Immunitet to czwarta już książka Remigiusza Mroza, której głównymi bohaterami są pracownicy kancelarii Żelazny & McVay, czyli mecenas Joanna Chyłka i aplikant Kordian Oryński. Ten charyzmatyczny duet nieraz udowodnił, że nawet najbardziej beznadziejna sprawa nie jest im straszna, a dla osiągnięcia zamierzonego celu czasem trzeba (cytując Chyłkę) „kultywować najszlachetniejsze tradycje firmy”, a zatem łgać, naginać granice prawa, manipulować i przeinaczać fakty. Jak zatem poradzą sobie z kolejnym wyzwaniem, w którym prawo spotyka się z polityką, czyli mówiąc krótko – trafia kosa na kamień? Sebastian Sendal to wschodząca gwiazda polskiej judykatury – najmłodszy sędzia w historii Trybunału Konstytucyjnego, któremu wróżona jest wielka kariera. Wszystko jednak zmienia się diametralnie, gdy zostaje publicznie oskarżony o morderstwo. Nie byłoby to aż takie dziwne, gdyby nie fakt, że sędziego nic nie łączy z ofiarą – pochodzą z innych miast, grup społecznych i przede wszystkim nigdy się nie spotkali. Prokuratura zaczyna jednak zabiegać o uchylenie immunitetu – oznacza to, że dowody są poważne. Sfabrykowane? A może to sędzia kłamie? Sprawa od samego początku nie wydaje się prosta. Sebastian Sendal zwraca się zatem po pomoc do jednej z niewielu osób, które są w stanie cokolwiek zaradzić w tej sytuacji - koleżanki ze studiów Joanny Chyłki. Nie wie jednak, że będąca niegdyś postrachem prokuratorów Pani mecenas obecnie zmaga się z własnymi poważnymi problemami. Nie wie, ale niedługo zapewne zacznie się domyślać, skoro ich pierwsze spotkanie nie odbywa się w sali konferencyjnej kancelarii Żelazny & McVay, a na oddziale Szpitala Bielańskiego, w którym to Joanna rezyduje po przedawkowaniu alkoholu. Immunitet to książka poruszająca tyle wątków i zahaczająca o tak wiele tematów, że aż sama nie wiem od czego zacząć tę recenzję. Myślę, że ocenianie Immunitetu podzielić należy na dwie ważne części – recenzję kryminalno-politycznej intrygi i recenzję historii Joanny Chyłki. Czemu taki wyraźny podział? Bo moim zdaniem nie do końca udało się autorowi zgrabnie połączyć te dwie rzeczy. Starał się, ale niestety nie wyszło. Właściwie już od samego początku wątek Joanny i jej problemów przyćmiewa Sebastiana Sendala. On sam w sobie, nie jest aż tak ciekawy by przykuć uwagę czytelnika na dłużej niż kilka chwil. I to wcale nie dlatego, że jako postać sędzia jest niedopracowany czy czegoś mu brakuje. Nie, wręcz przeciwnie. Wszystko jest tu tak jak być powinno: autor zadbał by Sebastain Sendal był bohaterem tajemniczym i od samego początku niejednoznacznym – budzącym z jednej strony sympatię, z drugiej zaś podejrzenia. Podobnie jest zresztą z całą dotyczącą go kryminalną intrygą. Widać, że kolejne wydarzenia i zwroty akcji są tutaj przemyślane i dopracowane. Mimo tego nie angażuje ona czytelnika tak, jak to zazwyczaj w powieściach Remigiusza Mroza bywa. Chyba po raz pierwszy w historii podczas lektury kryminału było mi absolutnie wszystko jedno czy podejrzany jest winny czy też nie, czy spędzi resztę życia więzieniu, czy też może wyjdzie na wolność.
Źródło: Czwarta Strona
Zupełnie nie było mi jednak wszystko jedno gdy czytałam o losach Chyłki w jej Cymelium. Nie przeszkadzało mi kiedy w trylogii z komisarzem Forstem Mróz przeciągnął Wiktora przez wszystkie kręgi piekieł, nie wzruszałam się też zbytnio, gdy w Kasacja Kordian opowiadał Joannie swoją historię. Jednak teraz, gdy lepiej znam bohaterów, historia Chyłki to prawdziwa emocjonalna bomba. Trzeba oddać Mrozowi, że udało mu się stworzyć duet bohaterów, z którymi czytelnik się utożsamia i których losy nie są mu obojętne. Czytanie wspomnień Joanny było naprawdę poruszające, z każdym kolejnym akapitem miałam nadzieję, że ktoś to wszystko przerwie, nie dopuści do najgorszego, bo czytanie o tych dramatycznych wydarzeniach to jak wysłuchiwanie opowieści kogoś bliskiego. Nad tym nie można tak od razu przejść do porządku dziennego. Nie do końca podoba mi się co prawda sposób w jaki historia ta została czytelnikom przedstawiona. Motyw „porwania” Chyłki zajął w całej opowieści sporo miejsca, a jak się później okazało, był zupełnie niepotrzebny. Brakuje mi też tutaj szerszego wglądu w sprawę ojca Joanny. W końcu to informacja o reprezentowaniu Filipa Obertała w sądzie sprawiła, że pani mecenas poszła w cug tak bardzo, że wylądowała w szpitalu. Liczę więc na powrót tego tematu w szerszym kontekście w kolejnych częściach. Trochę po macoszemu traktowana jest też choroba alkoholowa Chyłki. Wszyscy o niej wiedzą, a mimo to nikt, poza Oryńskim, zdaje się nie interesować problemem. Nikt nie próbuje jej pomóc, nakłonić do leczenia. Wszyscy wolą udawać, że nic się nie dzieje. I nawet jeśli Artur Żelazny ma w nosie to, co dzieje się z Chyłką, to powinien przynajmniej interesować się tym czy prawnicy z jego kancelarii chodzą na rozprawy i spotkania z klientami trzeźwi, czy też nie, bo to akurat leży w jego interesie. Jednak, pomimo tych wszystkich niedociągnięć, to właśnie wątek Joanny jest tym najbardziej interesującym. Poznajemy ją lepiej, zaczynamy rozumieć czemu jest właśnie taka, a nie inna, skąd biorą się jej problemy. Chyłka od samego początku była mocnym charakterem, ale w Immunitecie już totalnie skradła opowieść reszcie bohaterów. Tym, co bardzo cenię w książkach Remigiusza Mroza, jest łatwość z jaką wplata on do swoich opowieści odniesienia do sytuacji w naszym kraju. Gdy cała Polska żyła historią małej Madzi z Sosnowca on w Zaginięciu poruszył podobny temat, a kiedy w mediach trwała dyskusja na temat uchodźców, w jego Trawers to właśnie oni byli jednymi z podejrzanych. Nic więc dziwnego, że i tym razem książka zahacza o medialny temat. Trybunał Konstytucyjny to już od dawna temat rzeka i zapewne każdy obywatel naszego kraju ma własne zdanie w tej sprawie. Autor natomiast zgrabnie z tego korzysta, tworząc wokół TK własną historię i przy okazji przemycając kilka ciekawych odniesień do naszej obecnej sytuacji politycznej. Chciałabym, żeby mojej pracy magisterskiej przybywało rozdziałów tak szybko jak Remigiuszowi Mrozowi kolejnych książek w jego literackim dorobku. I by podobnie jak u niego za tą ilością szła jakość, bo chociaż produkuje kolejne powieści wręcz taśmowo, to nadal udaje mu się tworzyć interesujące i dopracowane historie i bohaterów, których losy nie są czytelnikom obojętne. Immunitet jeszcze na długo po lekturze zmusza do rozmyślań: zarówno nad sytuacją Joanny Chyłki jak i Sebastiana Sendala, bo nawet jeśli początkowo historia sędziego nie porywa, to zakończanie (jak to zazwyczaj u Mroza bywa) już daje do myślenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj