Do odcinka, gdy Ryan zaprzyjaźnia się z Carrie i mamy wyraźnie zasugerowane, że ich relacja może być bliższa, Go On był serialem świetnym, stojącym na równym, wysokim poziomie. Potem dostaliśmy postać graną przez Piper Perabo i można rzec, że od tamtego momentu serial tracił stopniowo gdzieś ten swój urok. Były lepsze i gorsze momenty, ale to już nie było to samo.
To, co teraz dzieje się w Go On, trudno tak naprawdę wyjaśnić. Nagle bez większej przyczyny po tylu odcinkach nieobecności powraca Carrie, a z nią jej rzekome uczucie do Ryana. Wszystko byłoby dobrze, gdyby ten epizod wyemitowano bliżej wcześniej wspomnianego, ale teraz? Bardzo mieszane odczucia, bo wydaje się to strasznie wymuszone. Brak jest płynności pomiędzy odcinkami, a to wprowadza chaos. Te dwa epizody dzieli zbyt duży okres, przez co wątek traci emocjonalną siłę, a jego nagły powrót wywołuje zupełnie odwrotny efekt. Realizacja również pozostawia wiele do życzenia. Wszystko wydaje się robione po łebkach - na szybko, bez przemyślenia, aczkolwiek z odpowiednią dozą humoru. Gdzieś ulatuje urok Carrie, która w dawnych odcinkach była wyrazista, by teraz zaserwować występ lekko zabawny, ale pozbawiony osobowości. Nie zdziwię się, jeśli po jej odejściu z pracy w ogóle już w tym serialu się nie pojawi. A szkoda - Carrie była sympatyczna i z Ryanem miała dobrą chemię. Co z tego, że dzieli ich kilka lat różnicy? Świetnie wypadali we wspólnych przygodach. Pociągnięcie romansu tych postaci mogłoby rozruszać Go On i zapewnić nam sporo zabawy. Sam wątek z panem maskotką również jest dość dziwny i tak jakby wyjęty z kapelusza, chociaż momentami zabawny.
[image-browser playlist="592503" suggest=""]
©2013 NBC
Coś dziwnego dzieje się też w związku Lauren, a konkretnie - z jej narzeczonym. Wcześniej nie sprawiał wrażenia tak uległego, jak w tym odcinku, gdzie robi wszystko, aby Lauren była szczęśliwa. Wydaje się to lekką przesadą, która nie niesie ze sobą odpowiedniej dawki śmiechu. Ta zmiana jest, w moim odczuciu, zbyt gwałtowna, nie do końca przygotowana i po prostu razi. Dobrze jednak wypada cała intryga odcinka, gdzie Ryan z Lauren wymieniają się obowiązkiem powiedzenia trudnej prawdy. Sporo w tym śmiechu w typowym stylu Go On.
Zmiana koncepcji serialu jest bardzo odczuwalna. Wyraźnie było widać, że twórcy mają pomysł na Ryana i Carrie, ale nagle z niego rezygnują, dodatkowo pozbawiając produkcję bardzo sympatycznej postaci asystentki Kinga. Zrozumiałe jest, że prawdopodobnie każdy oczekuje romantycznej relacji Ryana z Lauren, ale jak już - to w kolejnym sezonie/sezonach. Wszystko idzie zbyt szybko w złym kierunku, psując to "coś", czym Go On tak bardzo bawiło na początku, a co gdzieś uleciało w drugiej połowie sezonu.
Ocena: 6/10