Hell on Wheels rozczarowuje pokazaniem tego, co dzieje się z bohaterami po śmierci Elama Fergusona. Spodziewałem się jakiegoś większego wpływu na Cullena (Anson Mount) oraz jego relacje z niektórymi osobami. A tutaj poza krótką wymianą zdań z przyjacielem Elama nie mamy kompletnie nic. Parę razy zostaje on wspomniany tu i ówdzie (szczególnie w wątku Evy, który wiele nie wnosi i nie ma większego znaczenia). I to tym bardziej rozczarowuje po tak nieodpowiednim pożegnaniu się z postacią, która zasługiwała na coś więcej. Teraz odnoszę wrażenie, jakby poprzedni odcinek stanowił tylko formalność do odhaczenia na liście. Nie chodzi też o to, by cały odcinek wylewać łzy po Elamie, ale jednak wrażenie pozostaje dziwne, że ta postać została w taki sposób potraktowana w zeszłym i w tym epizodzie.

Problemem tego odcinka jest przewidywalny motyw, którego niestety oczekiwałem od kilku tygodni. Wszystko dzieje się zgodnie z ustaloną, oczywistą linią rozwoju - Campbell (Jake Webber) zatrudnia byłego druha Bohannona na szeryfa. Ten ruch jest oczekiwanym rozczarowaniem, które wydawało się naturalną koleją rzeczy. Działania nowego stróża prawa są zaledwie poprawne i na razie nie wzbudzają zbytniej ciekawości ani emocji. Jednak są one ważne, bo już teraz widać, co się święci - to doprowadzi do gorącego konfliktu, który w kolejnych odcinkach musi wynagrodzić niektóre niedociągnięcia.

O wiele lepiej wyglądają same perypetie Cullena, który nadal oddaje się pracy (nie czuję tutaj żadnej zmiany po śmierci Elama), ale oddala się od żony. Coś w tej ich relacji jest takiego, że chce się im kibicować. Widać, że Cullen trochę się zmienił dzięki niej i dziecku. Zależy mu na nich, ale ma problem z okazaniem tego i poświeceniem im odpowiedniej ilości czasu. W końcu to twardy człowiek Dzikiego Zachodu - nie potrafi okazywać emocji i walczyć o rodzinne szczęście. Trochę widać to rozdarcie pomiędzy pasją dla dokończenia kolei a uczuciem do żony i dziecka. Wygląda to dobrze, bo zaciekawia i potrafi ładnie rozwijać bohatera.

Szwed pojawia się na chwilę i wszystko wskazuje na to, że nie postradał zmysłów. Jego rozmowa z Mormonem świetnie pokazuje, jaki ze Szweda jest kombinator - spokojnie, powoli modyfikować kłamstwa, by ostatecznie zabarwić je odrobiną prawdy. Ten ich dialog może się podobać. Wątek pobudza ciekawość, bo nie wiadomo, do czego może doprowadzić.

Zobacz również: Pierwszy fragment thrillera "Zaginiona dziewczyna" Davida Finchera

Hell on Wheels pomimo kilku banałów w 8. odcinku nadal zapewnia wiele frajdy. Wydaje się, że ten epizod był takim koniecznym krokiem (choć pewnie można było to zrobić mniej sztampowo), który zaprocentuje w przyszłości i da widzom ogrom emocji.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj