Każdy sezon Halt & Catch Fire to praktycznie odrębna historia, która w jakimś stopniu jest związana z poprzednią serią. Druga odsłona serii zmieniła kierunek po tym, jak w pierwszej budowano nowy komputer; 3. sezon także idzie w inną stronę. Stanowi to pewien problem w odbieraniu historii, bo odnoszę wrażenie, że twórcy sami do końca nie wiedzieli, jak rozwinąć poprzedni wątek i dobrze go zamknąć - od razu przechodzą do kolejnego. W fabule nazywają to rozbudowaniem, ale ten zabieg nazbyt rzuca się w oczy. Mam z tym kłopot, bo przez ten drugi już restart nie jestem w stanie tak samo zaangażować się w odbieranie opowieści; zostaje to zrobione zbyt szybko, bez odpowiedniego fabularnego przygotowania i satysfakcjonującej kulminacji poprzedniego wątku. Odnoszę wrażenie, że scenarzyści i producenci marnują potencjał wytworzony wcześniej i starają się budować wszystko od nowa, poza samymi postaciami, rzecz jasna. To nie do końca dobrze się sprawdza. Pierwsze trzy odcinki to tak naprawdę nakreślenie fabuły związanej z internetową wymianą pomiędzy użytkownikami - przywodzi to na myśl pierwotną wersję sklepu internetowego. Tempo jest wolne, a każdy kolejny etap tej historii wydaje się wręcz oczywisty. Twórcy za bardzo się nie wysilają. Mamy więc problemy z postrzeganiem kobiet prowadzących taką firmę w latach 80., szukanie inwestora i wewnętrzne konflikty. Niby wszystko rozgrywa się tak, jak powinno, nie nudzi, stoi na dobrym poziomie, ale czegoś tutaj brakuje. Nie czuć w tym serca. Jest interesująco, ale skąd pewność, czy w ewentualnym 4. sezonie znów twórcy nie pójdą w innym kierunku, porzucając to, co tutaj stworzono? No url Rozczarowaniem jest sposób ukazania postaci Joe, w którego wciela się Lee Pace. W pierwszych sezonach był to bohater ciekawy, intrygujący, którego działania miały określone cele, a jego nieprzenikniona osobowość wciąż potrafiła zaskakiwać. W tym sezonie Joe zostaje zepchnięty na margines i nie ma zbyt wiele do roboty. Momentami można odnieść wrażenie, że to zupełnie inna postać. Nowa wersja bohatera nuży, a jego stoicki spokój w wielu momentach trochę irytuje. Najciekawsza wydaje się gra Joe z koderem o imieniu Ryan, którego podkrada z firmy Mutiny. Prezentowane w tych odcinkach podchody są niezwykle interesujące i do końca nie wiadomo, o co mu chodzi. Teoretycznie jest to w jakiś sposób przewidywalne, bo widzimy, w jaką stronę to zmierza, ale w tym przypadku twórcy potrafią nas wątkiem zainteresować. Kontynuacja prywatnych problemów też nie do końca działa. Relacja Donny i Gordona idzie w jednym, określonym kierunku. Nie jest to szczególnie interesująco pokazane. Ich związek w poprzednich sezonach był bardziej emocjonujący, prawdziwszy. Cameron trochę w tym sezonie irytuje, a przecież po doświadczeniach z poprzednich serii powinna dojrzeć i przestać się w wielu momentach zachowywać jak dziecko. Odnoszę wrażenie, że twórcy zaniedbali rozwój tej bohaterki. Gordon i jego problemy zdrowotne, Donna, a nawet Joe rozwijają się, nie stoją w miejscu i każdy na swój sposób jest ciekawy. Tutaj twórcy cały czas mają pomysł na to, by coś z nimi robić, a przy Cameron tego zwyczajnie nie czuć. Trudno ocenić pierwsze odcinki Halt & Catch Fire, bo chociaż jest to nadal dobry serial, który ogląda się z wielkim zainteresowaniem, to czuć, że czegoś tutaj brakuje. Ponowny restart historii wzbudza mieszane odczucia, a rozwój fabuły nie porywa i nie wciąga tak, jak miało to miejsce poprzednio. Mało w tym emocji i tego wyjątkowego klimatu, który cieszył w poprzednich odsłonach serii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj