Ten odcinek jest niezwykle ważny dla serialu Game of Thrones. Nareszcie – po 6 sezonach – Daenerys Targaryen spotkała się z Jonem Snowem. Po tylu latach, gdy jako widzowie jesteśmy emocjonalnie związani z bohaterami i opowiadaną historią, ich spotkanie wywołuje wielkie emocje, a odbywa się torem dość oczekiwanym. Każda ze stron tej szermierki słownej trzyma swoją pozycję i nie zamierza ustąpić. Dlatego to tak dobrze wygląda na ekranie i zostawia z wielką satysfakcją. Po 7 latach oczekiwania twórcy nie rozczarowują pierwszym spotkaniem tak ważnych postaci. Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę poszczególne etapy tej rozmowy –  odmowę ugięcia kolana, nazwanie Daenerys dzieckiem czy bardzo nietypową, ale wydaje się kluczową reakcję Jona na wzmiankę o jego śmierci. Ten aspekt przyciągnął uwagę królowej i sądzę, że to nie jest przypadkowe. To jedno z tych ziaren zasianych w budowie relacji, których znaczenie wydaje się większe, niż można sądzić. Notabene – sympatyczną rolę odegrały tutaj smoki. Ich wejście było klimatyczne i z idealnym wyczuciem czasu. Sprawdź swoją wiedzę o całym serialu Gra o tron Cieszy też fakt ponownego spotkania Jona Snowa z Tyrionem. Ich pierwsza rozmowa na przywitanie jest lekko nostalgiczna i z nutką humoru. Od razu przywodzi wspomnienia z poprzednich sezonów, gdy razem stali na Murze. To właśnie Tyrion okazuje się w tym rozdaniu kluczem do budowy sojuszu Daenerys z Jonem i Starkami. Cieszy fakt, że pomimo rozmowy Danny z poprzedniego odcinka z Olenną, ta nadal ufa swojemu namiestnikowi. Smocza Skała to miejsce zapierające dech w piersiach. Mamy niesamowite, epickie ujęcia okolicy, które podkreślają jej piękno i wyjątkowość. Mamy dwie ważne rozmowy na klifie, gdzie trudno skupić się na wymianie zdań, gdy tło wygląda w tak nieprawdopodobny sposób. To właśnie w takim klimacie odbywa się również nader istotna rozmowa Melisandry z Varysem. Trudno nie traktować słów kapłanki jako proroctwa rychłej śmierci popularnej postaci. Mam nadzieję, że zostanie to przygotowane godnie i z rozmachem, bo do tej pory sądziłem, że jest to jedna z tych osób, która doczeka finału wojny. Idealne jest też rozegranie końcowych minut odcinka, które w tym serialu zawsze toczą się z rozmachem i napięciem. Z jednej strony widzowie mogą poczuć rozżalenie i rozczarowanie, że walka znów jest ukazywana  dość ogólnie. W końcu mamy mniej odcinków, a zapowiadano, że budżet tego sezonu jest znacznie większy. Na razie w rzeczy samej tego nie czuć. Z drugiej strony ta krótka bitwa o Casterly Rock pozostawia z satysfakcją. Dobrze nakręcona pod względem akcji i koniec końców zwycięstwa. Te sceny świetnie komponują się z narracją Tyriona. Najciekawiej jednak wypada uświadomienie widzowi, że to... kolejny punkt dla Cersei, która w walce z Daenerys mimo wszystko prowadzi 2 do 0. To ujęcie, gdzie Euron Greyjoy wpada i niszczy pozostałości floty Dany, są niespodziewane, trafne i dobrze budujące polityczne napięcie tej opowieści.
fot. HBO
+6 więcej
A w zasadzie to mówimy o 3 do 0 dla Cersei. Niespodzianką odcinka okazuje się atak na siedzibę Tyrellów, ostatnich sojuszników Daenerys. Sprytnie i wręcz błyskotliwie rozegrane przez twórców, którzy umyślnie nie pokazują kolejnych starć tam, gdzie nie są one potrzebne. Czy zobaczenie walki o zamek Tyrellów byłoby czymś satysfakcjonującym i rozrywkowym? Na pewno, ale fabularne znaczenie tej bitwy nie jest na tyle ważne, by specjalnie naginać budżet. A ten w końcu jest napięty i można wykorzystać go na coś o wiele ważniejszego. W tym odcinku postawiono na magnetyczną rozmowę Jaime'ego z Olenną. Zawsze, gdy ta kobieta pojawia się na ekranie, trudno oderwać wzrok. Charyzmatyczna postać, której dialogi perfekcyjnie dopasowano do talentu aktorki. Dlatego też jej ostatnia rozmowa z Jaime'em daje niemało frajdy. Olenną kończy swój żywot z klasą, ginąc z wyznania, że to ona zabiła Joffreya. Idealne rozegranie i zamknięcie wątku. Zobacz także: Zwiastun 4. odcinka 7. sezonu Gry o tron Cersei też miała swoje pięć minut, gdy Euron przybył do Królewskiej Przystani z podarunkiem w postaci Ellari Sand i jej córki. To właśnie w takich momentach czystej zemsty lub tytułowej sprawiedliwości, co też zależy od perspektywy, Game of Thrones błyszczy. Scena, w której Cersei przedstawia Ellari detale pomszczenia swojej córki, to majstersztyk najwyższej klasy. Bardzo dużo emocji oraz wspaniałe podkreślenie bezwzględności Cersei, która przypomina o tym, że pomimo jej pogłębiającego się szaleństwa, nie zatraciła swojego zmysłu i charakteru. To nadal ta sama postać, która perfekcyjnie rozgrywa swoje karty. Trzeba przyznać, że los Ellari jest prawdopodobnie najmroczniejszy w historii serialu i gorszy niż najbrutalniejsza śmierć. To odcinek satysfakcjonujących spotkań, od dawna oczekiwanych, potrzebnych i ważnych dla fabuły. Powrót Brana do Winterfell i spotkanie z Sansą jest kolejnym elementem w łączeniu wszystkich wątków w jedną historię, której kulminacją będzie walka z Nocnym Królem. Nie mogę odmówić tej scenie serca, atmosfery i poczucia, że warto było czekać. To właśnie w takich momentach opowiadana przez lata historia procentuje i daje więcej emocji. W tym tak naprawdę trochę rozczarowuje mnie Sophie Turner, bo emocje w czasie spotkania z Branem nie wypadają wiarygodnie – powinny  być mocniej zaakcentowane. Biorąc pod uwagę fakt, że Bran jest z nich wyprany, takie ukazanie Sansy może tym bardziej razić. Sam Bran wyraźnie się zmienił od czasu, gdy go ostatnio widzieliśmy. Cieszy fakt, że nie mamy już dzieciaka, który nie za bardzo wie, co robi. Wpływ całego wątku Hodora wydaje się najważniejszy w tym jego dojrzewaniu. Czuć, że ta postać będzie kluczowa w nadchodzącej wojnie. Wychodzi na to, że wątek Sama został wprowadzony w tym sezonie tylko po to, by wyleczyć Joraha. Niby wszystko w porządku, bo efekt zostaje osiągnięty, ale trochę mieszane odczucia wywołuje brak jaśniejszego celu dla tej postaci. Miał on uczyć się na Maestra, by zdobyć wiedzę potrzebną do walki, a poza oczywistym wnioskiem ze Smoczą Skałą, na razie jego rola jest zbędna. Mam nadzieję, że jeszcze to zostanie rozkręcone. QUIZ: Jak zginęły te postacie z Gry o tron?Game of Thrones zdecydowanie nabiera tempa w trzecim odcinku. Nie mamy jeszcze ciągłych bitew, szokujących śmierci i wielkich niespodzianek, za to są wydarzenia ważne dla rozwoju fabuły, świetne sceny, na które czekaliśmy latami, i wielka frajda. W końcu Daenerys rozmawia z Jonem Snowem. To wystarczy, by cieszyć się odcinkiem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj