Najnowszy odcinek Into the Badlands znacząco zwalnia swoje tempo. Taka zmiana może niektórym przeszkadzać, dużo tu rozmów, figury na planszy wciąż są rozstawiane. Ja jednak mam wrażenie, że i w tym odcinku brak jest zbędnych scen, każda wnosi coś co historii w mniejszym lub większym stopniu, nie marnując nam czasu.
To, co zdecydowanie nie zwolniło, to przemoc. Mimo że w całym odcinku mieliśmy zaledwie dwie sceny walki, to wypadły one świetnie. Mógłbym się przyczepić do zbyt dużej liczbie sznurków w pojedynku Sunny'ego i Moona, ale z drugiej strony ogląda się to na tyle dobrze, że można zapomnieć nieco o tej sztuczności.
Skoro jesteśmy już przy temacie tych dwóch panów to zaciekawia mnie jedna rzecz, a mianowicie dobór imion. Sunny (słońce) i Moon (księżyc), jakoś nie chce mi się wierzyć, że to przypadek bądź gra słów, która ma służyć tylko temu, by odcinek miał chwytliwy tytuł. Zwłaszcza biorąc pod uwagę chemię między tymi postaciami, nadającą głębszy wydźwięk ich walce. Szkoda tylko, że tak szybko się to skończyło, jest tu trochę zmarnowanego potencjału na ciekawy, dłuższy wątek.
Po drugiej stronie Muru też się dużo dzieje, zwłaszcza na dworze Wdowy. Co prawda sceny z jej udziałem są krótkie i służą jedynie budowaniu napięcia przed Konklawe, jednak są poprowadzone naprawdę dobrze. Twórcy idą w dobrym kierunku, jeśli chodzi o knowania jej i Walda. Ta para przywodzi na myśl najlepszych politycznych graczy z Game of Thrones, przeniesionych na bardziej kameralne poletko.
Szkoda, ze wątek Quinna nie jest póki co poprowadzony szczególnie intensywnie. Tę postać zdecydowanie stać na więcej, niż siedzenie w podziemiach i knucie. Rozumiem konieczność przygotowania pola i odpowiedniego nastrojenia widza, ale uważam, że Quinn mógłby być bardziej eksponowany, a biorąc pod uwagę jego charyzmę i umiejętności manipulacji innymi, to sytuację, w jakiej się znajduje, idealnie można by wykorzystać do pokazania tych cech. Co prawda twórcy starają się to zrobić, ale trochę nieudolnie.
Najsłabiej w tym odcinku wypadł M.K. u którego... nie stało się właściwie nic. Owszem, jak wspominałem na początku, jego scena jest istotna jak każda inna, niemniej jednak można było połączyć to od razu w dłuższy wątek. Teraz ma się wrażenie, ze jego historia rozwija się zbyt wolno względem reszty.
Red Sun, Silver Moon to na razie najsłabszy odcinek 2 sezonu Into the Badlands. Kilka wątków zdecydowanie mogło być poprowadzonych lepiej. Mam tylko nadzieję, że to chwilowy przestój, nadchodzące Konklawe daje twórcom nielichą okazję do namieszania.