Na razie zmiana roli Mike'a w grupie bohaterów Graceland nie jest za bardzo odczuwalna. Niby podejmuje on jakieś decyzje i wyznacza kierunek działania, nie jest to tak wyraźne, jak być powinno. Nadal pierwsze skrzypce odgrywa Briggs, który wyrusza na spotkanie z szefem kartelu, nie do końca zgadzając się w tym z Mikiem. Co prawda, nie oczekiwałem tutaj drastycznej zmiany w relacji, bo na to trzeba czasu i stopniowego budowania, na razie jednak jest tego zbyt niewiele. Można to trochę zwalić na samego Mike'a - ma osobowość dość pokojową, a ta nie pozwala mu twardo zarządzać osobami, które bohater lubi i szanuje.
Rozwój przewodniego wątku jest w tym odcinku niezły, ale nie dostajemy zbyt dużo nowych informacji. Wyjawienie tożsamości zleceniodawców chcących dorwać Mike'a nie jest żadnym zaskoczeniem, bo było to oczywiste, że mogła za tym stać konkurencja kartelu Raza lub ktoś z FBI chcący rozruszać towarzystwo. Na plus wypada fakt rozwoju Briggsa, który dzięki wydarzeniom odcinka mógł pozostawić przeszłość związaną z kartelem za sobą.
[video-browser playlist="634499" suggest=""]
Nie do końca wychodzi poprowadzenie historii Dale'a - jest komplikowana na siłę i niepotrzebnie. Jeff Eastin wyraźnie chce tutaj poddać analizie pracę, którą wykonują bohaterowie, pokazując, jaki ona ma wpływ na życie osobiste. Tylko to widzieliśmy w 1. sezonie i tam to jakoś działało, ale tutaj wydaje się być nadużyciem. Ciekawsze byłoby pokazanie Dale'a znajdującego równowagę pomiędzy ojcostwem a niebezpiecznym zawodem. To dałoby więcej emocji i samo w sobie byłoby dojrzalsze. Niestety Graceland idzie w stronę banalnego dramatyzmu, nie do końca też podbudowanego fabularnie. Mam rozumieć, że Dale zmyślił sobie całą umowę z byłą żoną? W końcu dzwonił i się umawiał, a tu nagle wychodzi, że ona odcina go kompletnie. Marnie to wygląda i psuje atmosferę serialu.
Interesująco natomiast prezentuje się zachowanie Briggsa względem wdowy po Badillo. Wiadomo, że zmusza go do tego sytuacja Charlie, która się obwinia. Wszystko wskazuje na to, że ta nowa relacja będzie dla bohatera czymś w rodzaju terapii. Briggs wyraźnie sam bardzo przeżywa sprawę zabójstwa i tak jakby robi pierwszy krok, by te wyrzuty uspokoić. Obawiam się, że twórcy jednak pójdą w kierunku przyznania się Briggsa, bo ten zauważy, że sama pomoc wdowie nie wystarczy. Oby tylko nie wprowadzono tu jakiegoś romansu.
Graceland to serial lekki, przyjemny i zdecydowanie niezobowiązujący - typowy letni guilty pleasure, który zapewnia solidną rozrywkę. Niestety nadal brakuje tutaj fajerwerków. Poprzedni sezon miał mocniejszy początek.