W końcu w Graceland pojawiają się starania, by bardziej podkreślić nową rolę Mike'a i jej znaczenie w relacji z grupą.  Dotychczas nie widzieliśmy żadnej zmiany dynamiki - wszystko wyglądało dokładnie tak samo, za wyjątkiem tego, że Mike rzuca rozkazami, co mają robić. Teraz bohater bierze sprawy w swoje ręce i zaczyna kształtować swoją rolę przywódcy. I to działa naprawdę solidnie, bo w końcu odczuwalny jest wpływ na samego Mike'a oraz na otaczających go ludzi. Trudne decyzje, poważne konsekwencje i konflikty zaczynają odgrywać ważne role, przez co Graceland staje się ciekawszy i pojawia się nutka potrzebnego urozmaicenia.

Ambiwalentne uczucia wzbudza nawiązana intymna relacja Mike'a z Paige. Wiemy, że Mike zostawił swoją dziewczynę w Waszyngtonie - może na poważnie nie byli razem (przecież niby tylko razem świetnie się bawili), ale zdecydowanie jest z nią w jakiejś relacji i ich rozmowy to wyraźnie sugerują. Dlatego też wyciągnięcie z kapelusza związku Mike'a z Paige wydaje się nietrafione i w ogóle nie przygotowane fabularnie. Raz się pocałowali i teraz Paige go uwiodła - to ma wystarczyć, aby wątek nabrał wiarygodności? Czegoś tutaj zdecydowanie zabrakło.

Największym plusem jest stopniowe, ale regularne, rozwijanie przewodniego wątku sezonu, w którym bierze udział cała ekipa. Paige w 1. sezonie nie miała zbyt wiele do roboty, dlatego cieszy fakt, że tym razem dostaje więcej scen i jej rola zaczyna mieć znaczenie. Motyw z Dzwoneczkiem intryguje potencjałem na coś, co może świetnie rozwinąć się w kolejnych odcinkach.

[video-browser playlist="634982" suggest=""]

Ciągłe poruszanie problemów emocjonalnych Dale'a staje się już nudne i męczące. Prawie cały 1. sezon oglądaliśmy jego kłopoty prywatne, które odbijały się na relacji z grupą i na jego pracę. Teraz praktycznie dostajemy odtwarzane 1 do 1 sceny, których powtarzalność tworzy jedynie negatywny efekt. Ponownie Dale bije Johnny'ego, wszyscy się nad nim użalają, ale i tak dalej z nimi pracują, jakby nic się nie stało. Brak tu jakiejkolwiek koncepcji na tę postać, bo wrażenie recyklingu zaprezentowanych motywów z 1. sezonu jest nadto wyraźne.

Inna sytuacja jest z Johnnym, który dostaje w końcu coś ciekawego do roboty i możemy zobaczyć go w innym świetle. Jego spotkanie z psychopatycznym gangsterem może się podobać, bo udaje się to zaprezentować z wyczuwalnym napięciem i niepewnością. Co prawda Graceland to serial w tym sezonie przewidywalny, ale to uczucie towarzyszy tym scenom i wpływa pozytywnie na ich jakość. Dzięki tej historii Johnny na tle Charlie, której problemy emocjonalne kompletnie nie przekonują, staje się postacią ciekawszą i zapewniającą widzom emocje.

Graceland ma bardzo przeciętny początek 2. sezonu, w którym brak emocji i fabularnych zwrotów akcji, którymi serial raczył w 1. serii.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj