Nie można odmówić premierze nowej Gomorra klimatu; już pierwsze sekundy wprowadzają nas w tę brutalną, gangsterską rzeczywistość Neapolu, a nieco toporna, drgająca praca kamery i pozbawiona jaskrawych elementów, stonowana kolorystyka obrazu nie pozostawia nam wątpliwości, że oto patrzymy na bezpośrednią kontynuację tej wykreowanej w niemożliwy do podrobienia sposób historii, za co należą się bezsprzeczne brawa. Zbliżając się jednak do końca pierwszego odcinka, zamiast rozemocjonowania, czułem tylko nieco gasnące, lekkie zainteresowanie. Dość szybko można bowiem zdać sobie sprawę, że jest on tylko czymś w rodzaju rozszerzenia i podsumowania ostatniego finału. Akcja właściwie nie posuwa się do przodu; Ciro z Conte zawiązują swój sojusz, Don Savastano ucieka z kraju, a Genny czeka na swoje przebudzenie, które – otwarcie zapowiadane – nie może być żadną niespodzianką. Oglądamy coś, co było oczywiste i wiadome, niemniej jednak twórcy z jakiegoś powodu chcieli utwierdzić nas w przekonaniu, że te wszystkie niepozostawiające raczej zbyt wielu możliwości rozwoju wydarzenia z zakończenia poprzedniego sezonu, miały właśnie takie, a nie inne skutki. Być może miała być to forma przypomnienia po nieco dłuższej przerwie. Niemniej jednak, poza jedną z ostatnich scen ostatecznie konfliktujących Ciro z jego żoną, historia w żaden sposób nie ruszyła naprzód, co pozostawia spory niedosyt, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Gomorra przyzwyczaiła widzów do dość szybko rozwijanej fabuły. Czytaj także: Czy warto obejrzeć Gomorrę? Zatrzymując się jeszcze na moment przy postaci Ciro, wciąż chciałbym otrzymać od Savastano możliwość zrozumienia drogi tej postaci. Wydaje mi się, że stopniom jego przemiany brakuje racjonalnego związku przyczynowo-skutkowego. Brakuje mi w jego historii naprawdę przełomowego momentu, który doprowadził go do tego poziomu bezwzględności i braku opanowania. Ten problem najbardziej doskwierał mi w pierwszej połowie pierwszego sezonu, potem postać zaczęła szybko przyzwyczajać do tego, że już nic nie przedstawia dla niej wystarczająco wysokiej wartości, by mogło ją to w jakikolwiek sposób powstrzymać przed dążeniem do władzy (a może bardziej jakiejś dziwnej, nieco niezrozumiałej zemsty?) i troską wyłącznie o własną skórę. Dobrze byłoby jednak móc chociaż w pewnym stopniu zrozumieć jednego z głównych bohaterów; reszta nie pozostawia raczej większych wątpliwości. Dodam też, że miło było zobaczyć Ciro płaczącego – po raz pierwszy od czasu prologu serialu. Pozostawia to nadzieję na to, że może tkwią w nim jeszcze jakieś pokłady wrażliwości, a jego ostatnie decyzje odbiją się na nim, kolejny raz wpływając na jego tożsamość, tym razem jednak w bardziej klarowny sposób. No url Drugi odcinek przenosi nas w czasie rok później i zmienia miejsce akcji. Wraz z Gennym – któremu ten epizod jest poświęcony w całości – przenosimy się zatem do Hondurasu, Rzymu i Kolonii. Tutaj przez 3/4 czasu antenowego fabuła również się nie śpieszy. W pewnym momencie następuje zwrot akcji, a tempo znacznie wzrasta i nie maleje już właściwie do samego końca, niemniej jednak w żaden sposób nie wpływa to na historię; cały odcinek w żaden sposób nie posunął opowieści do przodu ani nie zasugerował żadnego konkretnego kierunku dalszych wydarzeń. Po spotkaniu Genny'ego z ojcem obaj ponownie się rozdzielają. Don Savastano wciąż musi się ukrywać, a jego pierworodny otrzymuje rozkaz powrotu do Neapolu. I choć sam odcinek naprawdę dobrze się ogląda i otrzymujemy w nim pewien interesujący zarys wskrzeszonej relacji ojca chrzestnego ze swoim następcą (którzy nie widzieli się przecież kawał czasu), ma się jednak to niezbyt satysfakcjonujące poczucie, że póki co zupełnie nic z tego nie wynika. To już dwa odcinki z zaplanowanych dwunastu, a widz – mimo dwóch godzin seansu – może poczuć się lekko zniecierpliwiony. Mocna i dramatyczna historia potyczek kamorrzystów, póki co nie jest jeszcze rozbudowywana w należyty, godny poprzedniej serii, sposób. Akcja jest nierówna (w tym negatywnym sensie), a wszelakie zaistniałe sytuacje nie zapowiadają żadnych znaczących skutków. I choć to wciąż ten sam konkretny, mocny klimat, podtrzymywany świetnym aktorstwem i całością realizacji, którą nadzwyczaj dobrze się ogląda (i „dobrze” może tu być uznane za eufemizm), brakuje tu jakiejś solidnej nadbudowy fabularnej. Pozostaje teraz tylko mieć nadzieję, że pozostałe odcinki uderzą we mnie i chwycą za gardło, bo do tego Gomorra zdążyła mnie przyzwyczaić i tego właśnie od niej oczekuję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj