Po tym, jak ojciec Rebecci popełnia samobójstwo, matka przenosi ją do specjalnej szkoły z internatem, gdzie nie brakuje osób, które spotkał podobny los. Na miejscu dziewczyna zaprzyjaźnia się z Lucie i bardzo szybko zostają najlepszymi przyjaciółkami. Wszystko komplikuje się w momencie, gdy do szkoły trafia tajemnicza Ernessa, która zaczyna wywierać niepokojący wpływ na Lucie. Nastolatka zdaje się tego nie dostrzegać, zamiast tego jest zafascynowana nową koleżanką. Jedynie Rebecca jest świadoma zagrożenia, ale jej z kolei nikt nie wierzy i wszyscy uważają, że jest po prostu zazdrosna o Ernessę. Czy dziewczyna zdoła ocalić swoją przyjaciółkę?
[image-browser playlist="597856" suggest=""]
©2012 Kino Świat.
Dawno nie widziałem tak słabego filmu z tak niewykorzystanym potencjałem. No dobrze, może i widziałem, ale były to produkcje przeznaczone bezpośrednio na rynek DVD, a nie na wielki ekran. Kompletnie nie rozumiem, po co tak słabe obrazy wprowadzać do kin, kiedy jest całe mnóstwo naprawdę świetnych filmów, które aż proszą się o to, by ktoś wreszcie się nimi zainteresował. Szkoda jednak czasu na szukanie właściwej odpowiedzi, bo nie od dziś wiadomo, że w tej kwestii polscy dystrybutorzy muszą się jeszcze wiele nauczyć. Wystarczy tylko wspomnieć wysokie ceny wydań, nagminny brak dodatków, pomijanie klasyki, czy opóźnione premiery. Wróćmy jednak do samego "Internatu".
Za reżyserię tego "arcydzieła" odpowiada Mary Harron, którą większość widzów kojarzyć będzie wyłącznie z całkiem niezłego przecież "American Psycho". Tylko o ile wspomniany film powstał na podstawie bardzo dobrej książki i ciężko go było zepsuć, tak już "Internat" oparty jest na powieści młodzieżowej, której udane przeniesienie na taśmę filmową zależy tylko i wyłącznie od umiejętności twórcy, bowiem tego typu opowieść bardzo łatwo zepsuć.
[image-browser playlist="597857" suggest=""]
©2012 Kino Świat.
Przyznam się, że nie miałem przyjemności zapoznać się z literackim pierwowzorem, ale na ile zdołałem się zorientować, dzieło Rachel Klein porusza problematykę budzącej się seksualności i lęków związanych z wkraczaniem w dorosłość. Wielu czytelników za atut powieści uznaje fakt, iż do końca nie wiadomo czy Ernessa istnieje naprawdę, czy stanowi jedynie wytwór wyobraźni głównej bohaterki. W filmie wszystkie te elementy są ledwie zarysowane i stanowią bardzo odległy plan. W efekcie "Internat" nie sprawdza się ani jako horror, ani dramat psychologiczny, ani film z jakiegokolwiek innego gatunku, może za wyjątkiem komedii, a i to niezamierzonej.
Obraz kuleje pod względem realizacyjnym. Większość scen, które miały budzić grozę bądź niepokój najzwyczajniej w świecie bawi swoją nieporadnością i tandetnym wykonaniem. W dodatku całość bazuje na utartych schematach i pozbawiona jest krztyny oryginalności. Nie brakuje zresztą licznych nawiązań do "Carmilli", klasycznej powieści gotyckiej autorstwa Josepha Sheridana Le Fanu, o której wspomina się nawet w samym filmie. Wtórność byłaby jeszcze do przełknięcia, gdyby "Internat" został nakręcony z wyczuciem, a pani reżyser miała jakiekolwiek pojęcie o umiejętnym budowaniu klimatu. W końcu motyw wampira wysysającego z ofiar energię życiową nie jest aż tak często eksploatowany jak typowi krwiopijcy, a i budynek w stylu wiktoriańskim, w którym rozgrywa się akcja daje spore pole do popisu.
[image-browser playlist="597858" suggest=""]
©2012 Kino Świat.
Niestety o klimacie możemy prawie zapomnieć, o strachu tym bardziej. Jeżeli coś nas w tym filmie może przerazić, to co najwyżej głupota, która apogeum osiąga w scenie w bibliotece. Chwilami łapałem się za głowę, nie dowierzając, że to, co widzę i słyszę naprawdę dzieje się na ekranie, a nie jest wyłącznie wytworem mojego przemęczonego umysłu. Donośny śmiech całej sali kinowej utwierdził mnie jednak w przekonaniu, że omamów bynajmniej nie mam, to po prostu twórcy mieli dobrego dilera.
Nad tym filmem naprawdę długo można by się pastwić, tylko po co, szkoda klawiatury. Jedyne plusy, jakie przychodzą mi do głowy, to przyzwoite aktorstwo, szczególnie w wykonaniu Lily Cole wcielającą się w Ernessę, ładne dziewczyny (za wyjątkiem Lily Cole, ale to zapewne kwestia gustu) oraz całkiem znośna pierwsza połowa. Widziałem sporo kiepskich filmów, ale nie pamiętam kiedy ostatnio taki zawód spotkał mnie w kinie. Jeśli dany obraz leżał pod względem scenariusza, to nadrabiał przynajmniej akcją lub stroną wizualną. "Internat" natomiast nie broni się pod absolutnie żadnym względem. Zapewne znajdą się tacy, którym dzieło Harron przypadnie do gustu, ale ja do nich z pewnością nie należę. Być może po prostu nie dostrzegam intelektualnej głębi, wielopłaszczyznowej fabuły i morału płynącego z tej kinematograficznej perełki, ale dla mnie obcowanie z "Internatem" to zwyczajna strata czasu i pieniędzy.
Ocena: 3/10
[image-browser playlist="597859" suggest=""]