Nie miałam wcześniej do czynienia z dziełami polskiej autorki komiksów Katarzyny “Hitohai” Wasylak. Teraz uznaję to za ogromne niedopatrzenie, ponieważ jej opowieść o Wietnamie wzięłam do ręki bez większego przekonania, a skończyło się na tym, że pochłonęłam całość na jeden raz. Hito ma na swoim koncie wiele znanych komiksów  stworzonych w japońskiej stylistyce, nie pozostaje mi więc nic innego, jak po nie sięgnąć. Czasem czytelnik odkrywa, że czyjś sposób patrzenia na świat bardzo pokrywa się z jego własnym zwłaszcza, kiedy poczucie humoru autorki po prostu bardzo nam odpowiada i naprawdę nie pozwala się nudzić w trakcie lektury Hito Wieczny Tułacz: Wietnam. Hito wyjechała do Wietnamu na miesiąc w ramach wolontariatu, polegającego na nauce języka angielskiego dzieci. Zabrała się tam ze swoją połowicą zwaną Walkirią, bądź duszką, pochodzenia amerykańskiego. Obie panie już na wstępie zderzają się z wietnamski realiami, polegającymi głównie na wciskaniu karaluchów w każdy zakamarek każdego pomieszczenia każdego budynku. To nie jest komiks dla wrażliwych ludzi (żartuję. Chociaż....). Nie oznacza to oczywiście, że ten miesiąc spędzony w Wietnamie był w jednym pasmem nieszczęść czy wielką próbą przetrwania w obcym środowisku.  No dobrze po części był, ale autorka jest zachwycona na przykład faktem, że jeden z komunistycznych wietnamskich przywódców wyglądał zupełnie jak jej dziadek, a obie bohaterki tej opowieści zakochują się w wietnamskiej kawie. Poznają również inne globtroterki, a my możemy zadumać się nad stanem szwedzkich portfeli, ponieważ tam praca na kasie wystarczy, aby zwiedzać świat. Wietnamscy kelnerzy mają swoich klientów w nosie, nachalni Wietnamczycy wcisną najdroższy bilet na cokolwiek, a jedzenia jakoś nigdy nie ma kiedy jest potrzebne. Aha, no i zjada się koty i psy. Ta próbka chyba wystarczy, by uznać Wietnam za państwo zbyt kulturowo od nas odległe, prawda? Na szczęście Hito oraz Walkiria podchodzą do wszystkiego zdroworozsądkowo, próbując przetrwać i eksmitować wszystkie karaluchy…
fot. Studio JG
Komiks Katarzyny Wasylak nie zwala z nóg pod względem grafiki, jeżeli jednak ktoś nie zna jej charakterystycznego stylu, ma okazję obejrzeć kilka ilustracji na kolorowym kredowym papierze, załączonych do samego komiksu. Ten typ tak ma można by rzec. Styl Hitohai jest niepodrabialny i jedyny w swoim rodzaju. Bardzo prosty, ale zarazem niezwykle wyrazisty. Gestykulacja postaci i ich mimika to mistrzostwo świata, chwilami zresztą rozbawiają do łez. Osobiście moje ulubione kadry to te przedstawiające walkę z karaluchami. Autorka ma rewelacyjne poczucie humoru, pod względem językowym nie stroni od kolokwializmów, anglicyzmów, kilku przekleństw, czy zwrotów prosto do czytelnika, jasno pokazujących, że ta opowieść jest skierowana przede wszystkim do młodego pokolenia, a przynajmniej dla tego świetnie odnajdującego się w internecie i współczesnych mediach. Ot, choćby przykład A teraz włączcie swoje YouTube’y i zobaczcie teledysk Utady Hikaru “Keep trying”, (tylko zamiast piosenkarki wyobraźcie sobie, że zastępuje ją pewien komunistyczny działacz, Ho Chi Minh ten, który przypomina z wyglądu dziadka autorki). Kto tęskni za słusznie minionym systemem, lub po prostu ma ochotę poczuć się nieco sentymentalnie, zrozumie autorkę i jej zachwyt, ponieważ Wietnam jest wciąż przesiąknięty komunistycznym  duchem dokładnie w połowie co zresztą jest nam zgrabnie wyjaśnione.
Prócz komiksu oraz kolorowych ilustracji do wydania został dołączony jeszcze wywiad z Hito oraz króciutki komiks, dość absurdalny zresztą. A to nie koniec podróży Hitohai i Walkirii, ponieważ w następnej części odwiedziny Kambodżę. Hito Wieczny Tułacz: Wietnam to część z serii, Wielkiej Reedycji Dzieł Hitohai, którą zdecydowało się stworzyć Studio JG. Teraz jestem pewna, że z przyjemnością po nią sięgnę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj