Od ostatniej odsłony przygód płatnego zabójcy minęło aż sześć lat. Przez ten czas rynek gier wideo zdążył się zmienić, większość produkcji nabrała rozmachu prezentując bardziej filmowy styl narracji. Nie ma znaczenia, czy komuś się takie rozwiązanie podoba lub nie, gdyż prawa rynku są nieubłagane i aby pozostać na fali, należy iść z duchem czasu. Programiści z IO Interactive nie mieli innego wyjścia jak tylko podciągnąć kolejną część serii pod współczesne standardy. Zaowocowało to oczywiście dość skrajnymi reakcjami, szczególnie po premierze pierwszych, bardzo efektownych trailerów. Nie brakowało głosów konserwatywnych fanów, którzy czarnowróżyli, że nowy "Hitman" będzie zwykłą strzelanką, pozbawioną ducha poprzedników. Jeśli obawiacie się, że mogli mieć rację, to już uspokajam - "Absolution" to stuprocentowa skradanka, wierna podstawowym założeniom serii, aczkolwiek odrobinę zmodyfikowana.

[image-browser playlist="597242" suggest=""] ©2012 Cenega.

Zacznę może od tego, że takich gier mi obecnie brakuje - długich, wymagających i pozostawiających graczowi pewną swobodę. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio tak się umęczyłem przy jakimś tytule, a zarazem miałem tak wielką satysfakcję z ukończenia kolejnego poziomu. Oczywiście znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że gra jest prosta, ale będą to zapewne te same osoby, według których "Absolution" to shooter - a takich opinii jest zatrzęsienie. Skwitować mogę je tylko jednym angielskim, ale jakże wymownym słowem - bullshit!

Nowy "Hitman" jak dotąd tylko raz zmusił mnie do użycia broni palnej, co i tak było wymuszone przez scenariusz. Nie licząc właśnie takich pojedynczych momentów, gdzie wystrzelimy raptem jeden pocisk, całą grę można skończyć w ogóle nie wyciągając pistoletów spod marynarki. Esencją "Absolution", sprawiającą jednocześnie najwięcej frajdy, wciąż pozostaje skradanie i ciche likwidowanie celów. Oczywiście nikt nikomu nie broni szarżować z gnatem w łapie i okrzykiem na ustach, w końcu twórcy pozostawiają graczowi wolny wybór co do tego, jak zamierza przebić się przez kolejne poziomy, tylko nie czyni to z gry automatycznie strzelanki. Jeśli zależy nam na dobrym wyniku i cichym przemknięciu przez daną lokację, to nieraz będziemy przeklinać, ponieważ już na normalnym poziomie trudności jest to nie lada wyzwanie, a warto wam wiedzieć, że poza nim są jeszcze trzy. Na najwyższym, czyli "Puryście", prawdopodobnie często najdzie nas ochota, by połamać klawiaturę, wywalić monitor za okno albo przegryźć kabel od myszki.

[image-browser playlist="597243" suggest=""] ©2012 Cenega.

Jest ciężko, ale gra motywuje do tego, aby się starać. Wszystkie nasze działania są nagradzane punktami, również karnymi. Jeśli damy się zauważyć, to automatycznie tracimy ponad tysiąc punktów. Zabicie osób nie będących celem także jest karane. Na szczęście, jeśli wyeliminujemy je po cichu, a dodatkowo ukryjemy zwłoki dostaniemy dodatkowe punkty, które pozwolą nam wyjść na zero. Przemknięcie niezauważonym i zlikwidowanie wyłącznie celu łatwe nie jest, ale skutkuje wysoką rangą końcową, którą można podnieść odnajdując na poziomach dowody, które również są punktowane. Aby ułatwić nam nieco zadanie, twórcy zdecydowali się oddać do naszej dyspozycji tzw. instynkt, który pozwala nam rozeznać się w ilości przeciwników, uniknąć rozpoznania, czy namierzyć szybko kilku wrogów i zlikwidować ich w oka mgnieniu. Dodatek ciekawy, ale większość weteranów serii i tak nie będzie z niego korzystała, zresztą na najwyższym poziomie trudności jest on niedostępny, podobnie jak radar i wiele innych ułatwień.

Nowością w serii jest także walka wręcz, która aktywuje się, gdy wejdziemy w bezpośredni kontakt z wrogiem. Następuje wówczas szybka sekwencja QTE, podczas której musimy wcisnąć szybko odpowiednie przyciski, aby skontrować atak i ogłuszyć napastnika. Fajna i efektowna sprawa, podobnie jak symulowanie tego, że się poddajemy. Agent 47 podnosi wówczas ręce, a gdy przeciwnik podejdzie za blisko, a automatycznie go ogłusza. Patent ten przydaje się wtedy, gdy zostaniemy dostrzeżeni w niedogodnym dla nas miejscu, wystarczy, że uniesiemy ręce do góry w geście poddania i powolutku wycofamy się do pustego pokoiku, gdzie bez świadków pozbędziemy się natręta.

Same misje zostały zaprojektowane tak, że dzielą się na pewne sekcje. W jednej musimy niepostrzeżenie przemknąć z jednego punktu do drugiego, w innej zlikwidować konkretne osoby. Kiedy trzeba postawić na kimś krzyżyk, wówczas dostajemy sporą swobodę co do sposobu, w jaki się za to zabierzemy. Teren naszych działań jest wtedy dosyć duży, a wachlarz możliwości na przeprowadzenie egzekucji całkiem szeroki. Najprostszym sposobem będzie oczywiście zastrzelenie ofiary z pistoletu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by znaleźć dogodne miejsce i zlikwidować cel ze snajperki, odkręcić kurki w kuchence i wysadzić całe pomieszczenie, zatruć jedzenie, zwalić na głowę ogromny żyrandol, zepchnąć z krawędzi albo porazić prądem, kiedy nieszczęśnik pójdzie "odcedzić kartofelki". Co ciekawe, narzędziem zbrodni może się tu stać dosłownie wszystko, od cegły zaczynając na przepychaczce do sedesu kończąc. Oryginalnych pomysłów na zadanie śmierci nie brakuje, a ich odkrywanie sprawia ogromną radość.

[image-browser playlist="597244" suggest=""] ©2012 Cenega.

Gra jest dość długa, bo wszystkich misji mamy łącznie 20, chociaż warto zaznaczyć, że jakieś 6 z nich to króciutkie epizody, które nie powinny stanowić odrębnych zadań. Niemnie jednak, nawet gdyby ich nie liczyć, wciąż zostaje 14 długich, zróżnicowanych i emocjonujących poziomów, które na normalu powinny zapewnić około 15 godzin rozgrywki, a więc wcale niemało. Na wyższych poziomach trudności czas ten znacznie się wydłuży, gdyż będziemy musieli nauczyć się prawdziwej cierpliwości, aby móc przejść dalej, bowiem najmniejszy błąd może zakończyć się porażką.

Dla tych, którym mimo wszystko wciąż mało będzie wrażeń, pozostaje jeszcze tryb "Kontrakty", w którym likwidujemy konkretne cele według ścisłych wytycznych. Wszystko odbywa się w lokacjach znanych z trybu fabularnego, zmieniają się tylko zasady. Najfajniejsze w tym trybie jest to, że można tworzyć własne zlecenia i umieszczać je w sieci. Gracze z całego świata mogą wówczas podjąć rzucone przez nas wyzwanie i spróbować zlikwidować cel szybciej niż my sami. Nie brakuje kontraktów, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe do wykonania z uwagi na trudne do spełnienia kryteria typu: nie likwidować nikogo poza celem, używając wyłącznie garoty, pozostając przy tym niezauważonym i nie zmieniając przebrania. Świetna sprawa, podnosząca i tak wysoki już współczynnik tzw. "replayability". Pod względem czysto technicznym jest to bez wątpienia jedna z lepiej wyglądających jak i brzmiących gier w tym roku. Otoczenie jest śliczne, szczegółowe i zróżnicowane, zaś wszelkie animacje wyglądają bardzo naturalnie. Największe wrażenie robi jednak tłum, jaki jest w stanie wygenerować silnik Glacier 2. Nierzadko zdarzy się, iż na ekranie w jednej chwili zobaczymy dosłownie setki osób, a gra nie złapie "czkawki" nawet na sekundę. Już w "Blood Money" mieliśmy tego przedsmak, jednak to dopiero "Absolution" pokazuje, że można stworzyć tętniące życiem miejscówki. Moim faworytem jest tutaj bez wątpienia Chinatown, z masą targowisk i Chinkami nawołującymi przechodniów, by zakupili "najśmaćniejsiego psia w miecie". Interesująco wypadają również filtry, jakie zastosowano, by nadać grze odpowiedniego klimatu, który budzi skojarzenia z kinem grindhousowym. Da się zauważyć delikatną ziarnistość i specyficzną kolorystykę, co mnie się osobiście bardzo podoba.

[image-browser playlist="597245" suggest=""] ©2012 Cenega.

Absolutnie żadnych zastrzeżeń nie mam do muzyki i udźwiękowienia. Kolejne utwory doskonale współgrają z obrazem, zaś głosy aktorów zostały dobrane idealnie i brzmią po prostu świetnie, ale... tylko w oryginalnej wersji. Niestety polski dubbing pozostawia sporo do życzenia. Samo tłumaczenie jest jak najbardziej w porządku, role również zostały odegrane nie najgorzej, prawdziwym problemem jest natomiast dobór aktorów. Przepraszam bardzo, ale nie po to fani walczyli, by David Bateson ponownie użyczył głosu agentowi 47, by teraz jakiś Małaszyński tę postać profanował. Ten aktor zwyczajnie nie pasuje do roli łysego zabójcy i słucha się go z bólem uszu. Podobnie sprawa ma się z większością NPC, którzy brzmią jak banda ziomali spod bloku, a nie przykładowo grupa policjantów czy naukowców. Naprawdę nie wiem, po co dubbingować gry przeznaczone dla dorosłych graczy, którzy przecież czytać potrafią i z pewnością napisy by im z powodzeniem wystarczyły. Nasi aktorzy do pięt nie dorastają tym amerykańskim i to niestety słychać. Zachęcam więc do grania w oryginalnej wersji językowej, tym bardziej, że wygląd fizyczny 47 wzorowano właśnie na Batesonie i nie ma szans, żeby ktokolwiek pod względem głosu zdołał go przebić.

Idąc za ciosem wytknę pozostałe wady, których w zasadzie nie ma zbyt wiele. Na początek muszę poważnie skrytykować przebrania, których zasadność istnienia zaczynam podważać. Jaki jest sens przebierać się za policjanta, skoro inny policjant rozpozna nas w mgnieniu oka i to z dużej odległości, a tak jest praktycznie z każdym przebraniem. Ja rozumiem, że w przypadku jakichś małych grup typu woźni takie rozwiązanie ma sens, ale na Boga nie wszyscy policjanci z danego miasta się znają, żeby od razu wiedzieć, że łysy jest przebierańcem. Drażni to tym bardziej, że często natkniemy się na stroje zakrywające prawie całą twarz, a mimo to i tak ktoś zwróci na nas uwagę. Uniknąć rozpoznania możemy przy pomocy instynktu, ale na najwyższym poziomie trudności przecież go nie ma, jak więc wtedy przejść niezauważonym? Jedynym sposobem jest znalezienie unikalnego stroju, który pozwoli nam poruszać się swobodnie, ale chyba nie o to chodzi, by wpierw skradać się po całym poziomie w jego poszukiwaniu po to tylko, by móc później chodzić sobie bez przeszkód. Głupie rozwiązanie, z czego chyba sprawę zdają sobie nawet sami twórcy i już pracują nad odpowiednim patchem. Druga sprawa to dziwne AI przeciwników. Raz dostrzegą nas wtedy, kiedy nie powinni, innym razem zaś możemy przejść im koło nosa bez żadnych konsekwencji. Jakby tego było mało, większość z nich cierpi na poważnego zeza, gdyż stojąc 3 metry od nas na pięć oddanych strzałów trafią nas jednym. Zastrzeżenia można mieć także do osłon, a dokładnie tego, że kucając na przykład za murkiem, na dodatek w cieniu, jesteśmy dla wroga widoczni, natomiast gdy tylko przylgniemy do osłony wciskając odpowiedni klawisz, automatycznie stajemy się niewidzialni. Oświetlenie zdaje się więc nie odgrywać żadnej roli, choć powinno, bo gra w ten sposób traci na realizmie.

[image-browser playlist="597246" suggest=""] ©2012 Cenega.

Moje trzecie zastrzeżenie tyczy się samej fabuły, która jest zbyt prosta i nie prezentuje sobą większej wartości. Owszem, scenki są świetnie wyreżyserowane, dialogi soczyste, ale całość trąci banałem. Poniekąd można to usprawiedliwiać wspomnianą wcześniej grindhousową konwencją - zakonnice z wyrzutnią rakiet, wielki meksykanin czy zleceniodawca ze sztuczną ręką - ale do "Hitmana" pasuje mi to jak pięść do nosa. Otrzymujemy banalną historyjkę, w której 47 dostaje zlecenie zlikwidowania Diany Burnwood będącej jego wieloletnim kontaktem operacyjnym oraz kimś w rodzaju przyjaciela. Gdy więc kobieta dogorywa w kałuży własnej krwi, łysego rusza sumienie i postanawia spełnić prośbę umierającej - chronić dziewczynę imieniem Victoria, którą zainteresowana jest nie tylko agencja, ale jeszcze kilka innych osób. Tak zaczyna się nasza przygoda, która nie obfituje niestety w zaskakujące zwroty akcji i emocjonujące sceny, a szkoda, bo mimo wszystko została przedstawiona tak, że potrafi wciągnąć i przy lepszym scenariuszu moglibyśmy otrzymać coś niesamowitego, a tak jest średnio.

Wszystkie wyżej wymienione niedoróbki nie mają jednak większego wpływu na frajdę, jaka płynie z obcowania z "Hitman: Absolution", bo ta jest ogromna. Na rynku nie ma obecnie lepszej skradanki i zakup produktu IO Interactive bez wątpienia będzie dobrą inwestycją, która zapewni wiele godzin solidnej zabawy. Nie słuchajcie malkontentów, którzy twierdzą, że "Absolution" to już nie to samo, co dawniej. To nadal stary dobry "Hitman", który po prostu stara się wprowadzić odrobinę innowacji do lekko skostniałej już formuły. Choć może nie wszystkie rozwiązania są do końca trafione, to i tak ciężko znaleźć obecnie drugą taką grę, która byłaby tak wymagająca, a przy tym dawała tyle satysfakcji. Jeśli lubicie serię i jesteście w stanie przełknąć kilka drobnych zmian, to kupujcie w ciemno. Ja bawiłem się kapitalnie.

Plusy: + długość + wymagający poziom trudności + możliwości + oprawa audiowizualna + wysoki współczynnik "replayability" + tryb "Kontrakty" + czarny humor

Minusy: - płytka fabuła - słabe AI przeciwników - szwankujący system przebrań i osłon - polski dubbing

Minimalne wymagania sprzętowe: - Windows Vista SP2 - 2Ghz Dual Core - 2GB ram - nVidia GeForce 8600 512mb lub Radeon HD 2600 XT - 24GB wolnego miejsca na dysku

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj