"Niezwykła podróż" utrzymana jest w wizualnej stylistyce stworzonej we "Władcy Pierścieni", dlatego też już na początku możemy poczuć się jak w domu. To też przyświecało twórcom podczas pracy nad "Hobbitem". Widzimy wiele dodatków w stosunku do książki, które mają być pierwszym etapem zazębiania nowej opowieści z tą, którą tak dobrze znamy. Jacksonowi, który wprowadza znane nam elementy w sposób subtelny i delikatny, nie próbując przytłoczyć opowieści znanej z kart książki Tolkiena, wychodzi to zacnie.

[image-browser playlist="596428" suggest=""]©2012 Warner Bros.

Wbrew temu, co możemy wyczytać w niektórych recenzjach, początek opowieści nie jest w żadnej mierze nudny, a im bardziej się ona rozwija, tym akcja i wielka przygoda nabierają tempa. Jeśli już musimy porównywać do "LOTR", jest podobnie do tego, co pokazano w "Drużynie Pierścienia". Nie mamy tu żadnych globalnych konfliktów, wielkie zło zostało pokonane dawno temu i nie jest celem naszym bohaterów. Kompania ma jasny i klarowny powód swojej wyprawy, który jest osobisty dla krasnoludzkich jej członków i nawet dla Bilba, który powoli do niej dojrzewa. Dzięki temu dostajemy baśniową przygodę, w której z wypiekami na twarzy śledzimy perypetie bohaterów, zastanawiając się, jakie niebezpieczeństwa jeszcze na nich czyhają. Sam ton opowiadanej historii, dzięki wspominanym aspektom, jest o wiele lżejszy, co pozwoliło Jacksonowi i scenarzystom dodać sporo porządnego humoru. W tej kwestii bryluje Martin Freeman w roli poczciwego Bilbo Bagginsa, ale krasnoludy ze swoim rubasznym podejściem do życia niełatwo oddają mu pola. Freeman rewelacyjnie spisuje się w roli Bilba, tworząc zdecydowanie najlepszą kreację w całym filmie.

Guilermo del Toro, Peter Jackson i pozostali scenarzyści odwalili kawał dobrej roboty, dokonując adaptacji "Hobbita". Jak przy każdym przeniesieniu języka literackiego na filmowy, konieczne były zmiany, które w filmie wypadają niebywale pozytywnie. Widać również czerpanie z innych zapisków Tolkiena, dzięki czemu w filmie pojawia się parę znakomitych scen, które w książkowym "Hobbicie" nie były obecne. W żadnym razie nie mamy tutaj żadnego przedłużania na siłę, w celu sztucznego rozłożenia fabuły na kilka filmów. Każdy element historii ma swoje miejsce w układance i nie ma mowy o dłużyznach. Nie lada wyczynem ze strony twórców było stworzenie 13 wyrazistych bohaterów o różnych osobowościach i wizerunku. Postacie krasnoludów udały się nadzwyczaj dobrze. Jednakże najważniejsze jest to, że zdołano uchwycić baśniowego ducha powieści, co jest najistotniejszym elementem porządnej adaptacji.

[image-browser playlist="596429" suggest=""]©2012 Warner Bros.

Bynajmniej "Hobbit: Niezwykła podroż" nie jest filmem doskonałym, dopracowanym w każdym calu. Dostrzec można, że w porównaniu do "LOTR", więcej pracy mieli czarodzieje od efektów komputerowych, aniżeli spece od charakteryzacji. Odbija się to w kilku scenach na jakości, gdyż znajdzie się parę takich, które urażą nasze oczy "brakiem ostatecznych szlifów". Szczególnie widocznie jest to w scenach z wargami oraz w dalekich ujęciach podczas akcji z goblinami, gdy niektóre komputerowe postacie trącą sztucznością. Nie zrozumcie mnie źle, są to tylko drobne wyjątki, które czasem rzucą się w oczy, a nie reguła. Weta Digital nadal jest najlepszą firmą od efektów specjalnych i w wielu elementach imponuje - postacie Azoga, trolli czy króla goblinów wyglądają niezwykle, a sam Gollum jest jeszcze bardziej realistyczny niż go pamiętamy.

Mieszane odczucia sprawia muzyka Howarda Shore'a. Po "Władcy Pierścieni" kompozytor nie miał za dużo szczęścia przy projektach, dostając filmy nie wymagające kreatywnej muzyki, a jedynie czegoś prostego, co mógłby wykonać pierwszy lepszy rzemieślnik. Odbiło się to na poziomie kompozycji Shore'a, która wydaje się zbiorem tematów z "LOTR". Słyszymy ich wiele i pasują one idealnie do tego, co oglądamy. Problemem jest to, że w całym filmie pojawia się zaledwie jeden nowy temat muzyczny, który notabene, nie został wymyślony przez Shore'a, lecz przez Finna odpowiedzialnego za piosenkę. Temat Gór Mglistych, będący melodią pieśni śpiewanej przez krasnoludy, jest zarazem motywem przewodnim całego filmu i sprawia niesamowite wrażenie. Tylko że po Howardzie Shore'rze, który w każdej części "Władcy Pierścieni" imponował niezwykłą kreatywnością mogliśmy oczekiwać czegoś więcej.

Pierwszy raz od niepamiętnych czasów jestem zachwycony poziomem napisów w kinie. Tłumaczenie oparte na książkowym przekładzie Marii Skibniewskiej wypada rewelacyjnie, a przeniesienie kilku dialogów żywcem z pierwowzoru Tolkiena stanowi wręcz wisienkę na torcie.

Wiemy, że James Cameron namówił ostatecznie Petera Jacksona na kręcenie filmu w 3D. Chociaż pojawiają się sceny, które dobrze wykorzystują możliwości tej technologii poprzez odpowiednie ustawienie kadru, to i tak można poczuć rozczarowanie. Spodziewałem się po Peterze Jacksonie bardziej oryginalnego i ciekawszego podejścia do pokazania trójwymiaru - kilka scen z wyraźną głębią i czymś lecącym przed oczyma to zbyt mało, jak na takiego reżysera.

"Hobbit: Niezwykła podróż" to wyśmienite kino fantasy, jakiego nie było nam dane doświadczyć od premiery "Powrotu Króla". Opowieść trzyma wysoki poziom, prezentując wiele akcji i humoru gwarantującego niebywałą zabawę. Jakiekolwiek szersze porównania do "Władcy Pierścieni" nie są potrzebne. Peter Jackson znów tego dokonał, udowadniając, że magia Śródziemia nadal potrafi bawić, a kino fantasy jeszcze nie umarło.

Ocena: 8/10

Czytaj więcej: "Hobbit: Niezwykła podróż" - recenzja #1

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj