Jeśli liczyliście, że nowy odcinek serialu Ród smoka mocno popchnie akcję do przodu, to możecie się zdziwić. Twórcy próbowali zbudować ciekawą opowieść wokół ustalania sukcesji w rodzie Velaryonów, jednak to za mało, by zaciekawić widza. Początek epizodu zapowiadał naprawdę dobrą historię i polityczne gierki kilku rodów. Koniec końców intryga ograniczyła się do krótkiej sceny w sali tronowej. Nie ukrywam, była ona dobrze napisana, ale nie wniosła nic do fabuły. Nie sprawiła, że wsiąkłem w ten wątek. Raczej potraktowałem go jako zwykły zapychacz czasu ekranowego, który wiele obiecuje, a ostatecznie nie daje nic. To dziwne, ponieważ na papierze wszystko się zgadzało. Twórcy z pewnością mieli inny zamysł.  Prym wiódł Paddy Considine jako król Viserys. Aktor doskonale pokazał zmęczenie i zgorzknienie swojej postaci. Bohater, będąc u schyłku życia, nie chce, by jego dziedzictwo stało się polem bitwy i wojny domowej w rodzinie. Scena w trakcie uczty, gdy próbuje pogodzić zwaśnione strony reprezentowane przez Alicent i Rhaenyrę, była naprawdę dobrze napisana pod względem dialogowym. Kreacja Considine'a jest znakomita, jeśli chodzi o dramaturgię. W ostatnich odcinkach jego bohater został usunięty na drugi plan, aby inne postacie mogły zaistnieć, jednak w końcu powrócił w glorii i chwale. Był zdecydowanie najjaśniejszym punktem omawianego epizodu. Wzbogacił treść przekazywaną przez scenarzystów.
fot. HBO
+41 więcej
Ród smoka dokonuje wiwisekcji toksycznej rodziny. Negatywne cechy członków familii są ukazywane nie w wielkich scenach w sali tronowej czy w czasie bitew, ale w tych bardziej kameralnych. Doskonałym przykładem jest uczta. W słowach wznoszonych toastów daje się odczuć niesnaski. A w centrum tych wydarzeń znajdują się Alicent i Rhaenyra, czyli głowy dwóch stron rodu. Jak już wspominałem w swojej poprzedniej recenzji, zmiana aktorki Alicent wyszła na dobre całej produkcji. Olivia Cooke znów udowadnia, że znakomicie czuje swoją postać i potrafi wyciągnąć maksimum z tej roli. Świetnie sprawdza się jako młoda osoba, która wiele widziała w życiu. Jest w stanie zrobić wszystko, aby osiągnąć to, co najlepsze dla jej rodziny.  Rhaenyra miała sporo czasu ekranowego w nowym odcinku, ale była wycofana. Gdzieś zniknęła ta pewna siebie kobieta – jakby utraciła całą energię. Emma D'Arcy w odcinku poprawnie prowadziła swoją postać, jednak zabrakło pewnego pierwiastka, który sprawiłby, że nie byłaby mi obojętna. D'Arcy dwoi się i troi, aby wcisnąć coś ze swojej bohaterki, ale scenariusz nie pozwolił jej na więcej. To samo tyczy się Deamona, który przez większość czasu był stonowany i trzymał się na uboczu. Na uwagę zasługuje tylko jedna scena z jego udziałem – gdy ucina głowę bratu Corlysa. Matt Smith na szczęście nie potrzebuje wiele, żeby zaprezentować się z dobrej strony. Jedną miną potrafi odstraszyć Aemonda, który śmiał się z jego kuzynów.   Nowy odcinek Rodu smoka nie wykorzystuje w pełni potencjału intrygi, jednak stanowi ciekawy obraz psychologiczny rodziny, w której nienawiść i zawiść łączą się z pełnym zrozumieniem i troską. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj