Po końcówce ostatniego odcinka Grimm wydawało się, że to Sean Renard przystąpi do kontrataku, a Nick z przyjaciółmi będzie w wielkich opałach. Stało się wręcz przeciwnie. To ekipa Grimma przejęła inicjatywę w przebiegu wydarzeń, co tylko wyszło epizodowi na dobre. Aby powstrzymać burmistrza elekta w jego działaniach, powrócił dobrze nam znany motyw przemiany przy użyciu mikstury i kapelusza, który tyle razy zdążył już namieszać w fabule Grimm. I to był strzał w dziesiątkę! Powtórki z rozrywki nie zawsze są mile widziane w serialach, bo często świadczą o braku nowych pomysłów, ale skoro to pożegnalny sezon, to miło było jeszcze raz zobaczyć w użyciu magiczny kapelusz. Szczególnie, że ten motyw przyniósł tyle zabawnych scen i śmiesznych dialogów. Trudno było się nie uśmiechać, kiedy Monroe przyszedł do posiadłości zajmowanej przez Renarda po jego ubrania, a potem ukrywał się w jego szafie. Jeszcze komiczniej wypadły sceny, gdy Nick musiał się rozebrać, aby ciało Renarda nie rozerwało jego rzeczy. Komediowe akcenty to głównie zasługa Monroe'a i Rosalee, ale kluczową rolę odegrał tutaj Sasha Roiz, który musiał wcielić się w Nicka. Wyszło mu tak dobrze, że brak David Giuntoli, czyli głównego bohatera, nawet nie przeszkadzał. Również Claire Coffee jako Adalind swoją mimiką potrafiła rozbawić. Najnowszy odcinek był pełen różnych emocji. Najpierw rozśmieszał, potem razem z bohaterami cieszyliśmy się z powodzenia planu Nicka, żeby po chwili niepokoić się, czy nasz Grimm powróci do swojego wyglądu. Raczej nikt nie uwierzył, że Burchardt utknąłby w ciele Renarda na stałe, ale niepewność postaci potrafiła się udzielić widzom. Sytuację uratowała Diana, która swoją mocą przywróciła Nicka do normalności. Ale już widać po nieprzychylnym spojrzeniu dziewczynki, że jej stosunki z Grimmem uległy pogorszeniu, co w kolejnych odcinkach może zwiastować kłopoty. A to zapewni kolejne emocje. Szkoda tylko, że pojedynek na dachu budynku między Renardami zakończył się rozejmem. Po tak ładnie zmontowanej walce wręcz, co na pewno nie było łatwym zadaniem, chciałoby się czegoś więcej niż pokojowego rozwiązania sporu. A przy takim zakończeniu wszystko wskazuje na to, że powrócimy do standardowego rozwiązywania spraw związanych z morderstwami. Tak dawno nie było solidnego śledztwa, że można było się już stęsknić za nowymi rodzajami Wesenów. Będzie to też szansa dla serialu, aby zamknąć kilka wątków, które wymagają wyjaśnienia. Już w tym odcinku twórcy zabrali się za „porządki”, zabijając mało istotną postać, Jeremiaha Rogersa. Cieszy to, że nie zapomnieli o nim, a kto wie, czy jeszcze nie wróci Grossante, aby się zemścić za zdradę Renarda. Twórcy dali nam również do zrozumienia, że pamiętają o Wu, który wciąż nie został wyleczony z infekcji i dalej nie panuje nad swoimi przemianami. Tak więc wcale nie musi być nudno w następnych tygodniach. Oh Captain, My Captain to bardzo udany, wciągający odcinek, wypełniony humorem i akcją. Wyjątkowo szybko minął czas w trakcie oglądania tak przyjemnego epizodu. Na pewno też mogła zaskoczyć sama końcówka, kiedy Renard zobaczył Meisnera. Możemy się tylko domyślać, że to kolejne z przewidzeń kapitana, bo przecież ta postać nie żyje. A może twórcy szykują nam jakiś szokujący zwrot akcji? W końcu w Grimm wszystko jest możliwe, a nie raz postacie powracały z martwych. Zapowiada się ciekawie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj