Finałowy sezon Gotham nie zwalnia tempa, dzięki czemu najnowszy odcinek jest pełen dynamicznych oraz zaskakujących wydarzeń. A do tego serial coraz bardziej nabiera komiksowego charakteru, co niezwykle satysfakcjonuje.
W poprzednim odcinku
Gotham Pingwin, jeden z głównych bohaterów serialu, nawet nie pojawił się na ekranie. Ale w tym tygodniu jego gwiazda znowu rozbłysła i w swoim stylu demonstrował swoją ważność i bezduszność za pomocą krzyków i oskarżeń. To nic nowego, ale za każdym razem bawią te wybuchowe reakcje Oswalda. Poza tym humor nie opuszczał twórców w tym epizodzie, gdy oglądaliśmy chóralne śpiewy na jego cześć, a także zbuntowanego buldoga o znaczącym imieniu Edward. Cieszy jednak to, że Pingwin szybko bierze sprawy w swoje ręce, dzięki czemu wydarzenia rozwijają się dynamicznie i co chwilę dochodzi do zwrotów akcji. Strzelaniny i zdrady to norma w
Gotham, ale piąty sezon pokazuje, że wcale nie tak łatwo jest przewidzieć przebieg zdarzeń. Zaskoczyła choćby śmierć pana Penna, który zginął zupełnie niespodziewanie. Co prawda nie był pierwszoplanową postacią, ale jego sumienność wzbudzała podziw i będzie go trochę brakować przy Pingwinie, jak Tabithy przy Barbarze.
Jednak uśmiercenie Penna wcale nie było najbardziej zaskakującym wydarzeniem odcinka. To końcówka epizodu emocjonowała najbardziej. Najpierw w napięciu trzymała scena, gdy Barbara mierzyła z pistoletu w Jima, który osłaniał własnym ciałem Pingwina. Ale to potężnych wybuch w Przystani i jej całkowite zniszczenie szokowało. Po pierwsze nic nie wskazywało na to, że może dojść do takiego aktu terroryzmu, a po drugie nie wiemy, kto za tym stoi. Dobrze, że efekty specjalne w tym wypadku nie zawiodły, bo dzięki nim ten wybuch zrobił tak duże wrażenie.
Ta część historii z Pingwinem i Gordonem utrzymana była w klimacie czarnej komedii, ale w wątku Bruce’a i jego „kociej” koleżanki panowały zupełnie inne nastroje. Widać, że Selina jest nieco odmieniona po leczniczym korzeniu Ivy, ponieważ raczej nie miała w zwyczaju popisywania się różnym saltami i wygibasami czy też wykorzystywania uczuć Wayne’a. Również nie zachowywała się aż tak agresywnie względem swoich przeciwników. Ta zmiana niepokoi, ale dobrze, że nie jest ona całkowita, gdzie stałaby się od razu złoczyńcą, tak jak Jeremiah. Trudno byłoby zaakceptować tak gwałtowną przemianę, a poza tym wciąż nie mamy pewności, jak głęboka ona jest, dzięki czemu bardziej przejmujemy się losem bohaterki.
Na uwagę na pewno zasługuje Gang Mutantów, który terroryzuje ulice Mrocznej Strefy i uwikłał się w potyczkę z Brucem i Seliną. Samo starcie z tymi przeciwnikami nie prezentowało się zbyt widowiskowo z powodu dużej liczby cięć. Natomiast imponował komiksowy wygląd oraz zachowanie bandy. A na widok Mutant Leadera aż oczy błyszczały z podniecenia, bo wyglądał naprawdę groźnie, potężnie i przytłaczająco. Szkoda tylko, że gang został tak łatwo pokonany, ale dzięki temu szybko przeszliśmy do miejsca, w którym Jeremiah rekrutuje swoich wyznawców. I to pomieszczenie oraz makabryczny sposób udowadniania swojej wiary przyprawiały o ciarki na plecach. Choć sam złoczyńca się nie pojawił, to całe „show” skradła Ecco. Niesamowitą charyzmą wykazała się Francesca Root-Dodson, nadając swojej postaci szalonych cech. W tym obłędzie jest zaskakująco przekonująca i teraz faktycznie możemy upatrywać w niej proto-Harley Quinn.
Najnowszy odcinek
Gotham był świetny pod wieloma względami. Nie brakowało w nim akcji, zaskoczeń oraz komiksowych momentów. Aktorzy imponowali swoją grą. Nawet już trochę spowszedniały Pingwin bawił swoim uśmieszkiem samozadowolenia, gdy uratował mieszkańców Przystani. I najważniejsze, że fabuła rozwija się w niezwykle interesującym, a także szalonym i mrocznym kierunku. A cliffhanger spowodował, że na kolejny odcinek będziemy czekać z ogromną niecierpliwością! O to chodzi!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h