Drugi tom rozpoczyna się od wizyty Tyriona na murze, a kończy atakiem Jaime'a na Neda. Nie będę zagłębiał się w szczegóły, bo fani tę historię i tak już znają, a pozostałym nie zamierzam psuć zabawy. Tak czy inaczej komiks wciąż nie zamyka fabuły pierwszej powieści - to nastąpi zapewne dopiero w kolejnym zeszycie, w którym prawdopodobnie znajdą się też wątki ze Starcia królów.  Wbrew temu, co można było początkowo pomyśleć, Daniel Abraham nie oparł historii na serialu HBO, tylko dokonał adaptacji literackiego pierwowzoru, w kilku miejscach nanosząc drobne zmiany. W efekcie niektóre sceny wyglądają nieco inaczej niż w oryginale, a pewne rzeczy, które do tej pory pozostawały bardziej w domyśle, zostały zaprezentowane wprost. Taki zabieg sprawia, że nawet osoby, które doskonale znają sagę, nieraz mogą poczuć lekkie zaskoczenie. O ile w pierwszym tomie nie było to specjalnie widoczne, tak teraz zdecydowanie łatwiej jest to zauważyć.

Podobnie sprawa ma się z bohaterami, których Tommy Patterson jednak nie wzorował na aktorach z serialu. Im więcej nowych person się pojawia, tym bardziej jasnym staje się, iż stanowią one wyłącznie autorską interpretację postaci z książek, jakiej dokonał rysownik. A trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to wyszło, bo właśnie mniej więcej tak zostały opisane na kartach powieści. Niestety tutaj też pojawia się największy problem graficznej wersji Gry o tron - część bohaterów jest za bardzo do siebie podobna i zdarza się, że trudno jest ich odróżnić. Co prawda odczuwalny jest pewien postęp względem pierwszego tomu (a może to już kwestia przyzwyczajenia?) i przynajmniej niektóre postacie nabrały cech indywidualnych, ale nadal o pomyłkę nietrudno. Patterson musi trochę nad tym popracować, bo na chwilę obecną jest to element, który najbardziej kłuje w oczy i zwrócimy na niego uwagę już po kilku przeczytanych stronach. Niemniej same rysunki wypadają bardzo dobrze, szczególnie wszelkie panoramy rozciągnięte na całą stronę i ukazujące dane wydarzenie ze sporej odległości. Choć to tylko statyczne obrazki, to czuć w nich rozmach i tę atmosferę fantastycznej krainy.

Nie wszystkim do gustu przypadnie natomiast kolorystyka. Co prawda Ivan Nunes wykonał kawał dobrej roboty nadając rysunkom odpowiednich barw, ale osobom zaznajomionym z Siedmioma Królestwami mogą się one wydać zbyt żywe, za mocno nasycone - w końcu klimat "Gry o tron" kojarzy się raczej z ponurą, chłodną tonacją. Mnie to osobiście jakoś szczególnie nie przeszkadza, bo jestem przeciwny sileniu się na sztuczny mrok, aczkolwiek odrobinę bardziej przytłumione kolory by nie zaszkodziły. Jakby nie patrzeć jest to dojrzała opowieść pełna intryg, seksu i przemocy, dlatego też już po pobieżnym przejrzeniu potencjalny nabywca powinien wiedzieć, z czym ma do czynienia.

W odróżnieniu od poprzednika, omawiana pozycja jest wyraźnie grubsza, ale zwiększona objętość przełożyła się także na cenę, która wzrosła o jakieś 10zł. Jak na przyjemność, która wystarczy nam na nie więcej niż 2 godziny, jest to dość wysoka kwota. Z drugiej strony - wydanie prezentuje się naprawdę ładnie. Okładka utrzymana jest w stylu tej z pierwszego tomu, tyle że czerwień zastąpiono zielenią, obie książeczki dobrze się więc komponują i nie ma żadnego zgrzytu, jaki czasami pojawia się przy okazji niektórych serii, kiedy to jedna część odbiega wyglądem od drugiej. W dodatku całość wydrukowano na grubym i śliskim papierze kredowym, wobec czego nie odnosi się wrażenia, że obcujemy z budżetową broszurką. Pod względem czysto technicznym jest bardzo dobrze, zadbano nawet o wyeliminowanie drobnych, pojawiających się wcześniej w tekście, mankamentów, które nieco psuły ogólny odbiór.

Drugi tom powieści graficznej Gra o tron to bardzo solidny tytuł, którego największą wadą okazuje się cena, ale na tę przypadłość cierpią w zasadzie wszystkie komiksy wydawane w naszym kraju. Jeśli jesteście miłośnikami świata stworzonego przez Martina i macie kilka złotych na zbyciu, to śmiało możecie zakupić recenzowaną pozycję, do której sam autor sagi napisał wstęp. Na kilku stronach pisarz opowiada o swojej młodości, fascynacji komiksami i procesie powstawania niniejszego wydawnictwa. Interesujący tekst, bogaty w różne ciekawostki. Na koniec pamiętajcie, że serial ogranicza budżet, a powieść graficzną jedynie wyobraźnia i umiejętności rysownika, stąd też tam, gdzie poległo HBO, adaptacja Abrahama błyszczy.

Hatak.pl jest patronem medialnym wydawnictwa.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj