Zapewne mało jest tu fanów serialu „Hannibal”, którzy nie uśmiechali się od ucha do ucha po obejrzeniu najnowszego odcinka. Oczywiście było to zasługą wyłącznie tego, że scenarzyści zostawili na koniec to, co najlepsze. Finałowa sekwencja była genialna, ale nie na tyle, abyśmy zapomnieli o nudnawych 30 minutach, które ją poprzedzały. Już nawet wyrafinowane ujęcia i otoczka wizualna nie są w stanie zatuszować faktu, że fabuła serialu posuwała się do przodu bardzo powoli w ostatnich tygodniach. „Contorno” jest w swojej pierwszej fazie kontynuacją poprzedniego odcinka, a bohaterowie nadal próbują zlokalizować Lectera. Robią to na różne, acz niezbyt ekscytujące sposoby. Mason i Alana namierzają kanibala poprzez rachunki z włoskich sklepików, Jack je obiadki u inspektora Pazziego i jego żony, a Will prowadzi egzystencjalne rozmowy z Chiyo podczas bardzo długiej podróży pociągiem. Niby wszyscy konsekwentnie zmierzają do swojego celu, ale toczy się to dosyć wolno. W tym serialu oczywiście nigdy nie chodziło o szybkie tempo, jednak w drugą stronę też można przedobrzyć. To zresztą bardzo zastanawiające, że ten sezon jest tak prowadzony pomimo swojej – na papierze dość atrakcyjnej - konstrukcji. Bryan Fuller już od roku powtarza, że to swoiste 2 w 1. Początkowo cała 3. seria miała być poświęcona na ściganie Hannibala, a Francis Dolarhyde pojawić się miał dopiero w kolejnej. Te plany uległy drastycznej kompresji, a my mieliśmy otrzymać dwie historie w cenie jednej, obie napakowane najlepszymi kąskami. Nie do końca się to sprawdza w tych początkowych odcinkach, lecz zgodnie z zamysłem twórcy zbliżamy się do decydującego etapu włoskiego rozdziału tej opowieści i czekamy na – obiecane nam – iście szalone rzeczy. [video-browser playlist="722230" suggest=""] Ich przedsmak otrzymaliśmy w ostatnich minutach „Contorno”, a pożegnanie Rinaldo Pazziego i walka Jacka z Lecterem robiły niesamowite wrażenie. Włoski gliniarz się doigrał i przypłacił życiem próbę schwytania Hannibala dla nagrody Vergera. Bogaty psychopata będzie się musiał bardziej postarać, aby zasmakować zemsty, a sama śmierć inspektora zaprezentowana została chyba lepiej niż w filmowej ekranizacji Ridleya Scotta z 2001 roku. Brutalny pojedynek Crawforda z tytułowym bohaterem w takt muzyki klasycznej to zaś prawdziwy majstersztyk (gdyby ktoś się zastanawiał, wykorzystano uwerturę Gioacchino Rossiniego do opery „Sroka złodziejka”). Lecter również został ukarany za zbytnią pewność siebie. Wiedział, że zostanie odnaleziony, i oczekiwał konfrontacji, ale nie docenił możliwości i hartu ducha swoich przeciwników. Jack zdominował Lectera i porządnie go poturbował, co oglądało się z dużą przyjemnością. Teraz Hannibal – i miejmy nadzieję również serial – wyjdzie z letargu spowodowanego swoimi włoskimi „wakacjami” i znów weźmie się w garść. Kolejne 2 odcinki „Hannibal” mają z pompą zakończyć pierwszy minisezon i historię o polowaniu na Lectera. Podobno mają się w nich dziać rzeczy nie z tej ziemi. Wkrótce przekonamy się, ile w tym prawdy, ale jeżeli scenarzyści chcieli tymi początkowymi odsłonami uśpić naszą czujność, udało im się to rewelacyjnie. Teraz czas dołożyć do pieca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj