Imprezowa dusza to film, który opowiada historię Cassie. Dziewczyna za życia imprezuje na okrągło, przez co zaniedbuje relacje z bliskimi. Gdy pewnego dnia umiera, okazuje się, że nie dostanie się do nieba, jeśli nie naprawi najpierw swoich ziemskich błędów. Dostaje trzy nazwiska osób, z którymi zostały jej niedokończone sprawy. Jak można się domyślić, produkcja ma być ciepłą i pouczającą komedią na temat tego, co jest w życiu najważniejsze. I że czasem warto odpuścić sobie picie do upadłego, by ułożyć z najlepszą przyjaciółką puzzle.
Skoro film opiera się na relacjach z bliskimi, istotne było to, by widz był rzeczywiście w nie zainwestowany. Przyjaźń Cassie i Lisy jest bardzo przekonująca. Bazuje na popularnym tropie, że przeciwieństwa się przyciągają. Gdy jedna uwielbia balować ze znajomymi, druga woli zacisze własnego domu i rozmowę we dwoje. Mimo to widać, że mają wiele wspólnych tematów i chcą dla siebie jak najlepiej. Sporym plusem jest to, że choć Cassie jako człowiek była dość zagubiona, to nigdy nie była irytującą czy nieprzyjemną bohaterką. Od początku możemy z nią sympatyzować, nawet gdy popełnia błędy. Twórcy potrafili pokazać jej wady, jednocześnie zachowując wiele pozytywnych cech, dzięki czemu możemy jej kibicować. Jest zabawna, chce umówić przyjaciółkę z przystojnym sąsiadem i ma dobre serce. Czego tu nie lubić?
Pozostałe relacje z bliskimi też są dobrze rozegrane. Bohaterowie drugoplanowi są sympatyczni, a w ich historie bardzo łatwo uwierzyć. Rozwiedzione małżeństwo, ojciec starający się trafić do córki przez media społecznościowe, matka niemająca dość odwagi, by odezwać się do dziecka, na które kiedyś nie była gotowa. Wszystkie problemy wydają się bardzo współczesne i zrozumiałe dla widza. Czasem można mieć tylko wrażenie, że anielska misja Cassie, choć zagłębia się w problemy innych osób, to nie pozwala jej samej przepracować wielu rzeczy. Gdy denerwuje się na rodzica, który nigdy nie znajdował dla niej czasu, wszyscy chcą, by zdusiła w sobie te negatywne uczucia. A to wyzwolenie ich jest drogą do tego, by zrozumieć, co nią kierowało przez te wszystkie lata. Momentami żałowałam, że film nie skupił się bardziej właśnie na niej.
W Imprezowej duszy mechanika nieba i piekła jest skonstruowana w dość niemądry sposób. Jeśli utkniesz pomiędzy tymi dwoma miejscami, to masz kilka dni, by naprawić swoje niedokończone sprawy. Choć Cassie się poszczęściło i przyjaciółka może ją zobaczyć, to trudno wyobrazić sobie, jakby to miało wyglądać, gdyby miała pozostać niewidzialna. Zobaczyliśmy co prawda kilka przykładów, jak działała bez takiej pomocy, jednak nie były aż tak efektowne. W dodatku nie wydaje się to zbyt sprawiedliwym sposobem na decydowanie o tym, gdzie skończy czyjaś dusza. Oczywiście jest to tylko punkt wyjściowy, by przekazać edukacyjną puentę i raczej nie trzeba go rozkładać na czynniki pierwsze, jednak po prostu nie było to specjalnie przekonujące. Ten koncept był potrzebny, by ożywić całą resztę, ale ciężko traktować go poważnie. Niestety, nie buduje napięcia związanego z misją Cassie.
Film jest bardzo przewidywalny. Od początku wiemy, w jaką stronę dokładnie zmierza i które tropy wykorzystuje. Jeśli ktoś je lubi, to nie będzie to raczej odbierać przyjemności z seansu, bo po takie tytuły sięga się zwykle dla relaksu. Jednak gdy podobne produkcje nie są w twoim guście, ten tytuł tego nie zmieni. Nie jest odkrywczy i nie wnosi nowości. Czasem akcja strasznie się przeciąga, a dłużyzny po prostu nudzą. Tempo filmu jest jednostajne, bez specjalnych uniesień i upadków. Imprezowa dusza jest ciepłą i bardzo przeciętną komedią. Nie ma wielu rzeczy, które można jej zarzucić, ale po prostu się nie wyróżnia.