Hellblade: Senua’s Sacrifice to liniowa przygodówka akcji z perspektywy trzeciej osoby osadzona w czasach mitologi nordyckiej. Główna bohaterka, tytułowa Senua, to młoda dziewczyna, która podażą przez krainy bogów, aby uratować duszę swego ukochanego. Pomysł banalny i jakże oklepany, ale gdy dodamy do tego psychozę, którą bohaterka – a wraz z nią i gracz – przeżywają, robi się z tego nietuzinkowa pozycja. Jedna z lepszych w tym roku, a z pewnością taka, która zapada w pamięci. Grę stworzyło studio Ninja Theory, a oni raczej znają się na swej robocie, więc z założenia można wyjść, że jest to co najmniej dobra produkcja. Rozgrywka opera się głównie na psychozie bohaterki, która z każdym kolejnym poziomem popada w coraz większy obłęd. Słyszy głosy, które mówią jej, co powinna, a czego nie powinna robić. Widzi rzeczy, które nie mają miejsca. A może mają? Jednoznaczniej odpowiedzi na to pytanie nie otrzymujemy, gdyż twórcy chcieli, abyśmy czuli się tak, jak czują się osoby dotknięte chorobą psychiczną. Osoby zmagające się z rzeczywistością, która rozgrywa się w ich umyśle. Osoby, które mają cel i do niego dążą, a nikt innym poza nimi samymi ich nie rozumie. W tym celu Ninja Theory zawarło swoistą współpracę z ośrodkami, które zajmują się pomocą pacjentom z chorobami psychicznymi. Zbierano opinie fachowców, analizowano konkretne przypadki i kreowano zachowania Senuy. Wszystko, aby jeszcze bardziej oddać dramatyzm bohaterki w jej zmaganiach z (nie)rzeczywistością. Te doskonale oddała kreacja Meliny Juergens. Sesja mocap z jej udziałem trwała, ale to się opłaciło. Senua porusza się bardzo naturalnie i realistycznie oddaje obłęd. Hellblade: Senua’s Sacrifice stawia na minimalizm. Gra pozbawiona jest śladów interfejsu, ten pojawia się dopiero wówczas, kiedy zmierzamy do jakiegoś przedmiotu, z którym możemy wejść w interakcję. Wszystko poza tym ogląda się jak obrazek, pocztówkę w ruchu. W wielu miejscach z piękną paletą barw, ale zdecydowanie dominują w niej odcienie kolorów ponurych, brudnych, zwiastujących mrok. Brak interfejsu i półotwarte światy mogą na początku stanowić trudność w odgadnięciu, w którym kierunku iść i co zrobić. Pomocne przydają się głosy w głowie Senuy, które nieustanie nadają. Plotą trzy po trzy, powodując frustrację u bohaterki. Jednak jeśli się w nie wsłuchamy dokładnie, to dostrzeżemy, że jest tam sprytnie ukryty system podpowiedzi. Czy to w walce, czy to podczas eksploracji, da się wychwycić, jak głosy podpowiedzą nam, co dalej zrobić. Oczywiście trzeba to filtrować, bo część z nich nie trzyma strony młodej bohaterki i życzy jej źle. W trakcie rozgrywki trzeba będzie stawić czoła kilku demonom i większym przeciwnikom, którzy stanowią bossów. Walka tutaj odbywa się na podobnej zasadzie, co np. w Bloodborne czy Dark Souls. Gracz ma do dyspozycji dwa rodzaje ataków: wolny-mocniejszy i szybki-słabszy, oraz blok i unik. Z czasem, dzięki specjalnemu amuletowi, pojawi się opcja skupienia, co obrazowane jest jako spowolnienie czasu. Potyczki są dynamiczne i oferują finiszery, a więc efektowne zabójstwa dogorywających przeciwników. Gra ma dość wysoko ustawiony poziom, jeśli chodzi o brutalność. Walkom smaku dodaje fakt, że z każdym zgonem Senuy dopada ją skażenie, które ostatecznie, przy zbyt dużej liczby zgonów, powoduje śmierć bohaterki i skasowanie pliku z zapisem rozgrywki. Tak informuje nas gra, tak też zapowiadali twórcy. Ostatecznie okazało się to blefem, który podziałał na wyobraźnie graczy, którzy obawiając się rozpoczęcia rozgrywki, od początku ostrożnie stawiali kroki w Hellblade: Senua’s Sacrifice.
fot. Ninja Theory
+32 więcej
W grze więcej jest eksploracji i logicznych zagadek niż walki z przeciwnikami. Gdzieniegdzie znajdują się mityczne kamienie z wyrytymi nań symbolami nordyckimi, które przybliżają graczom tamtejszą mitologię i wprowadzają w klimat. Często opowieści te przedstawione są w formie legendy związanej z aktualnie wykonywanym zadaniem czy postacią, do której zmierzamy. Hellblade: Senua’s Sacrifice czasami wygląda źle, czasami bardzo ładnie. Tłumaczę to sobie projektowaniem lokacji i obłędem bohaterki, który raczej nie przybiera pięknej artystycznej wizji, a raczej właśnie maszkary. Dlatego z punktu graficznego wygląda to dość nierówno. Nie pomagają też oddzielanie przerywników animowanych od faktycznej rozgrywki. W tej pierwszej widzimy prawdziwych aktorów. W tej drugiej ich modele komputerowe, które odstają jakością do animacji z mocapu. Niewątpliwą zaletą gry jest sam pomysł i jego realizacja. Nie przypominam sobie innego tytułu tak głęboko ingerującego w umysł bohatera i wciągającego w tę zabawę gracza, który po zakończeniu przygody sam już ma wątpliwości, czy to czego był świadkiem rozegrało się naprawdę, czy tylko ograniczyło się do umysły Sanuy. Ninja Theory to zadanie zrealizowało pierwszorzędnie. PLUSY: + znakomity pomysł i jego realizacja; + nietuzinkowe oddanie obłędu + świetne udźwiękowienie gry; + doskonały klimat; + tryb foto. MINUSY: – nierówna oprawa graficzna; – zdarzają się problemy techniczne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj