Na przestrzeni kilku ostatnich odcinków „Hannibal” znakomicie rozwija swoje postacie. Dokładnie tego brakowało w pierwszej części sezonu, która w istocie często bywała przerostem formy nad treścią. Tym razem twórcy nie owijają w bawełnę i w końcu ruszają z miejsca w kwestii relacji tytułowego kanibala i Willa Grahama. Ten pierwszy bawi się wybornie, pociągając za sznurki ze swojej celi i sprawiając, że na marne poszedł jakikolwiek emocjonalny progres, który jego „druga połówka” zrobiła przez ostatnie trzy lata. Psychopatyczne skłonności powoli wylewają się z Willa, a on nie może ich powstrzymać. Pierwszą ofiarą jego działań jest dr Chilton. Fuller i spółka wreszcie bezpośrednio odnoszą się do prawdziwego powodu fiksacji Lectera dotyczącej Grahama. Bedelia słusznie zwraca uwagę na coś, czego fani byli pewni od jakiegoś czasu – Hannibal kocha Willa. Na swój chory sposób, ale jednak. Mieli być razem, mieli być z Abigail, ale nic z tego nie wyszło. Pamiętamy też scenę z siódmego odcinka tej serii, w której Will z Hannibalem po prostu zrywa, a ten jest tym wyraźnie poruszony. Dał się schwytać, bo wiedział, że prędzej czy później nadejdzie moment zemsty. Jego zagrywki doprowadziły zaś do sytuacji, w której ci niby dobrzy machają Frederickiem jak przynętą przed Wielkim Czerwonym Smokiem. To nie mogło się dobrze skończyć. [video-browser playlist="742478" suggest=""] W efekcie dostaliśmy fantastyczną, bardzo długą i nie przerywaną innymi wątkami sekwencję, w której Chilton przekonuje się o potędze Francisa Dolarhyde’a. Podczas tego kwadransa mieliśmy do czynienia z prawdziwym kunsztem scenarzystów i reżysera, którzy zdołali idealnie pokazać wynikający z całej sytuacji psychologiczny terror oraz zakończyć z przytupem, wżynającą się w mózg nutką body horroru (później rozwiniętą o mocno przyrumienionego pana doktora). No i znów w rewelacyjny sposób zdecydowano się odejść od książek i filmu, co pozytywnie zaskakuje i zwiastuje finał jedyny w swoim rodzaju. Mroczny to był odcinek, a wszyscy aktorzy spisali się na medal. Rozmowy Willa z Badelią hipnotyzowały, a Raul Esparza i genialny wręcz Richard Armitage również zrobili swoje. Mads Mikkelsen był natomiast orzeźwiającym źródłem humoru – z przyjemnością ogląda się Hannibala, którego ogarnia szczęście i euforia w wyniku krzywdy wyrządzonej wrogowi. Ten króciutki moment, w którym zjada on wargę Chiltona, to istny majstersztyk. Czytaj również: „Hannibal” – będzie filmowa kontynuacja? Ciekawostki z panelu na Comic-Con Został tylko jeden odcinek „Hannibal”, w którym dojdzie do ostatecznych rozstrzygnięć. Znając dokonania twórców tego serialu, nie będę naiwnie zakładał, że rozwiązanie historii Czerwonego Smoka jest łatwe do przewidzenia. Pewnie zostanie namierzony dzięki domowym filmom pokazywanym w tle makabrycznego wideo z Frederickiem. Ale co potem? Naprawdę trudno domniemywać. To samo tyczy się Willa, którego ciemna strona coraz odważniej wychodzi na powierzchnię - być może nadejdzie w końcu ten moment, w którym bohater nie będzie już potrafił nad nią zapanować. Szykuje się naprawdę spektakularny ostatni odcinek. Po nim pozostanie tylko czekać na film, który planuje Bryan Fuller. Bo na 4. sezon chyba nie ma co liczyć. A może jednak?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj