Albert Einstein jest jedną z tych postaci świata nauki, którą znają chyba wszyscy ludzie na całym świecie. Jednak oprócz tego, że jest autorem ogólnej teorii względności i przyznano mu nagrodę Nobla jego historia jest dla większości osób nieznana. Na pierwszy rzut oka może wydawać się nawet nudna. No bo co może być ciekawego w życiu niemieckiego fizyka? Jak pokazał ostatnio film Marie Curie, biografie naukowców potrafią być równie fascynujące i barwne jak te polityków czy sportowców. Wystarczy spojrzeć na scenę otwierającą serialu o tym wybitnym naukowcu, w której uprawia on seks z dużo młodszą od siebie kobietą. Po czym wygłasza tezę, że „monogamia jest sztucznym tworem wbrew naturze”, a to, że uprawiał z nią właśnie seks, wcale nie znaczy, że nie kocha swojej żony. Produkcja, za którą odpowiada między innymi Ron Howard, to nie laurka na cześć wielkiego myśliciela, a raczej pokazanie sylwetki człowieka, który nie był perfekcyjny. Miał swoje wady jak każdy. Scenariusz został oparty na bestsellerze Einstein. Jego życie, jego wszechświat autorstwa Waltera Isaacsona, która ukazuje wiele dotąd nieznanych faktów o życiu tego niemieckiego geniusza. Fabuła toczy się dwutorowo. Obserwujemy dojrzałą wersję Einsteina, którego gra Geoffrey Rush oraz młodszą, bardziej porywczą i targaną emocjami wersję o twarzy Johnny’ego Flynna. Do mnie bardziej przemawia historia osadzona w Niemczech, gdzie właśnie rodzi się faszyzm. Na ulicach pojawia się coraz więcej ludzi noszących swastyki, choć nie wszyscy wiedzą, po co to robią. Świetnie ukazuje to scena, w której mały chłopiec w mundurze podbiega do Alberta, by ten dał mu autograf na czerwonej kartce ze swastyką. Nie zdając sobie nawet sprawy, że powinien nienawidzić osobę, którą uważa za gwiazdę, tylko i wyłącznie za jej pochodzenie. Rośnie nienawiść do obywateli pochodzenia żydowskiego. Ludzie zaczynają myśleć o ucieczce. Rush genialnie przedstawia dylemat Einsteina, czy ma pozostać w ojczyźnie, czy razem z innymi ludźmi szukać sobie nowego domu. Okazuje się, że nawet dla tak znanego i cenionego naukowca zmiana kraju nie jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Wszędzie zaczyna wkraczać polityka. Część fabuły pokazująca młodego Einsteina w Berlinie lat 20. to historia buntownika. Człowieka, który nie daje się zamknąć w obowiązujących schematach. Chce od życia więcej i więcej. Niczego więcej się po nim nie spodziewałem, więc może dlatego ta część serialu wydaje mi się mniej ciekawa. Widać, że młody Albert nie lubi, gdy ktoś mu mówi, że czegoś się nie da zrobić. Wytycza własne ścieżki, jednak nie wszystkie prowadzą do upragnionego celu. Są także porażki, co czyni tę historię jeszcze ciekawszą. Nie ma tu niepotrzebnej gloryfikacji bohatera. Serial pod płaszczykiem fabuły stara się też przemycić kilka ciekawych tez i informacji związanych z pracą Einsteina. W interesujący dla widza sposób pokazuje na przykład, jak w głowie naukowca narodziła się teza o tym, w jaki sposób promienie światła pokonują drogę od Słońca do Ziemi. ‍Genius to znakomita pozycja, która poszerza wiedzę widzów na temat Alberta Einsteina. Nie ma w niej miejsca na fikcję. Większość wydarzeń ukazanych przez twórców wydarzyła się naprawdę. Jest to znakomita lekcja historii podana w przystępny sposób. A zaangażowanie do głównej roli Geoffreya Rusha jest tylko dodatkowym atutem przemawiającym za wybraniem tej pozycji. Warto też zaznaczyć, że muzykę do intra serialu napisał Hans Zimmer. Sama muzyka w całej produkcji może nie zwraca na siebie uwagi, ale ten utwór akurat na dłużej zostaje w pamięci. Mam nadzieję, że dalsze odcinki będą tak dobrze zbalansowane pod względem fabuły jak pierwszy. Wiemy już, że z tym serialem zostaniemy na pewno na dłużej, bo National Geographic zamówiło już 2. sezon.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj