Twórcy Hawaii Five-0 po raz kolejny bawią się konwencją w halloweenowym odcinku. Sporo tutaj popkulturowych nawiązań do horrorów oraz sprawnej budowy atmosfery, dzięki czemu niektóre sceny - choć sztywno trzymają się schematów horroru - są wyjątkowe mroczne, a klimat jest zaskakująco gęsty. Brawa należą się Joemu Dante, reżyserowi takich filmów jak Gremlins czy Innerspace, który świetnie operuje językiem filmowym i wprowadził do Hawaii Five-0 coś, z czym fani tego serialu niezbyt często mają do czynienia. Twórcy zaserwowali widzom dwie sprawy kryminalne, które oferują trochę akcji i wysokiego tempa. Z jednej strony mamy świetny wątek seryjnego mordercy tworzącego kobietę z części zabitych dziewczyn. Fajny pomysł, ale przede wszystkim dobre i ciekawe wykonanie. Sceny, w których bohaterowie przeszukiwali nocą ciemny, stary dom, wspaniale ukazują talent reżysera. To właśnie dzięki temu ta pozornie sztampowa sprawa nabiera większego wyrazu, a zabawa twórców zapewnia wiele frajdy. Drugi wątek (z wampirami) już tak dobry nie jest. Starano się także nawiązywać do stylistyki horroru, ale koniec końców rozwiązanie i zamysł wydają się zbyt banalne. Ostateczna konfrontacja z bandytami okazała się jakoś dziwnie niedopracowana jak na ten serial. Jest w tym odcinku wiele niezłych momentów, w których wszystko zaczyna ładnie nabierać tempa. Finalne starcie McGarretta z zabójcą należy do scen, które mogą się podobać. Szczególnie reakcja na narzeczoną Frankensteina wydaje się nawet zaskakująca, bo można byłoby pomyśleć, że jego już nic nie zaskoczy. Nawet wątek Danno i jego córki, choć typowy jak na ten serial, wprowadza pozytywne emocje i poprawnie rozbudowuje bohatera. Hawaii Five-0 ma wielkie szczęście do odcinków na Halloween. Twórcy zawsze mają na nie dobry pomysł, zapewniający widzom sporo frajdy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj