„Hell on Wheels”: sezon 4, odcinek 7 – recenzja
Dostajemy kolejny odcinek poświęcony powrotowi Elama Fergusona, ale tym razem nie jest już tak fajnie. Hell on Wheels bardzo rozczarowuje.
Dostajemy kolejny odcinek poświęcony powrotowi Elama Fergusona, ale tym razem nie jest już tak fajnie. Hell on Wheels bardzo rozczarowuje.
Hell on Wheels kontynuuje wątek powrotu Elama Fergusona (Common) do Cheyenne, gdzie postać będzie mieć styczność z rodziną i przyjaciółmi. Fakt, że traumatyczne wydarzenia bardzo namieszały Elamowi w głowie, był już bardzo wyraźny w poprzednim odcinku, ale teraz widzimy, że jest gorzej, niż można było przypuszczać. Prawie że kompletna utrata pamięci, zanik osobowości i brak świadomości obecnego czasu i miejsca - śmiało można powiedzieć, że tak naprawdę to nie jest Elam Ferguson, ale pozostałość po niegdyś fajnej postaci, która wzbudzała sympatię.
Sceny na targu, gdy pogrążony w szaleństwie Elam powtarza ciągle te same słowa, a Campbell (Jake Webber) planuje rozwiązać kryzys, są po prostu smutne. Pojawienie się Evy oraz kolegi Elama jedynie to pogłębiają, gdy z każdą minutą nadzieja na uratowanie Fergusona po prostu znika. Chwała za ukazanie starań Cullena (Anson Mount), by uratować przyjaciela, bo w końcu bardzo mocno podkreślono tę relację, podczas gdy w poprzednich sezonach miała ona różne oblicza.
[video-browser playlist="633296" suggest=""]
Mam duży problem z tym odcinkiem w związku z finałem wątku Elama. Co prawda dało się odczuć, że na happy end nie ma co liczyć, ale czy naprawdę był sens w ogóle poruszać tę kwestię? Dostajemy smutne, wręcz przygnębiające zakończenie życia postaci, która była z tym serialem od początku. Nie daje to satysfakcji, a buduje jedynie negatywne emocje. Elam Ferguson nie zasługiwał na taki koniec. Nie lepiej było go zostawić martwego po heroicznej walce z niedźwiedziem? Tak przynajmniej wiedzielibyśmy, że zginął w boju jak wojownik.
Obok tego mamy wątek Duranta (Colm Meaney), który zgodnie z oczekiwaniami zaczyna działać na serio. Jego konflikt z Campbellem zaostrza się, czego efektem są decyzje wzbudzające wiele satysfakcji. Zemsta na oprawcy z wagonu szczególnie pokazuje, że Durant to postać tak przyjemnie dwuznaczna, jak żaden inny bohater Hell on Wheels. Zwłaszcza gdy spojrzymy na to w kontraście z wcześniejszą rozmową z córką człowieka, którego zabił w poprzedniej serii.
Czytaj również: "Lucifer" - będzie kolejny serial oparty na komiksie ze świata DC
Hell on Wheels serwuje odcinek prezentujący nietrafiony pomysł i wzbudzający jedynie negatywne emocje. Na plus wypada pokazanie Cullena w sytuacji wielkich emocji, co też buduje jego wyrazistość. Na minus - zakończenie historii Elama, które jest po prostu złe. Na pewno będzie mieć to wpływ na rozwój historii i Cullena, ale nie ma tutaj mowy o satysfakcji.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat