Wątek Ahsoki ostatecznie rozczarowuje w zbyt wielu momentach. Patrząc przez pryzmat jego zakończenia i poprzednich odcinków, możemy dojść do wniosku, że mieliśmy jedynie dobry początek i niektóre solidne momenty. Wówczas, gdy historia skupiała się na jej dojrzewaniu jako osoby po odejściu z Zakonu Jedi, bo poruszono kilka intrygujący kwestii natury moralnej i etycznej. Szczególnie, że dzięki siostrom Martez pokazano też korupcję i zepsucie Jedi tych czasów, co na tle Ahsoki wypada trochę przerażająco, ale zarazem usprawiedliwia po raz kolejny jej decyzję o opuszczeniu instytucji. Motyw odcinania się Ahsoki od Mocy i bycia Jedi jest też istotnym i ciekawym pomysłem, który zostaje zmarnowany przez scenariuszowe głupoty. Dave'owi Filoni totalnie brak wyczucia w prowadzeniu tak ważnego charakterologicznie wątku, który jest przez niego spłycony i obdarty z emocji. Kiedy Ahsoka powinna korzystać z Mocy, by bez większego problemu przedrzeć się przez gromadę Pyke'ów, używa ją okazjonalnie i bez pomysłu. Nie jest to zrozumiale, dlaczego w danym momencie bohaterka rzuca tylko jednym Pyke'em, a reszta, mierząc do niej z broni, robi co chce. Biorąc pod uwagę całą naszą wiedzę o Jedi, ich zdolnościach w walce, to nie ma żadnego sensu. Jest banalnym uproszczeniem pod scenariuszową płytkość.
fot. materiały prasowe
Odcinek jest pogrążony przez głupi motyw z siostrami Martez, które okradają Pyke'ów bez żadnego wysiłku i przywożą przyprawę. Sytuacja wywołuje falę zażenowania, której ten serial nie sprawiał od wielu lat. Banalne uproszczenia, które nie są nawet godne kreskówki dla najmłodszych. Ten serial zasługuje na więcej niż tworzenie "śmiesznych" scen po linii najmniejszego oporu. Tak naprawdę ten odcinek powtarza wiele rzeczy z poprzedniego, ale tym razem zamiast wracać do punktu wyjścia w mało wiarygodnym twiście, pozwala postawić krok naprzód. Na pewno za atut można uznać powiązanie wszystkiego z filmem Han Solo i kryminalną działalnością Dartha Maula. Takim sposobem ten odcinek i pojawienie się Bo Katan jest po prostu pustym, mało potrzebnym wstępem do finałowej historii, która - miejmy nadzieję - spełni oczekiwania. Patrząc nawet na ten krótki klimatyczny występ Maula w tym odcinku, można zachować dozę optymizmu. Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów rozczarowują, bo historię są kiepsko rozpisane, mają zbyt dużo banalnych, złych decyzji  i marnują potencjał. Jest to kolejny dowód na to, że Dave Filoni albo stracił to, co pokazywał w najlepszych odcinkach serialu, albo po prostu wybrano kiepskie pomysły na ten sezon. Oby Oblężenie Mandalore wynagrodziło i zmieniło postrzeganie 7. sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj