Graceland w 2. sezonie to serial całkowicie inny, ale niekoniecznie tak samo dobry jak w poprzedniej serii. Największą różnicą jest ciągłość fabularna, której wcześniej brakowało, ale nie do końca przekonują pomysły oraz wykorzystane zabiegi. Gdzieś przez nie do końca dopracowaną wizję na tę ciągłość Graceland straciło swój urok oraz klimat, którym potrafiło przekonać.

Wątek kartelu Solano tym razem nie zachwyca tak jak poprzednio. Dostajemy zbyt banalny motyw z oznaczonymi pieniędzmi, kilka sztampowych scen z Carlito oraz ostatecznie dość oczywiste zachowanie córki gangstera. Jeff Eastin korzysta ze zbyt prostych zabiegów, a przez to brak tutaj emocji.

Lepiej prezentuje się wątek skoku na bank, który ma w sobie jakiś pomysł. Jak całokształt ze strony Briggsa (Daniel Sunjata) może się podobać, tak niektóre momenty wzbudzają ambiwalentne uczucia. Weźmy za przykład przedstawienie Amber ekipy do napadu - z Mikiem na czele to oni z kilometra wyglądają na agentów federalnych. Najgorszy jednak w tym jest tragiczny cliffhanger 12. odcinka z Charlie (Vanessa Ferlito), który jest jednym z najbardziej przewidywalnych banałów, jakie mogliśmy oglądać w tym roku w telewizji. Aż dziw bierze, że Jeff Eastin mógł coś takiego pokazać - przeważnie oferował bardziej kreatywnie triki. A tak mamy sztuczny dramatyzm wywołany przez motyw ciężarnej kobiety w opałach.

[video-browser playlist="633324" suggest=""]

Temat taśmy Briggsa w końcu zostaje rozwiązany - i to tutaj jest najbardziej pozytywnym zaskoczeniem. Stawiałbym na każdego, ale nie na Charlie; nic nie sugerowało, że to ona bawi się z Briggsem, sprawdzając, jak zareaguje i jaką podejmie decyzję. To jest jedyny wątek, który buduje tutaj jakieś emocje i potrafi zainteresować na tyle, by Graceland nie nudziło.

Kuriozalnie jest w wątku skorumpowanych policjantów. Chyba można było przeczuwać, że kolejne sukcesy Briggsa w zbliżeniu się do grupy przychodzą zbyt łatwo, więc koniec końców to musi się jakoś popsuć. Tylko że wybrana metoda wywołuje efekt zażenowania. Rozumiem, że Graceland to taka placówka, w której nikt nie myśli, iż ktoś może się do niej włamać, ale żeby grupa agentów zostawiała w niej rodzinne zdjęcia? Poważnie? I tak nigdy nikogo nie zapraszają, bo to ich miejsce pracy, więc ten motyw jest ogromnym absurdem, zwłaszcza że w tym sezonie zrezygnowano z przyjemnego motywu rodziny z 1. sezonu na rzecz ciągłych i męczących konfliktów, w których Mike z sympatycznego młokosa staje się postacią irytującą.

Czytaj również: Serinda Swan dołącza do obsady "Chicago Fire"

Graceland popsuło się w 2. sezonie. Spadek jakości jest aż nadto odczuwalny. To już nie ten sam serial, gdyż brakuje mu uroku, wyjątkowej otoczki, która tak przyciągała, i należytego pomysłu na interesującą serię.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj