"Gotham" zdążyło już do siebie zrazić rzesze widzów, kreując antybohaterów w bardzo karykaturalny sposób. Czy to Zsasz, czy Riddler, czy Harvey Dent (przyszły Dwie Twarze) – wszyscy przedstawieni są w sposób zbyt komiczny, by w jakikolwiek sposób mogli stać się największymi złoczyńcami w mieście. Przypomina się nieszczęsna kreacja Bane’a z filmu „Batman i Robin” Joela Schumachera. Na szczęście z czasem twórcy zaczęli mocniej stąpać po ziemi, a i origin Jonathana Crane’a (znanego później jako Scarecrow) przedstawiony w ostatnich odcinkach jest niesamowicie interesujący. Zwiastuny promujące 16. odcinek - „The Blind Fortune Teller” - zapowiadały pojawienie się najgroźniejszego antybohatera znanego z opowieści o Batmanie, czyli Jokera. Ale czy rzeczywiście słynny Kawalarz w końcu zjawił się w "Gotham"? Nie wiadomo. Jednak zanim nasze umysły zostaną zdominowane przez domysły, czy rudy chłopak o imieniu Jerome rzeczywiście jest tym, który wkrótce będzie największym postrachem ulic Gotham, w odcinku pojawią się John Grayson i Mary Lloyd, czyli przyszli rodzice Dicka Graysona, który stanie się Robinem. Wątek kręci się wokół zagadkowej śmierci w objazdowym cyrku, zaś podejrzenia padają na przedstawicieli zwaśnionych rodzin, czyli wyżej wymienionych Graysonów i Lloydów. Zagadka jednak rozwiązuje się nadzwyczaj szybko, co jak zwykle irytuje, ale cóż poradzić – w końcu chodzi tylko i wyłącznie o wprowadzenie Graysonów i podrzucenie pewnych tropów co do tożsamości Jokera. W tej kwestii można się jednak sprzeczać. Przede wszystkim - Bruno Heller wspomniał ostatnio, że Jerome niekoniecznie musi być tym, za kogo go uważamy. Geneza bohatera znacznie różniąca się od kanonu byłaby pewnie dla fanów niezbyt miłym pomysłem, jednak zarówno w filmach Burtona, jak i Nolana odchodzono od kultowej historii autorstwa Alana Moore’a pod tytułem „Zabójczy żart”. Myślę jednak, że Joker to na tyle ważna postać w serialu, że jej geneza bazująca na szaleństwie chłopaczka z cyrku nie jest zbyt zadowalająca. Albo twórcy umyślnie wprowadzają nas w błąd, albo szykują kolejne przygody Jerome’a, które – miejmy nadzieję – okażą się ciekawsze. Aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że Cameron Monaghan w tej roli spisuje się całkiem nieźle, więc jest w samej postaci Jerome’a potencjał. [video-browser playlist="663175" suggest=""] Zaskakująco dobrze wypada aktorsko ten odcinek – przede wszystkim bardzo ciekawie (naprawdę!) wygląda romans Gordona i dr Tompkins. Czuć chemię między nimi, a i nawet Ben McKenzie wydaje się rozkręcać. Aż szkoda, że tak rzadko kamera skupia się na nim – zazwyczaj każde ujęcie polega na reaction shotach, w których Gordon strzela głupie miny. Romans to jeszcze jeden spory plus – niby Barbara w najnowszym odcinku wraca, ale tylko po to, by zobaczyć Jamesa w niedwuznacznej sytuacji. I dobrze, niech Barbara znika z "Gotham". Harvey oczywiście kradnie obie (króciutkie) sceny, w których się pojawia, i czuć, że jest go w „The Blind Fortune Teller” po prostu mało. Poboczne wątki to jednocześnie górka i dół – Bruce zaskakująco dobrze wychodzi w rozmowie z zarządem Wayne Enterprises, za to Fish Mooney w więzieniu… Tego nie da się oglądać. Nie mówiąc już o planie przejęcia dowodzenia, który w niektórych serialach zająłby co najmniej 10 odcinków, a tutaj zajmuje jakieś 15 minut, to wątek ten wydaje się być włożony na siłę, tylko po to, by Fish cały czas była obecna na ekranie. Jasne, Jada Pinkett Smith zawsze świetnie odgrywa rolę i jakimś cudem udaje się jej być groźną kocicą nawet w brudnym więzieniu pełnym mężczyzn, ale przygody jej postaci z ostatnich odcinków są tak niewiarygodne, że chyba rzeczywiście musimy myśleć o niej jak o kotce, której zostało zaledwie kilka z przysłowiowych 9 żyć. Czytaj również: Pierwszy metaczłowiek w „Arrow”! Doug Jones jako Deathbolt Pomimo tego, że wprowadzenie Jokera (jeśli Jerome rzeczywiście nim się stanie) jest zaledwie zadowalające, a wątek Fish powoli drażni, to odcinek „The Blind Fortune Teller” plasuje się na pewno w czołówce najlepszych epizodów „Gotham”. Gordon wreszcie zajmuje się czymś więcej niż gonieniem za przestępcami, a romans wygląda całkiem naturalnie i sympatycznie. Do tego Bruce od dwóch odcinków nie irytuje, a zapowiada się wręcz, że będzie coraz ciekawiej. To co, czekamy teraz na jakieś ciekawe zagadki kryminalne? W następnym odcinku pojawi się gang Red Hooda (jego przywódcą w komiksach z serii New 52 jest właśnie przyszły Joker), który - miejmy nadzieję - zabawi w „Gotham” trochę dłużej niż jeden odcinek. No właśnie – miejmy nadzieję…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj