Truizmem byłoby twierdzić, że literatura science fiction nie tylko pokazuje nam fantastyczne technologie i kierunkuje futurystyczne marzenia, ale również jest wykorzystywana jako poligon doświadczalny dla eksperymentów na ludziach. W wyobraźni pisarza kształtują się takie warunki, które dla naszego gatunku stają się katalizatorem reakcji czy przemian. Niczym w komputerowym modelu pokazuje się świat, gdzie ludzie zmagają z nietypowymi sytuacjami i adaptują, lepiej lub gorzej. Czy to niespodziewana długa samotność, zmiana obyczajów, władzy – w powieściach wystawiamy na próbę swoje możliwości adaptacyjne. Gdzie dawniej śpiewał ptak autorstwa Kate Wilhelm jest takim poligonem, gdzie po połączeniu kilku znanych już czytelnikom wątków powstaje opowieść o indywidualizmie i wspólnocie. Początek powieści nie jest nadzwyczaj oryginalny w dzisiejszych czasach – zbliżająca się katastrofa ekologiczna zmusza rodzinę Sumnerów do szybkiego działania na rzecz przetrwania ludzkości. Mają w rękach dwa atuty – farmę, która może być samowystarczalna (i fabularnie nietknięta katastrofą) oraz technologię klonowania. Klonowania, które nie jest doskonałe, gdyż na kilka pokoleń klony tracą zdolności reprodukcyjne. Zapada decyzja, by w takim wypadku dopóki któreś pokolenie nie odzyska płodności, klonować się i tak pozwolić przetrwać zdobyczom ludzkości. Plan wygląda zgrabnie, wykonanie jak zawsze napotyka trudności. Klony okazują się nawiązywać telepatyczną więź między sobą, by z czasem uznać „stary” porządek świata za źródło problemów. O ileż łatwiej jest, gdy nowe pokolenia są mocno zżyte i z góry znane z charakteru i możliwości?
Źródło: Rebis
Wilhelm opisuje wspólnotę klonów jako pozornie szczęśliwy, ale bardzo kruchy twór. Pojawienie się dwóch czynników, które zaburzają ten perfekcyjny układ, wyzwala reakcję obnażającą brak jakichkolwiek zdolności adaptacyjnych klonów. Z każdym kolejnym pokoleniem tracą zdolność odkrywania i kreatywnego tworzenia, tych cech, które tak bardzo czynią nas ludźmi i popchnęły do zdobywania świata. Klonom wydaje się, że są idealne, ale nie rozumieją, że ich możliwości nieustannie się kurczą. Autorka wyraźnie podkreśla, że indywidualizm, choć napawający strachem i samotnością, daje oręż, zaś złudne poczucie przynależności do wspólnoty usypia jednostki, przez co grupa oddolnie się degeneruje. To złowieszczy wniosek, ale też motywujący do wzięcia odpowiedzialności za własne jestestwo.
Gdzie dawniej śpiewał ptak to książka, która nie dość, że nie zestarzała się przez dekady, to jeszcze jest aktualna w kwestii poczucia przynależności do grupy. W czasach, gdy media społecznościowe coraz bardziej zamykają nas w bańkach poglądów i zainteresowań, przypomina, że trzeba czasem sięgnąć dalej, by tak naprawdę się rozwinąć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj