"Gotham" to serial, który ma wyraźnie więcej wad niż zalet, a jednak z nowym sezonem widzowie mają po raz kolejny wysokie oczekiwania… Oczekiwania, których twórcy najwyraźniej nie chcą spełniać, a jeśli już to robią, to bardzo topornie.
"
Gotham" wyraźnie zmienia swoje oblicze w 2. sezonie. Najwyższy czas, bo 1. seria pokazała wszystko, co może być najgorsze w amerykańskiej telewizji: fatalnie wykreowany świat, odcinki oparte na pojedynczych historiach, nieciekawie zarysowane postacie, które w dodatku są nieciekawie zagrane. Wyjątki można było wyliczać na palcach jednej ręki: całkiem niezły (do czasu) Pingwin, dobrze zapowiadający się (i za szybko zakończony) wątek mafijnych porachunków, Bullock i Alfred. Cała reszta jakoś się tam kleiła – na tyle, by można było pozostać przed ekranem przez cały sezon. Ja wciąż wierzę w to, że będzie coraz lepiej, jednak drugi odcinek nie zapowiada cudów.
Po starcie drugiego sezonu telewizja FOX wypuściła „czerwony zwiastun” zbliżających się odcinków, co wyglądało dość obiecująco. Trudno jednak oczekiwać od telewizji ogólnodostępnej treści, które rzeczywiście zasługiwałaby na tak oznaczony trailer. Szybko więc się okazało, że w dużej mierze zapowiedzi były obietnicami bez pokrycia. Sama historia może być mroczna i brutalna, wszystko jednak zależy od tego, jak się ją pokazuje.
W odcinku „Knock, Knock” brutalnych scen jest sporo, co jest dość zaskakujące i może budzić nadzieje na to, że "
Gotham" zmieni się z grzecznego i ugładzonego dzieła w ciekawy serial policyjny, dramatyczny, superbohaterski czy w co tam celują twórcy. Niestety liczba ofiar na odcinek niekoniecznie świadczy o tym, że serial staje się poważniejszy i bardziej brutalny, szczególnie że wszystko wygrywane jest w sposób nie tyle groteskowy, co komiczny. Wina nie leży po stronie Camerona Monaghana, który wciela się w Jerome’a, ale całej otoczki audiowizualnej, która zamiast budować napięcie poprzez montaż czy emocjonującą muzykę, kompletnie odcina się od tego, co widzimy na ekranie, choćby w scenie wlewania benzyny do autobusu, kiedy kamera wykonuje piruety wokół i w autobusie, a muzyka pasuje prędzej do starego wesołego miasteczka niż do emocjonującej sceny. Nie mówiąc już o pełnej nielogiczności sekwencji na komisariacie, która także traci na napięciu przez swoje wykonanie. I wejście Bruce’a na komisariat. I charakteryzacja „pobitego” Gordona. I rwany obraz z nagrania Jerome’a na komisariacie… Ech.
[video-browser playlist="751180" suggest=""]
Drugim moim zarzutem jest to, że wiele wydarzeń w „Gotham” po prostu nie ma znaczenia, bo i tak wszystko wkrótce wróci do status quo. Gordon zdymisjonowany? E tam, zaraz go przywrócą. Bullock na emeryturze? Zapomnij! Alfred zwolniony? Dobre sobie. Komputer ojca Bruce’a Wayne’a, na którym prawdopodobnie kryły się wszystkie sekrety wszechświata i który został zmasakrowany młotem przez dzielnego lokaja? Naprawimy w jeden odcinek. Wszystko to powoduje, że większości zmian nie można traktować poważnie, gdyż wkrótce potem całość wróci do normy.
„Gotham” bardzo potrzebuje jakiegoś interesującego wątku głównego, ale zaczynam wątpić w to, czy historia Maniaków może ten serial podciągnąć. Z jednej strony postać Jerome’a jest naprawdę ciekawa pomimo tego, że staje się kalką Jacka Nicholsona, a serial wreszcie porzuca proceduralowy schemat, ale nie wiem, czy da się cokolwiek wykrzesać z tych bohaterów poza rudzielcem i Barbarą. Mam nadzieję, że w następnym odcinku pojawi się Nathaniel Barnes (którego gra Michael Chiklis) i wraz z Bullockiem wniosą więcej życia do GCPD, dzięki czemu walka pomiędzy policją a Maniakami będzie ciekawsza. Istotniejszą rolę zaczyna pełnić Lucius Fox, choć mam nadzieję, że wątek jego i Bruce’a będzie kontynuowany powoli – młody Wayne ma swoje momenty, ale najczęściej jest on po prostu irytujący. Chociaż... obiecał Alfredowi powrót do szkoły, może to się uda.
Trudno sobie obiecać, że jeśli "
Gotham" nie będzie prezentować zadowalającego poziomu, to po prostu przestanę go oglądać. W końcu to świat Mrocznego Rycerza, tak dobrze nam znany, choć opowiadany z innej strony. A jednak nie pasuje mi w nim dosłownie wszystko – klimat, realizacja, aktorstwo, scenariusz. To nie jest dobry serial i już przestałem dawać mu taryfę ulgową. Najwyższy czas pokazać, że Bruno Hellera i stację FOX stać na interesującą historię. Tylko tego oczekuję. Na resztę czas przyjdzie później.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h