Nagle Simone stwierdza, że jest jedynie zastępstwem dla zmarłej Jennie, więc wymaga od Ryana dowodu na to, że jest inaczej. Cóż, trudno w najmniejszym stopniu przekonać się do tego wątku, gdyż kobieta dobrze wiedziała, że umawia się z wdowcem i teraz po kilku tygodniach żąda od niego czegoś takiego? Nie przemawia do mnie to rozwiązanie, zwłaszcza że twórcy pokazywali nam Simone jako postać, która nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Motyw jest strasznie wymuszony. Mogli postarać się o coś lepszego na zakończeniu ich związku.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Go On zaczyna cierpieć na brak humoru. Próby Ryana spełzają na niczym. Trudno nawet w jego scenach o uśmiech na twarzy. A uczucie zażenowania wywołuje wypad Ryana do klubu. Ich wygłupy nie są nawet w najmniejszym stopniu śmieszne i na pewno nie stoją na poziomie tego serialu. Co prawda w rozmowach z grupą znajdzie się kilka zabawnych scen, ale to zbyt mało. Twórcy przyzwyczaili nas do czegoś więcej.

[image-browser playlist="593920" suggest=""]
©2013 NBC

Dla odmiany o wiele lepiej radzi sobie pan K, który potrafi być przekonujący i śmieszny w swojej inkarnacji pani McPhee z książek dla dzieci. Jego oddanie się szaleństwu potrafi być w końcu wiarygodne i niezwykle pozytywne.

Go On przeżywa słabsze momenty. Nienajlepsze wątki, brak humoru i pozbawienie serialu tej inteligentnej równowagi pomiędzy komedią a dramatem sprawia, że zaczyna on strasznie rozczarowywać.

Ocena: 4/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj