W "Amuse-Bouche" pojawiają się elementy, które upodabniają produkcję Bryana Fullera do typowego procedurala. Szczególnie wyraźne jest to w scenie oględzin ciała w laboratorium, gdy pracownicy dumają nad przyczyną zgonu ofiary. Sposób przedstawienia sytuacji przypomina sceny z Kości czy CSI: Kryminalnych zagadek, choć ukazane w mniejszym zbliżeniu. Wydaje się, że twórcy Hannibala celowo nawiązują do stylistyki popularnych seriali, by w ten sposób ułatwić widzowi wczucie się w kolejną opowieść osadzoną w podobnym świecie.
Drugi odcinek dostarcza kilku niespodziewanych momentów. Odkrycie w lesie i wydarzenia przed motelem są zaskakujące i potrafią wzbudzić większe zainteresowanie. Te drugie są nieoczekiwane i zahaczają o sceny typu jump-scare, pierwsze zaś przyciągają uwagę pomysłowością oraz drastycznością. Sposób, w jaki zabójca spreparował ciała, ułożone w równej linii wśród drzew, jest tyleż okrutny, co niezwykle pomysłowy, przemyślany i wprowadzony w życie z niezwykłą precyzją. Aż strach pomyśleć, co działo się w umyśle oprawcy, gdy dokonywał swoich czynów. Bojaźń rodzi się też w samym detektywie, który ma trudności z dokładnym skupieniem się na detalach zbrodni i odtworzeniu ich w swojej głowie. Dramatyczne wydarzenia w domu Garretta Jacoba Hobbsa sprawiły, że wciąż wraca do tamtych chwil i widzi we śnie, jak i na jawie, twarz zbrodniarza.
[image-browser playlist="592264" suggest=""]©2013 NBC
Kilkuktrotny strzał do mężczyzny tak zagnieździł się w psychice Willa, że agent Jack Crawford (Laurence Fishburne) zaleca detektywowi, by udał się na terapię. Gdy ten odpowiada "Terapia na mnie nie działa. Znam wszystkie sztuczki", pada propozycja, by zwrócił się do Hannibala Lectera. Will zgadza się na takie rozwiązanie. Panowie dobrze się dogadują, posiadają podobne spojrzenie na wiele tematów, a ich wspólne sceny znów ogląda się z dużym zainteresowaniem. Gra aktorów utrzymuje bowiem wysoki poziom z odcinka pilotażowego. Tym razem jednak wyraźniejszy jest zagraniczny akcent Mikkelsena, który nie przykuwał tak uwagi w premierze.
Na horyzoncie pojawia się także nowa postać, która może nieźle namieszać w dalszej części serialu - rudowłosa kobieta, która posiada niezwykłą umiejętność sprytnego wykradania informacji z rąk pracowników FBI, co oczywiście nie przysparza jej sympatyków wewnątrz organizacji. Publikuje ponadto nieprzychylny tekst na temat Willa, co trochę utrudnia mu pracę. Scena jej rozmowy z Hannibalem należy do najciekawszych konwersacji w tym odcinku.
Realizacja znów stoi na wysokim poziomie. Zdjęcia w lesie zasługują na szczególną pochwałę - w umiejętny sposób zobrazowały grozę kryjącą się pod ściółką. Powtarzający się motyw wizualno-muzyczny, stanowiący wejście w głąb umysłu Willa, wciąż robi wrażenie, tak samo jak pojedyncza sugestia co do składu jedzenia Hannibala - polewanie mięsa gęstym czerwonym sosem.
Drugi odcinek ogląda się dobrze, choć nie przyciąga uwagi tak mocno, jak poprzednik. Chwilowo serial za bardzo przypomina typowy procedural, by było się czym zachwycać.
Ocena: 7/10