Gra o tron: Ród smoka: sezon 1, odcinek 8 - recenzja
Data premiery w Polsce: 22 sierpnia 2022Nowy epizod serialu Gra o tron: Ród smoka to jak na razie najsłabszy odcinek pod względem fabularnym. Jednak stanowi świetny przykład wiwisekcji toksycznej rodziny. Oceniam.
Nowy epizod serialu Gra o tron: Ród smoka to jak na razie najsłabszy odcinek pod względem fabularnym. Jednak stanowi świetny przykład wiwisekcji toksycznej rodziny. Oceniam.
Jeśli liczyliście, że nowy odcinek serialu Ród smoka mocno popchnie akcję do przodu, to możecie się zdziwić. Twórcy próbowali zbudować ciekawą opowieść wokół ustalania sukcesji w rodzie Velaryonów, jednak to za mało, by zaciekawić widza. Początek epizodu zapowiadał naprawdę dobrą historię i polityczne gierki kilku rodów. Koniec końców intryga ograniczyła się do krótkiej sceny w sali tronowej. Nie ukrywam, była ona dobrze napisana, ale nie wniosła nic do fabuły. Nie sprawiła, że wsiąkłem w ten wątek. Raczej potraktowałem go jako zwykły zapychacz czasu ekranowego, który wiele obiecuje, a ostatecznie nie daje nic. To dziwne, ponieważ na papierze wszystko się zgadzało. Twórcy z pewnością mieli inny zamysł.
Prym wiódł Paddy Considine jako król Viserys. Aktor doskonale pokazał zmęczenie i zgorzknienie swojej postaci. Bohater, będąc u schyłku życia, nie chce, by jego dziedzictwo stało się polem bitwy i wojny domowej w rodzinie. Scena w trakcie uczty, gdy próbuje pogodzić zwaśnione strony reprezentowane przez Alicent i Rhaenyrę, była naprawdę dobrze napisana pod względem dialogowym. Kreacja Considine'a jest znakomita, jeśli chodzi o dramaturgię. W ostatnich odcinkach jego bohater został usunięty na drugi plan, aby inne postacie mogły zaistnieć, jednak w końcu powrócił w glorii i chwale. Był zdecydowanie najjaśniejszym punktem omawianego epizodu. Wzbogacił treść przekazywaną przez scenarzystów.
Ród smoka dokonuje wiwisekcji toksycznej rodziny. Negatywne cechy członków familii są ukazywane nie w wielkich scenach w sali tronowej czy w czasie bitew, ale w tych bardziej kameralnych. Doskonałym przykładem jest uczta. W słowach wznoszonych toastów daje się odczuć niesnaski. A w centrum tych wydarzeń znajdują się Alicent i Rhaenyra, czyli głowy dwóch stron rodu. Jak już wspominałem w swojej poprzedniej recenzji, zmiana aktorki Alicent wyszła na dobre całej produkcji. Olivia Cooke znów udowadnia, że znakomicie czuje swoją postać i potrafi wyciągnąć maksimum z tej roli. Świetnie sprawdza się jako młoda osoba, która wiele widziała w życiu. Jest w stanie zrobić wszystko, aby osiągnąć to, co najlepsze dla jej rodziny.
Rhaenyra miała sporo czasu ekranowego w nowym odcinku, ale była wycofana. Gdzieś zniknęła ta pewna siebie kobieta – jakby utraciła całą energię. Emma D'Arcy w odcinku poprawnie prowadziła swoją postać, jednak zabrakło pewnego pierwiastka, który sprawiłby, że nie byłaby mi obojętna. D'Arcy dwoi się i troi, aby wcisnąć coś ze swojej bohaterki, ale scenariusz nie pozwolił jej na więcej. To samo tyczy się Deamona, który przez większość czasu był stonowany i trzymał się na uboczu. Na uwagę zasługuje tylko jedna scena z jego udziałem – gdy ucina głowę bratu Corlysa. Matt Smith na szczęście nie potrzebuje wiele, żeby zaprezentować się z dobrej strony. Jedną miną potrafi odstraszyć Aemonda, który śmiał się z jego kuzynów.
Nowy odcinek Rodu smoka nie wykorzystuje w pełni potencjału intrygi, jednak stanowi ciekawy obraz psychologiczny rodziny, w której nienawiść i zawiść łączą się z pełnym zrozumieniem i troską.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat