GTA to jedna z tych serii, które cieszą się ogromną popularnością i znane są nawet osobom niemającym na co dzień styczności z grami. Po części wynika to z kontrowersji przez ten cykl wzbudzanych, a po części ze zwykle bardzo wysokiej jakości w niemal każdym aspekcie. Nic więc dziwnego, że oczekiwania względem Grand Theft Auto: The Trilogy – The Definitive Edition były tak wielkie, jak długi jest tytuł tego wydania. Niestety, studio Grove Street Games, odpowiedzialne za odświeżenie trzech kultowych klasyków, oczekiwaniom tym kompletnie nie sprostało i wypuściło na rynek paździerz, który zamiast łez wzruszenia wywołuje raczej płacz z rozgoryczenia, a czasami też… śmiechu. Wyliczankę tego, co poszło nie tak, warto zacząć jeszcze od sytuacji przed premierą, bo nie obyło się bez pewnych wizerunkowych wpadek. Zapowiedzi The Definitive Edition towarzyszyła informacja o wycofaniu ze sprzedaży starych odsłon, dostępnych za ułamek ceny zremasterowanej kolekcji, a Rockstar poszedł na wojnę z moderami. Podejrzenia, że coś jest nie tak, nasuwał też sam fakt bardzo oszczędnego dzielenia się materiałami. Zwiastun pojawił się dopiero 22 października i trwał niespełna minutę, a na materiały z rozgrywki, na dodatek nieoficjalne, przyszło nam czekać... do 10 listopada, czyli dnia poprzedzającego premierę. Teraz wiem już, dlaczego tak długo z tym zwlekano: zwyczajnie nie było się czym chwalić. 

Ah S**t, Here We Go Again

Zacznijmy od pozytywów: sam szkielet rozgrywki nadal jest przyjemny, a pierwsze wrażenie po odpaleniu GTA 3 jest... całkiem solidne. Claude doczekał się nowego modelu (nacieszcie się nim, bo to zdecydowanie najładniejsza postać w całej trylogii), który jest co prawda mocno komiksowy, ale przy tym schludny i estetyczny. Drobne szlify w postaci kołowego menu wyboru broni i stacji radiowych oraz usprawniona minimapa również wypadają ok, trzeba też pochwalić twórców i wydawcę za powrót niemal całej znanej z oryginałów ścieżki dźwiękowej. Niestety czar szybko pryska, a im dalej w las w każdej z trzech gier, tym robi się gorzej: wychodzą na jaw archaizmy, w niektórych przypadkach dodatkowo uwypuklone przez kosmetyczne odświeżenie. Nie ma mgły, filtrów czy jakiegoś rozmycia, które skrywałyby graficzne mankamenty czy faktyczne rozmiary raczej niewielkich otwartych światów. Choć tekstury miejscami robią wrażenie, to cała reszta wyraźnie pokazuje, że korzenie tych gier sięgają początków XXI wieku. Budynki są kanciaste, animacje pokraczne, a deszcz wygląda jak efekt prac nastoletniego stażysty robiącego "za wpis do portfolio". Na domiar złego zabrakło tu spójności. "Edycja definitywna" i przejście na nowy silnik było idealną okazją, by całość jakoś ujednolicić, a zamiast tego każde GTA wygląda jak wyjęte z kompletnie innej bajki. 
fot. Rockstar Games
Najgorszym przewinieniem, przynajmniej w moim odczuciu, jest to, co zrobiono z postaciami sterowanymi przez sztuczną inteligencję. Absolutnie wszystkie  (od mieszkańców wirtualnych miast, a na naszych towarzyszach i zleceniodawcach kończąc) wyglądają fatalnie, jakby zostały ulepione z plasteliny przez przedszkolaka lub odlane z plastiku w fabryce zabawek. Trudno ten styl jakkolwiek nazwać: ani on komiksowy, ani kreskówkowy. Jest po prostu brzydko, a ja jestem przekonany, że niektórzy NPCe będą jeszcze długo nawiedzać mnie w sennych koszmarach, mszcząc się za tak niską ocenę końcową.

Oprawa

3 /10

Problemy są równie mocno wyczuwalne w warstwie gameplayowej. Model jazdy jest fatalny, a fizyka pojazdów nie jest nawet w małym stopniu realistyczna. Samochody suną po ulicach niczym mydelniczki, zderzenia z innymi uczestnikami ruchu powodują odbijanie się ich na wszystkie strony, a dachowanie (skutkujące potężną eksplozją) po najechaniu na niewielki krawężnik jest w tym świecie czymś zupełnie normalnym. Wszystko to sprawia, że zadania polegające na wyścigach czy pościgach wywołują u grającego dodatkową nutkę ekscytacji i nieprzewidywalności. Nigdy nie wiadomo, czy uda się dojechać do celu, czy też zginiemy w wybuchu po tym, jak wjedzie w nas innych samochód i wywali na dach po delikatnej kolizji. Strzelanie, choć delikatnie usprawnione, trudno nazwać satysfakcjonującym przez pokraczne animacje i fakt, że broni kompletnie "nie czuć". Z jednej strony można próbować bronić tego tym, że mamy tu do czynienia z remasterem, a nie remakiem, z drugiej natomiast trudno to usprawiedliwiać, bo rozwiązania sprzed prawie 20 lat aż proszą się o coś więcej, niż tylko pokrycie ich dodatkową warstwą farby.
fot. Rockstar Games

Rozgrywka

4 /10

Look How They Massacred My Boy

Przeżyłem wielkie zdziwienie, gdy tuż po odpaleniu GTA 3 na moim PlayStation 5 udałem się do menu opcji i zobaczyłem, że ta 20-letnia produkcja ma do wyboru tryb wydajności i jakości. Tak, to prawda: w każdej z obecnych w kolekcji gier musicie wybierać, bo ewidentnie przygotowanie zabawy w 4K i 60 klatkach deweloperów z Grove Street Games przerosło. Ba, powiem więcej, przerosło ich nawet przygotowanie samego "trybu wydajności", bo wszystkie produkcje mają wielkie trudności z utrzymaniem stabilnego klatkażu i ten potrafi zejść z 60 w okolice nawet 30 ramek na sekundę. Przy takiej oprawie jest to sytuacja niedopuszczalna i nie mam zielonego pojęcia, jak ktokolwiek mógł uznać, że coś takiego przejdzie w 2021 roku. Wiecie, w czasach, gdy tak fantastycznie wyglądające produkcje, jak Ghost of Tsushima, Death Stranding czy Ratchet & Clank: Rift Apart działają w 60 FPS bez najmniejszych przycięć. Co gorsza, nie obyło się też bez innych problemów technicznych: nie tylko powracają błędy sięgające wstecz do roku 2001, ale też pojawiają się zupełnie nowe, a San Andreas kilkukrotnie wyrzucało mnie do menu konsoli w zupełnie normalnych sytuacjach. 
fot. Rockstar Games
+19 więcej

Ocena końcowa

3/10


Oprawa

3/10

Rozgrywka

4/10
Grand Theft Auto: The Trilogy - The Definitive Edition jest trochę jak wizyta w muzeum. Tyle tylko, że w takim, w którym bilet jest koszmarnie drogi, a obcowanie z eksponatami zamiast zainteresowania czy radości wywołuje raczej frustrację i poczucie straconego czasu oraz pieniędzy. "Edycja Definitywna" została wypuszczona na rynek w takim stanie, że naprawdę trudno ją z czystym sumieniem komukolwiek polecić, bo w równym stopniu rozczaruje ona wielkich fanów marki, jak i młodszych graczy, którzy wcześniej nie mieli z nią do czynienia. Plusy: + w radio powracają znane kawałki; + to nadal GTA, więc momentami bawi; + Claude wygląda ok; + kilka udanych poprawek. Minusy: - mnóstwo archaizmów; - paskudne modele postaci; - problemy z wydajnością na konsolach; - liczne błędy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj