Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów nie tracą na jakości i ostatnia historia perfekcyjnie udowadnia, jak wielki drzemał potencjał w tym serialu. Przedostatni odcinek serialu nie zawodzi.
Twórcy serialu Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów ponownie pozytywnie zaskakują i można odnieść wrażenie, że oglądamy kompletnie inny serial, niż do tej pory. Ta przemiana jest jednak częściowa, bo w wielu aspektach końcowa historia ma to wszystko, co było w najlepszych odcinkach serialu. Jednak tym razem zmiana jest przede wszystkim odczuwalna w budowie atmosfery - gęstej i pełnej niepokoju, grozy, potęgowanej przez odpowiednie wykorzystywanie muzyki. Przez to pierwsze sceny ogląda się z zaskakującym napięciem, bo znając Zemstę Sithów wiemy, jaki jest następny etap tej historii i co dokładnie się wydarzy. To właśnie wyróżnia tę opowieść na tle wszystkiego w Wojnach Klonów: klimat Gwiezdnych Wojen z pełną mocą swojej magii, która wchodzi na nowy poziom przez budowę emocji, napięcia i rozwoju wydarzeń.
Kapitalnie powiązano tę historię z Zemstą Sithów. Widzimy rozmowę Rady Jedi przez hologram, która jest przeniesiona w skali jeden do jednego z kinowego filmu, by chwilę później zobaczyć jej dalszą część w konwersacji z Ahsoką. Wbrew pozorom jest to jedna z ważniejszych scen w historii serialu, bo ona daje przerażającą perspektywę na historię z Gwiezdnej Sagi. Ahsoka Tano popełnia błąd, który jest tragiczny w skutkach i w takim samym stopniu odpowiada za tragedię, która nadchodzi, jak zaślepieni przez swoją hipokryzję Jedi. W końcu ta rozmowa to był kluczowy moment, w który Jedi decydują się działać i tym samym dać wymówkę Palpatine'owi do tworzenia narracji o ich zdradzie. Gdyby Ahsoka powiedziała to, czego się dowiedziała się od Maula, wszystko wydarzyłoby się inaczej. Tym samym mam nadzieję, że ten błąd będzie rozwinięty w ostatnim odcinku, bo bohaterka musi mieć świadomość, że jej decyzja miała straszliwe skutki. Ta sytuacja może zaprocentować.
Dobrze też udało się powiązać sytuację Ahsoki z przełomowymi momentami z Gwiezdnej Sagi. Począwszy od wyczucia tego, co zrobił Anakin Skywalker, gdy stał się Vaderem, skończywszy na przeszywających słowach "wykonać rozkaz 66". Ten moment to jedna z najlepszych scen w historii serialu, bo pokazuje w sposób emocjonalny, jak zaskoczona Ahsoka musi walczyć z klonami, którzy byli jej braćmi. Na czele z Rexem, który jest jej bliskim przyjacielem. Świetnie podkreślono dramaturgię sceny poprzez wykorzystanie utworu Johna Williamsa z wykonania rozkazu 66 z filmu, gdy Ahsoka zabija pierwsze klony w samoobronie. Te momenty pokazują też jedną z przyczyn porażki Jedi - nie tylko zaskoczenie atakiem własnych żołnierzy, ale też ograniczaniem siebie w walce z nimi w wyniku braku świadomości tego, co się dzieje. Poza tym jest to też dowód na to, jak jeden Jedi z mieczem świetlnym z pasywną, defensywną postawą nie jest w stanie obronić się przed zmasowanym ogniem kilkunastu szturmowców. Jednocześnie mamy Maula, który nie ma sentymentu i ograniczeń Jedi wobec szturmowców, więc idzie bez miecza świetlnego wykorzystując Moc do siania zniszczenia. Niczym niepowstrzymana siła natury obcina im głowy kawałkami ścian, jednemu rękę drzwiami i po prostu zabija ich bez mrugnięcia okiem. Gdyby w takiej sytuacji Jedi zaatakowali, jak walczyli z droidami, byłoby inaczej, ale okoliczności sytuacji i ich charakter im na to nie pozwoliły.
Wiemy, że Rex przetrwał Wojny Klonów i nie wykonał rozkazu 66. Ten odcinek więc musiał dokładnie pokazać, co takiego wydarzyło się, że udało mu się przezwyciężyć oprogramowanie. Takim sposobem odcinek dobrze odwołuje się do sytuacji z Fivesem z poprzedniego sezonu, ale też na przykładzie Rexa pokazuje, jak jego osobowość walczyła z chęcią zabicia Ahsoki (ten moment, gdy ręce mu się trzęsły tuż przed pierwszym strzałem). Dzięki wydarzeniom z wydobyciem czipu z głowy Rexa wszystko spójnie zazębia się z tym, co do tej pory wiedzieliśmy.
Na pewno wielu fanów dostrzeże teoretycznie sprzeczność z wydarzeniami z książki Ahsoka, w której poznaliśmy jej wspomnienia z czasów rozkazu 66. Nie zgrywają się one w pełni z tym, co zobaczyliśmy w serialu, ale czy to błąd? Matt Martin z Lucasiflmu twierdzi, że to świadoma decyzja, którą łatwo daje się wytłumaczyć. Książka bowiem pokazała, że Rex i Ahsoka byli na Mandalore podczas rozkazu 66, a tutaj są na statku. Klucz jest w tym, że książka w 100% pokazuje wspomnienia bohaterki, jej opowieść z jej perspektywy, a nie fakty, a to daje inne spojrzenie na wydarzenia po latach. Trauma, emocje i określona forma opowiadania o wspomnieniach pozwalają wytłumaczyć, że tak naprawdę obie wersje są prawdziwe z pewnego punktu widzenia, więc formalnie sprzeczności w tym nie ma.
Finał odcinka jednak nie daje odpowiedzi, jak Rex i Ahsoka wyjdą z tego w jednym kawałku. Można stawiać, że koniec końców będą współpracować z Maulem, bo po prostu nie będą mieć wyboru. W tym momencie ciekawi mnie, czy finał historii będzie mieć związek z tym, o czym mówiła popularna książka, czy jednak pełna wersja historii ukaże nową perspektywę na wydarzenia.
Przedostatni odcinek trzyma poziom, budując kapitalną atmosferę i wielkie emocje. 7. sezon serialu Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów rozczarował, ale ostatnia historia zatytułowana Oblężenie Mandalore to jedne z najlepszych historii w świecie Star Wars, jakie mogliśmy obejrzeć.