Neila Gaimana najbardziej cenię jako twórcę komiksów (seria Sandman to arcydzieło). Autora prozy też, ale ze wskazaniem na historie, w których Brytyjczyk przetwarza baśnie czy bajki; to mistrz tak zwanego retellingu, czyli opowiadania na nowo znanych już opowieści. Może to dlatego, że właśnie w tych tekstach Gaiman najbardziej zbliża się do gawędziarza, a do tego ma niezwykłą smykałkę. ‌Stardust (audiobook) nie jest wprawdzie nową wersją na przykład Królewny Śnieżki, czerpie za to z całego gatunku – zamiarem pisarza było stworzenie baśni dla dorosłych. Co mu się udało – z jednej strony z powodzeniem naśladuje charakterystyczną dla tego typu opowieści narrację, korzysta z wielu klasycznych elementów (wrota z naszego świata do magicznego, jednorożce, uroki elfów), jednocześnie jednak cały czas przepuszcza to wszystko przez filtr opowieści dla starszego czytelnika. Dlatego na przykład taki tajemniczy wędrowiec nie tylko oferuje jakieś magiczne przysługi, ale też puszcza bąki w czasie snu, trafiają się sceny seksu, a początek powieści to w dużej mierze satyra na angielskie konwenanse i małomiasteczkowe zwyczaje.
Źródło: Sound Tropez
Historia młodzieńca, który wyrusza do krainy za Mur, gdzie spotyka spadłą na ziemię gwiazdę (tak, to osoba), na którą teraz polują chcące pożreć jej serce wiedźmy, sprawdza się jako ciekawa książka, coś na pograniczu opowieści dla młodego i starszego czytelnika. Wprawdzie początek trochę się dłuży, ale to dlatego, że Gaiman pisał raczej bez planu, po trochu, płynąc z opowieścią; film to poprawił, jak i wiele innych wątków, dlatego wypadł tak dobrze i pozostaje przykładem jednej z lepszych wielkoekranowych produkcji fantasy w historii. Dzięki Storytel.pl historię tę odkryłem na nowo, w formie audiobooka. Ledwie nieco ponad siedem godzin materiału, a ponieważ abonament daje mi dostęp do całej biblioteki, bez dodatkowych opłat, mogłem z ciekawości zajrzeć do historii, którą już znałem. I dobrze, że to zrobiłem – czytana przez Wojciecha Żołądkowicza opowieść wypada lepiej niż w wersji książkowej, a to przez to, że Neil Gaiman stworzył narratora idealnego właśnie do odczytywania komuś, który przemawia do czytelnika, jakby siedział obok i snuł swoją historię na bieżąco. Ważny jest tu choćby taki szczegół, że – inaczej niż na przykład wielu angielskich lektorów – Żołądkowicz nie decyduje się na modulowanie głosu, gdy przemawiają różne postacie, co w tej historii, pisanej w taki charakterystyczny sposób, raczej by się nie sprawdziło. Audiobook jest więc tu lepszy od oryginalnej powieści, choć chyba tylko dlatego, że jest bliższy temu, jak Gaiman chciałby, żebyśmy odbierali tę historię. Bo są książki, które zdecydowanie lepiej czytać, niż ich słuchać (Lód Dukaja czy Ślepowidzenie Wattsa), ale są też takie, które z dobrym narratorem wiele zyskują – Stardust (audiobook) to świetny na to przykład.  

Audiobooki w streamingu bez ograniczeń! Wybieraj spośród tysięcy tytułów!

Storytel
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj