Wulgaryzmy pełnią bardzo ważną rolę w naszej codzienności, co nie jest popularną opinią. W szkole lub miejscach pracy zazwyczaj panuje zupełnie inna etykieta, która niejako nakazuje językową powściągliwość. Doskonale jednak wiemy, że jeśli poślizgniemy się na skórce od banana lub uderzymy stopą w nogę od stołu, to trudno z ust wydobyć inne niż ku*wa słowo. Historia wulgaryzmów od Netflixa jest serialem komediowym, który za pomocą charyzmy Nicolasa Cage'a słusznie przekonuje nas, że konwenanse językowe nie zawsze mają swoje uzasadnienie. O ile oczywiście dobrze zrozumiemy pochodzenie danego słowa i zastosujemy je w dobrym kontekście. Serial Netflixa nie jest jednak lekcją przeklinania, ale w świeżej formie prezentuje znaczenie najpopularniejszych w języku angielskim przekleństw. Zaczynamy od genezy, następnie dowiadujemy się, jak dane słowo wykorzystywane jest w popkulturze oraz jaki ma wpływ na kulturę. Sama forma produkcji nie jest specjalnie wyszukana, ale zapraszani goście oraz sam Nicolas Cage wywiązują się ze swojego zadania, aby w luźnej formie zastanowić się nad - jakby nie było - istotnymi zagadnieniami. Do udziału w serialu zaproszono celebrytów, komików oraz językowych fachowców. Twórcy postarali się również, żeby nie były to tylko "gadające głowy", dlatego też angażuje się aktorów do różnych eksperymentów. Indywidualnej ocenie pozostaje humor serwowany w serialu, bowiem Historia wulgaryzmów - pełna oczywiście słów takich jak b*tch, f*ck oraz sh*t - dostosowuje się do obranej konwencji i niekiedy wypada groteskowo. Serial spełnia jednak swoją rolę edukacyjną oraz rozrywkową i robi to na przyzwoitym poziomie. Kto w życiu nie przeklina, niech pierwszy rzuci kamieniem. Dobrą stroną serialu jest podjęcie tematu tabu i wyjaśnienie, że nadmierne stosowanie słowa b*tch bez znajomości kontekstu, może wyrządzić wiele szkód. Jeśli jednak nadepniemy na klocek LEGO i ulżymy sobie wytrawnym słowem na "k", wówczas nie jest to nic złego. Bogusław Linda w jedynym z wywiadów powiedział kiedyś, że proste słowa opisują prostą sytuację. Silne emocje można wyładować słowem w choć małym stopniu, zatem jak pokazuje serial Netflixa - nie ma w tym nic złego. Historia wulgaryzmów jest produkcją zrealizowaną według współczesnych trendów, ponieważ ciekawy temat naukowy pokazano od strony rozrywkowej. Każdy z sześciu odcinków traktuje o innym wulgaryzmie i nie ma dzięki temu poczucia, że temat nie został wyczerpany lub potraktowany pobieżnie. Osobną kwestią będzie humor oraz ton niektórych wypowiedzi. I choć w mojej ocenie zdarzają się ciarki żenady, to jednak Nicolas Cage zdecydowanie dostarcza rozrywki w roli niepoprawnego nauczyciela.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj