Hawaii 5.0 ("Hawaii Five-0") w 3. odcinku czerpie troszkę z historii znanej ze Spring Breakers (albo przynajmniej tworzy takie wrażenie). Napad urodziwych i skąpo odzianych dziewczyn wyraźnie to sugeruje. Tak czy owak - sama sprawa może się podobać, bo jest dopracowana, nieprzewidywalna, a zawarte w niej zwroty akcji działają należycie. O to właśnie chodzi w solidnych wątkach kryminalnych - nie wolno iść po linii najmniejszego oporu, trzeba dodać widzom wrażeń. Problem mam jedynie z postacią głównego złoczyńcy - ta osoba była jakaś taka nijaka.

Gdzieś w tle przewija się wątek Jerry'ego (Jorge Garcia), który na razie zbytnio się nie rozwija. Można było spodziewać się, że Jerry łatwo nie da za wygraną, a my doskonale wiemy, że on ma rację. Jego perypetie są przesadnie zwyczajne, a udział w śledztwach - zaledwie epizodyczny. Nadal jednak dodaje trochę lekkości temu serialowi. Do łez rozbawiła mnie patetyczna przemowa, dzięki której Jerry namówił do współpracy puszystego szefa knajpki.

Jak 3. odcinek był fajny, tak 4. jest po prostu fantastyczny. Dawno nie było opowieści tak dynamicznej, emocjonującej i zarazem widowiskowej. Motyw z mordercami pracującymi dla mafii niesamowicie wciąga, a sam początek porządnie zaskakuje efektownością i emocjami. Działa to wyśmienicie, są zwroty akcji, a efekt końcowy jest naprawdę dobry. Na pewno wielu widzów poczuje odruch wymiotny na tłumaczenie zawodowego mordercy, dlaczego podjął taką, a nie inną decyzję, ale mnie to kompletnie tutaj nie przeszkadza. Te wydarzenia ogląda się fantastycznie, mają niezły klimat oraz tempo, więc taki drobny banał blednie przy tym wszystkim.

[video-browser playlist="633023" suggest=""]

Najważniejsze jednak jest to, że w odróżnieniu od chaotycznego i nieprzemyślanego 4. sezonu aktualna seria sprawia kompletnie inne wrażenie. Za nami 4 odcinki, a ciągle są obecne główne wątki i jest ciągłość fabularna. To ogląda się zupełnie inaczej niż pojedyncze, oderwane od siebie sprawy, które nie zawsze są interesujące. Poza wcześniej wspomnianym Jerrym mamy tutaj zakończenie historii z bratem Danno (Scott Caan). Jest on naprawdę pozytywnym zaskoczeniem, jakiego dawno nie doświadczyłem w Hawaii 5.0. Szczególnie tyczy się to samego finału, gdy dochodzi do sceny z Danno i gangsterem. Nie spodziewałem się takiego rozwiązania. Bardziej stawiałbym na nasyconą patosem przemowę Steve'a, który namawiałby Danno do innej decyzji. Jestem ciekaw, jak ten czyn wpłynie na rozwój bohatera. Przydałoby się więcej tak dobrych odcinków.

Czytaj również: Kariery popsute przez operacje plastyczne

Hawaii 5.0 wyraźnie poprawia się w tym sezonie pod względem wizerunkowym i odnoszę wrażenie, że z każdym odcinkiem jest coraz lepiej. Oby tak dalej.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj