia, ze wspaniałymi kreacjami aktorskimi i zapadającą w pamięć muzyką. Bywa dynamicznie i brutalnie, jak również spokojnie i subtelnie. To opowieść o wierności własnym zasadom, miłości i braterstwie. Film posiada kilka mankamentów, zabrakło również jakiegoś ostatecznego szlifu, który sprawiłby, że obraz Hillcoata słałby się dziełem wybitnym, ale i tak obok Lawless ciężko jest przejść obojętnie, bo pod względem technicznym jest bez zarzutu i ogląda się go bez chwili znużenia. Zdecydowanie jedna z lepszych premier tego roku.

Ocena: 8/10

[image-browser playlist="597497" suggest=""]

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj