Twórcy wciąż pozwalają nam odsapnąć od głównego wątku, zawężając go tylko do tajemniczego mordercy wysłanego przez Rodziny, by znalazł klucz będący w posiadaniu Nicka. Tak naprawdę w tym odcinku jest to zaledwie tło, gdyż zajmuje on tylko kilka minut. Trochę rozczarowuje, gdyż sądziłem, że kolejny napastnik będzie silniejszy i bardziej nieprzewidywalny, a pokonanie go zajmuje dosłownie chwilę.
Sprawa odcinka przeciętna, ale potrafi przyciągnąć uwagę dzięki skupieniu się na postaci Monroe. Nick i Hank wysyłają go na przeszpiegi do kościoła, którego księgowy zostaje zamordowany. Wielebnym kościoła jest przedstawiciel tej samej rasy, co Monroe, a wierni są owco-podobnymi istotami. Chociaż finał śledztwa jest do bólu przewidywalny, dzięki postaci Monroe śledzi się je z zainteresowaniem.
[image-browser playlist="598233" suggest=""]©2012 NBC
Warto zaznaczyć, że twórcy eksperymentują z czołówką serialu. Przez pierwsze odcinki w nowym intrze w tle opowiadał trochę kiczowaty lektor. Prawdopodobnie krytyka w sieci jakoś dotarła do producentów, gdyż obecnie wspomniana narracja została usunięta.
Dzięki postaci Monroe wprowadzono w tym odcinku wystarczającą dawkę humoru, która pozwala dobrze się bawić, pomimo dość przeciętnej historii. Szczególnie jego relacja z Hankiem potrafi wywołać uśmiech na twarzy.
Typowy odcinek-zapychacz nic szczególnego nie wnoszący do fabuły. Szkoda, że twórcy zaserwowali nam tak przeciętną opowieść, gdy nasze oczekiwania po znakomitym początku sezonu są bardzo wysokie.
Ocena: 6/10