Drugi sezon Ghost in the Shell SAC_2045 rozpoczyna się niemal dokładnie tam, gdzie kończy pierwszy. Togusa zniknął, a zagrożenie ze strony Postludzi wciąż widnieje na horyzoncie. Dodatkowo kwestia parcia politycznego ze stron USA coraz bardziej się nasila, doprowadzając do sytuacji, w której obie strony zaczynają toczyć nieregularną wojnę, zamiast pomagać sobie w rozwiązaniu sytuacji. Jej stawka znacznie wzrasta, gdy jeden z Postludzi porywa amerykański okręt podwodny, uzbrojony w pociski nuklearne. Rozpoczyna się wyścig z czasem, podczas którego na jaw wychodzą różne prawdy, półprawdy oraz wierutne kłamstwa. Choć mam trochę do zarzucenia historii w tym sezonie, to jedno muszę uczciwie przyznać. Od początku do niemal samego końca jest ona konsekwentnie prowadzona i spójna. Dodatkowo po razy pierwszy w Stand Alone Complex zrezygnowano z fillerów. Niestety, ostatni odcinek wszystko psuje i rzuca w piach. I nie mam tu na myśli nawet tego, że zostawia nas z większą liczbą pytań niż odpowiedzi. To akurat jest coś, z czego GiTS słynie. Problem polega na tym, że robi to pośpiesznie i w sposób pozbawiony jakiegokolwiek sensu. Poprzednio zakończenia, jakkolwiek dramatyczne, były logicznym zwieńczeniem historii i posiadały jakieś głębsze znaczenie, a teraz z ciekawej i bardzo popularnej w cyberpunku idei transhumanizmu zrobiono pseudointelektualny bełkot. Mam wrażenie, że twórcy doskonale rozumieli motywacje antagonisty, ale kompletnie polegli na ich wyjaśnianiu. Uwielbiam dzieła zmuszające do myślenia, niejednoznaczne, takie, które pozostawiają trwały ślad w umyśle widza. I taki był dla mnie oryginalny Ghost in the Shell z 1995 roku, a także Stand Alone Complex2nd GiG czy nawet Innocence. Jeśli chodzi o omawianą produkcję, to mam wrażenie, że twórcy wzięli motywy i ważne elementy z poprzednich odsłon, ale zupełnie nie zrozumieli głębi, jaka się za nimi kryje. Wykrzykują jedynie głośne hasła – jak wspomniany transhumanizm – i tworzą ułudę ambitnego dzieła.
fot. Netflix
Podobnie jak w przypadku pierwszego sezonu, mam ogromny problem z animacją i ścieżką dźwiękową. Kompletnie nie pasuje mi sterylność i cukierkowość tego świata. Nawet brud czy krew są niesamowicie nienaturalne. Mam wrażenie, jakby scenarzyści i animatorzy tworzyli dwa kompletnie róże seriale. To niszczy mroczną, cyberpunkową tożsamość produkcji, spłyca ją do zwykłego akcyjniaka science fiction. Podobnie jest z muzyką. Nie mam pojęcia, czemu twórcy uparli się na powierzenie większości OST – w szczególności openingów i endingów – grupie Millenial Parade. Lirycznie ich teksty wpisują się świetnie w klimat i historię, ale już muzycznie kompletnie nie. To buduje dysonans, bo mamy przemyślane, sensowne teksty i zupełnie niepasującą muzykę. To przykre, że utwory opatrzone są świetnymi teledyskami z dużo lepszą animacją niż sam serial. Po pierwszym sezonie Ghost in the Shell SAC_2045 czułem niedosyt, ale też widziałem potencjał i szansę na poprawę. Teraz z kolei mam nadzieję, że twórcy zostawią w spokoju Sekcję 9 Porządku Publicznego, ponieważ zaprzepaścili wszystko to, co udało im się w poprzednim sezonie zbudować. I to przez jeden odcinek! Odpuście sobie ostatni epizod i dopiszcie własne, sensowniejsze zakończenie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj