Scenarzyści zaserwowali nam znany już zabieg konstruowania epizodu, jako zabioru retrospekcji wydarzeń ukazujących związki tytułowych desperatek z konkretnym bohaterem. O ile dobrze pamiętam, to mieliśmy między innymi hydraulika w sezonie piątym i Robin w szóstej serii. Tym razem śmierć Mike’a stanowiła dla mieszkanek Wisteria Lane impuls do rozważań i podjęcia ważnych decyzji.
Jako pierwszą, poznaliśmy historię związku Gaby z Carlosem. Kobieta zawsze mogła liczyć na jego wsparcie i wielokrotnie wykorzystywała jego hojność. Droga suknia ślubna i diamentowe kolczyki, były dopiero początkiem wydatków, na jakie go narażała. Ucieszył mnie fakt, że mogliśmy choć na chwilę zobaczyć mamę Solis, bo bardzo lubiłem tę postać. Zmianę postawy bohaterki względem męża również oceniam na plus. Gabrielle już wiele razy pokazała, że jest dobrym człowiekiem i potrzebuje jedynie małej wskazówki, która skieruje ją na właściwą drogę. Tym razem za drogowskaz posłużyła jej śmierć męża przyjaciółki.
[image-browser playlist="604063" suggest=""]
© ABC 2012
Następnie w kilku scenach zostały ukazane losy małżeństwa Scavo. Fryzury podczas ich pierwszej, a jednocześnie drugiej i trzeciej randki, były bezbłędne. Jednak najbardziej podobała mi się scena, gdy siedzieli na ganku świeżo kupionego domu. Fakt, że Tom pamiętał o słabości żony do białych płotów był całkiem wzruszający, pewnie dlatego, że to moja ulubiona para tego serialu. Rozmowę Mike’a z Lynette muszę uznać, za najciekawszy występ Dentona w odcinku. Ewidentnie miał rację, że gdy złość przeminie, pozostanie jedynie żal. Decyzja Lynette o odzyskaniu męża bardzo mnie cieszy. Jestem niemal pewien, że jej się uda i liczę na zabawne rozwinięcie wątku.
Najbardziej podobała mi się jednak retrospekcja Bree. Mam dziwne wrażenie, że te sceny Cherry miał zaplanowane już dawno, bo doskonale wpasowały się w klimat pierwszego sezonu. Otrzymaliśmy tu bowiem poniekąd genezę postaci granej przez Marcię Cross. Wiemy co ją ukształtowało i dlaczego, pani Van De Kamp, którą poznaliśmy w pierwszej serii, tak niechętnie wyrażała swoje emocje. Nigdy nie przypuszczałem, że za lekkim półuśmiechem może kryć się strach przed zranieniem. Podczas rozmowy z Reksem, od razu przypomniała mi się scena, kiedy to krzyczał i prosił, żonę by wezwała pogotowie, a ona ze spokojem i wdziękiem krzątała się po kuchni. Niegdyś było mi żal Reksa, teraz nieco inaczej spojrzałem na historię tego małżeństwa.
[image-browser playlist="604064" suggest=""]
© ABC 2012
Wspomnienia Susan, choć powinny z założenia być najbardziej dramatyczne, oceniam najsłabiej. Gdzieś po drodze straciłem sympatię do tej postaci i ciężko mi ją na nowo w sobie obudzić. Za plus na pewno należy uznać wyobrażenia Mike’a na temat nieba i miłosny wierszyk, którym Susan żegna się ze zmarłym mężem.
Sam pogrzeb wypadł bardzo przekonująco. Atmosfera żałoby została naprawdę dobrze oddana, a występ wokalny Vanessy Williams stanowił przysłowiową wisienkę na torcie. Co do cliffhangera, to jestem bardzo ciekaw, kiedy Bree wyląduje za kratkami i jak się z tego wywinie, bo co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Zastanawiam się również jak zakończy się cała historia. Po ostatnim odcinku mam dziwne wrażenie, że nie będzie to happy end.
Ocena: 10/10