Początkowo wydawało się, że Jak poznałam twojego ojca będzie rebootem słynnego i popularnego sitcomu Jak poznałem waszą matkę. Na pierwszy rzut oka tak właśnie się prezentuje, ponieważ w serialu pojawiają się zupełnie nowi bohaterowie, tylko następuje odwrócenie ról. Główną postacią jest kobieta, która w przyszłości opowiada swojemu synowi, jak poznała jego ojca. Sophie jest również otoczona grupą przyjaciół, a zagadka, kto jest wybrankiem jej serca stanowi podstawę historii dla tej komedii. I tak naprawdę jeden szczegół oraz wypowiedź powodują, że How I Met Your Father można uznać jako kontynuację Jak poznałem waszą matkę, który fani od razu wyłapią. Dlatego mamy do czynienia z samodzielnym sequelem (jak ładnie określił go jeden z twórców obu seriali, Isaac Aptaker), który stoi o własnych i niestety też bardzo słabowitych nogach. Główną bohaterką, jak już wspomniałam, jest Sophie, która próbuje znaleźć swoją wymarzoną miłość na Tinderze. Podczas jednego wieczoru, gdy umawia się na randkę ze swoją wydawałoby się bratnią duszą, poznaje tytułowego ojca. Ale do tego miana kandyduje kilku mężczyzn, wchodzących w skład grupki przyjaciół, wokół której rozgrywa się historia. Pierwsze zgrzyty odczuwa się już właśnie przy osobach otaczających Sophie. Podobnie jak Ted przyjaźnił się z Marshallem, również główna bohaterka zamieszkuje ze swoją przyjaciółką Valentiną, która weszła w związek z Charliem z Anglii. O ile Marshall i Lily tworzyli świetną, zabawną, kochającą się, idealną parę, tak ta nowa dwójka bohaterów nie ma w sobie nic z ich uroku. Twórcy próbują wmawiać widzom, że jest między nimi wielka namiętność i uczucie, ale tego nie widać na ekranie. Ale o ile oni są jeszcze do zaakceptowania, to kolejni nowo poznani przyjaciele wypadają coraz bladziej. Jesse, który cierpi z powodu odrzuconych zaręczyn i w mig zakochuje się w Sophie, sprawia, że fabuła staje się bardziej tragikomiczna. Niestety Christopher Lowell jako potencjalny ojciec nie budzi zbyt dużej sympatii – jest bezbarwny i nijaki. Ale i tak najgorzej wypada pozostała dwójka przyjaciół z grupy. Mowa tu o Ellen, czyli przybranej siostrze Jessego, która rozwiodła się ze swoją żoną i rzuca się w wir miejskiego życia, szukając nowej partnerki. Ostatnim z grupki znajomych jest Sid, który jest przyjacielem Jessego i właśnie oświadczył się swojej dziewczynie. Natomiast obie postacie są jakby na doczepkę, będąc z boku wydarzeń związanych z Sophie. Dlatego wydaje się, że są wciśnięci w historię na siłę i nie można się oprzeć wrażeniu, że głównie ze względu na zwiększenie reprezentacji w tym serialu. Do Ellen, od której bije fajna, pozytywna energia, a Tien Tran w tej roli kreuje bardzo sympatyczną postać, nie można mieć zarzutów, bo urozmaica fabułę. Ale jeśli chodzi o postać Sida, to niczym się nie wyróżnia pod względem komediowym i szybko się o nim zapomina.
fot. Hulu
+1 więcej
I tutaj dochodzimy do kolejnego mankamentu, który powoduje, że How I Met Your Father nie ma w sobie takiej siły przebicia jak jego poprzednik. W Jak poznałem waszą matkę to wokół Teda budowano całą historię, choć nawet Josh Radnor nie był w niej najzabawniejszą osobą. Mimo to twórcy stawiali na prostotę fabuły i dokładanie kolejnych humorystycznych elementów oraz wątków. W How I Met Your Father Hilary Duff również nie błyszczy pod względem umiejętności komediowych. Niby historia też kręci się wokół niej, ale pozostałym bohaterom również poświęca się sporo czasu. Każdy z nich przeżywa swoje wzloty i upadki w kwestii miłości i związków. Natomiast przy 20-minutowym odcinku nie tylko robi się zbyt tłoczno, ale też liczba wątków przytłacza. Trudno skupić uwagę, bo ciągle przeskakujemy z jednej postaci na drugą, więc te poszczególne historie się rozmywają i cierpi na tym warstwa komediowa. Moim zdaniem sukces sitcomu zaczyna się od doskonale dobranej obsady. To zasługa utalentowanych aktorów, którzy sprawiają, że żarty i gagi po prostu działają i śmieszą widzów. Lubimy ich, a ich charyzma napędza historię. Stąd wzięła się niezwykła popularność Jak poznałem waszą matkę. I tu tkwi początek problemów How I Met Your Father, które powodują, że jest komedią co najwyżej przeciętną i to mówiąc bardzo kurtuazyjnie. Głównie dlatego, że brakuje chemii między bohaterami, w wyniku czego nie wierzymy w ich koleżeńskie relacje, a ich przyjaźń wydaje się sztucznie wytworzona, nie wspominając, że nie ma ona żadnego sensu, biorąc pod uwagę historię pierwszego odcinka. Ponadto aktorzy są mało wyraziści i brak im talentu komediowego, co przekłada się na poziom żartów, które raczej opierają się o młodzieżowy slang. Niestety rzadko bawią, podobnie jak gagi. Slapstickowy humor też nie jest najwyższych lotów. Natomiast można dostrzec, że niektóre żarty są w stylu Jak poznałem waszą matkę, choćby ten z Jasonem Momoą. Szkoda tylko, że to tylko jeden taki pozytywny wyjątek. Pewną innowacją w How I Met Your Father względem poprzednika jest to, że narrację prowadzi starsza wersja Sophie z 2050 roku, którą widzimy na ekranie zamiast dzieci. To był dobry pomysł, żeby wprowadzić taką zmianę, która działa odświeżająco, bo głównej bohaterce daje możliwość komentowania historii również za pomocą gestów i mimiki. Szkoda tylko, że w Sophie z przyszłości wciela się Kim Cattrall, która niestety irytuje. Między innymi z powodu jej żenujących kwestii. Bo jednak, kiedy słyszymy, że matka, która dzwoni do swojego syna, ma zamiar mu opowiedzieć ze szczegółami o każdym mężczyźnie, którego spotkała przed romansem z jego ojcem, to ręce opadają. Brzmi to źle i zniechęca do serialu. Przed twórcami How I Met Your Father stało trudne zadanie, żeby przynajmniej w jakimś stopniu dorównać kultowemu poprzednikowi, tworząc własną pokręconą historię, ale opartą o te same schematy. Po pierwszych dwóch odcinkach można stwierdzić, że nie sprostali wyzwaniu. Nie jest to zła produkcja, bo w kilku bohaterach wciąż tkwi potencjał na dostarczanie dobrych żartów i ciekawych wątków, które mogą nie tylko śmieszyć, ale też wzruszać. I wcale nie muszą być powtórką z rozrywki z Jak poznałem waszą matkę. Fabuła też wciąż ma wiele do zaoferowania i to nie tylko w kwestii zagadki, kto jest ojcem, pod warunkiem, że będzie bardziej przyziemna i mniej chaotyczna. How I Met Your Father rozpoczął się bardzo kiepsko, ale istnieje możliwość, że się rozkręci (jak to było w przypadku Jak poznałem waszą matkę, który też z początku nie zrobił na mnie wrażenia) i będzie prezentować przynajmniej przyzwoity poziom humoru. Ale chyba warto zacytować wypowiedź Jessego o randce Sophie: „Szanse na to są mniejsze niż niskie.”
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj