Hell on Wheels kontynuuje wątek powrotu Elama Fergusona (Common) do Cheyenne, gdzie postać będzie mieć styczność z rodziną i przyjaciółmi. Fakt, że traumatyczne wydarzenia bardzo namieszały Elamowi w głowie, był już bardzo wyraźny w poprzednim odcinku, ale teraz widzimy, że jest gorzej, niż można było przypuszczać. Prawie że kompletna utrata pamięci, zanik osobowości i brak świadomości obecnego czasu i miejsca - śmiało można powiedzieć, że tak naprawdę to nie jest Elam Ferguson, ale pozostałość po niegdyś fajnej postaci, która wzbudzała sympatię.

Sceny na targu, gdy pogrążony w szaleństwie Elam powtarza ciągle te same słowa, a Campbell (Jake Webber) planuje rozwiązać kryzys, są po prostu smutne. Pojawienie się Evy oraz kolegi Elama jedynie to pogłębiają, gdy z każdą minutą nadzieja na uratowanie Fergusona po prostu znika. Chwała za ukazanie starań Cullena (Anson Mount), by uratować przyjaciela, bo w końcu bardzo mocno podkreślono tę relację, podczas gdy w poprzednich sezonach miała ona różne oblicza.

[video-browser playlist="633296" suggest=""]

Mam duży problem z tym odcinkiem w związku z finałem wątku Elama. Co prawda dało się odczuć, że na happy end nie ma co liczyć, ale czy naprawdę był sens w ogóle poruszać tę kwestię? Dostajemy smutne, wręcz przygnębiające zakończenie życia postaci, która była z tym serialem od początku. Nie daje to satysfakcji, a buduje jedynie negatywne emocje. Elam Ferguson nie zasługiwał na taki koniec. Nie lepiej było go zostawić martwego po heroicznej walce z niedźwiedziem? Tak przynajmniej wiedzielibyśmy, że zginął w boju jak wojownik.

Obok tego mamy wątek Duranta (Colm Meaney), który zgodnie z oczekiwaniami zaczyna działać na serio. Jego konflikt z Campbellem zaostrza się, czego efektem są decyzje wzbudzające wiele satysfakcji. Zemsta na oprawcy z wagonu szczególnie pokazuje, że Durant to postać tak przyjemnie dwuznaczna, jak żaden inny bohater Hell on Wheels. Zwłaszcza gdy spojrzymy na to w kontraście z wcześniejszą rozmową z córką człowieka, którego zabił w poprzedniej serii.

Czytaj również: "Lucifer" - będzie kolejny serial oparty na komiksie ze świata DC

Hell on Wheels serwuje odcinek prezentujący nietrafiony pomysł i wzbudzający jedynie negatywne emocje. Na plus wypada pokazanie Cullena w sytuacji wielkich emocji, co też buduje jego wyrazistość. Na minus - zakończenie historii Elama, które jest po prostu złe. Na pewno będzie mieć to wpływ na rozwój historii i Cullena, ale nie ma tutaj mowy o satysfakcji.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj