Graceland w tym sezonie naprawdę znakomicie skupia się na głównym wątku, z reguły pomijając sprawy odcinków. Podzielenie przewodniej historii na dwa równoważne wątki okazuje się strzałem w dziesiątkę. Śledztwo prowadzone w sprawie autobusów jest niezłe, ciekawe i ma intrygujące zwroty akcji. Tylko wydaje się, że motyw z kretem jest naciągany, a to z dwóch powodów: po co w ogóle mówił to ludziom, zanim wyruszyli, i jakim cudem ktokolwiek zdołał w tak małej grupie niepostrzeżenie wysłać cynk gangsterowi? Nie jest to przekonujące. Sam motyw śledztwa, jego prowadzenie i pomysł są jak najbardziej prawidłowe, ale końcowa realizacja daleka jest od ideału.
Inaczej prezentuje się wątek handlu kobietami, który dla Paige (Seridan Swan) jest prawie że sprawą osobistą. Tutaj na szczególną uwagę zasługują wydarzenia z 5. odcinka, ponieważ zaskakują i jednocześnie wywołują mieszane odczucia. Z jednej strony cieszy fakt jej desperackiej i ryzykownej decyzji, bo wprowadza to do Graceland wiele emocji i napięcia, które będzie potęgowane w kolejnych odcinkach. Z drugiej jednak zastanawia fakt podmiany Paige na Ukrainkę - czy naprawdę gangsterzy opieraliby się tylko i wyłącznie na różowym plecaku? Żadnych zdjęć ani nic? Wydaje mi się to prawdopodobne i za bardzo ryzykowne, bo może dojść do takiej sytuacji, jakiej jesteśmy świadkami. Wszystko teraz w rękach scenarzystów, by z tego zabiegu wyszli obronną ręką.
[video-browser playlist="633590" suggest=""]
Pojawienie się zwierzchnika i kochanki Mike'a w Graceland było formalnością. Trochę szkoda, że scenarzyści stosują takie oczywiste i przewidywalne zabiegi. Zamiast zaoferować trochę humoru i niezręczności dają widzom banał i klisze. Mike niemogący iść do łóżka z szefową, bo jest zakochany - czy moglibyśmy dostać coś bardziej sztampowego? Sam motyw zaowocuje w kolejnych odcinkach, gdy na pewno życie Paige będzie zagrożone.
Wątek Dale'a przechodzi potrzebną metamorfozę i w końcu wywołuje jakieś emocje. Interakcja bohatera z synem oraz koleżanką sprawdza się nieźle. Problem z Dale'em widać w przypadku jego wspólnej akcji z Paige. Mam naprawdę uwierzyć, że policja przeszkadza agentowi federalnemu w śledztwie i go aresztuje, bo złamał nakaz sądowy? Przecież to jest jakiś absurd godny The Following czy Revolution, a nie solidnego letniego serialu jak Graceland.
Czytaj również: "Rush" i "Complications" notują niską widownię
Najbardziej specyficzny jest wątek Johnny'ego, który jako jedyny ma w sobie naprawdę mocne emocje i napięcie. Interakcja z szaleńcem sprawia, że Johnny może tak naprawdę w każdej chwili zginąć. W obu odcinkach mamy kilka sytuacji, w których może do tego dojść. Nie zdziwiłbym się, gdyby jednak w kolejnych odcinkach skorzystano z takiego motywu. Zaskoczeniem jest też poświęcenie Johnny'ego dla zadania. Raczej nikt tutaj nie poczynił tak drastycznych kroków.
Graceland ma ciekawą historię, niezłych bohaterów i miły klimat, ale w 2. sezonie brak jest większych emocji i przysłowiowej ikry, którą cechowała się poprzednia seria.