Oglądając Invincible, czyli Niezwyciężonego, można odnieść wrażenie, że tytuł, który z każdym odcinkiem staje się bardziej zakrwawiony, jest zupełnie nietrafiony. Z jednej strony Mark ciągle obrywa, a jego działania przynoszą różne efekty. Z drugiej strony chłopak wciąż uczy się, jak być superbohaterem. Mimo to wzbudza sympatię i chcemy go oglądać podczas różnych walk oraz misji. Tak jak podczas tej, gdy w czwartym odcinku poleciał na Marsa, by ochraniać kosmonautów. Przez chwilę nieuwagi Mark wpadł w kłopoty, a do tego musiał walczyć z niebezpiecznymi kałamarzycami. Dostarczyło to trochę humoru, bo Marsjanie też na pokaz udawali swoją wszechwiedzę. Natomiast misja (czego Mark nie wie) nie zakończyła się sukcesem, bo stworzenia znalazły sobie gospodarza do rozmnażania się i zaatakowania Marsjan. A do tego ktoś podszywa się pod jednego z członków kosmicznej załogi. Zapewne za jakiś czas (może nie w tym sezonie) powrócimy do tej marsjańskiej inwazji i wątku z tym „kosmonautą”. Takie zainicjowanie nowej historii, ale rozwinięcie jej w przyszłości jest w stylu komiksu i sposobu opowiadania rozbudowanej, wielowątkowej fabuły przez Roberta Kirkmana (twórca komiksu). Ale żeby widzowie się nie pogubili to serial stara się, aby wszystko zawrzeć w jednym epizodzie i nie rozmieniać się na drobne. Takie podejście twórcy obrali w piątym i szóstym odcinku, co wyszło Invincible na dobre. Piąty epizod był  jak dotąd zdecydowanie najlepszym w całym serialu. Podobnie jak Mark widzowie byli wodzeni za nos, dzięki czemu tak zaskoczyło na koniec prawdziwe oblicze Titana. Ten twist fabularny był znakomity i świetnie ukryty. Poza tym pojawiły się różnice zdań w kwestiach superbohaterskich między głównym bohaterem, a jego ojcem. To jest ciekawe, bo pokazuje, że chłopak ma dobre serce, jest ambitny ale też popełnia błędy. Jednak najbardziej w pamięć zapadła na pewno konfrontacja Invincible'a z Machine Headem, a konkretniej walka z Battle Beastem. Totalna masakra, która w serialu była bardziej intensywna niż w komiksie. Widok zakrwawionego Marka był wstrząsający, podobnie jak Monster Girl. Nie wspominając, że to starcie z Battle Beastem (nie najgorzej narysowany) i jego kumplami zostało doskonale zanimowane, choć co do samej choreografii walki i muzyki można mieć drobne zastrzeżenia. Natomiast wspaniale podkreślono potęgę tego złoczyńcy, co w komiksie nie było aż tak widoczne. Od początku do końca ten odcinek był fantastyczny.
fot. Amazon Prime
+12 więcej
Z kolei w szóstym epizodzie akcja przeniosła się do college’u. W końcu nieco więcej czasu poświęcono Williamowi, który szybko rozpoznał Marka w stroju Invincible'a. Co można zapisać na plus, bo przyspiesza to rozwój zdarzeń, a poza tym postać nie traci w oczach widzów, bo potrafi rozpoznać swojego najlepszego przyjaciela w kostiumie. W odcinku też obejrzeliśmy interesującą historię, w której głównym złoczyńcą okazał się D.A. Sinclair, czyli szalony i ambitny student modyfikujący ludzkie ciała. Do pewnego momentu fabuła rozwijała się dość szablonowo, gdy Mark znowu miał kryzys w związku z Amber, bo „zniknął” podczas ataku w kampusie. Ale nabrała tempa, gdy William błagał przyjaciela, żeby pomógł mu szukać Ricka, a potem trafił do laboratorium Sinclaira. Ratowanie go trzymało w napięciu. Ale jeszcze bardziej przejmował los Ricka i innych młodzieńców, na których przeprowadzano eksperymenty, w wyniku czego stali się cyborgami. Emocji nie brakowało. Invincible nie tylko skupia się na Marku. Kilka pobocznych wątków również się wybija. Szczególnie ten z Debbie, która jest na tropie zbrodni Nolana. Jej skryte śledztwo też interesowało, a do tego fajną rolę odgrywał tutaj tajemniczy i groźny Darkblood. Debbie okazała się niezwykle przenikliwa i sprytna, co pozwoliło jej odkryć prawdę o mężu. Przy okazji też kilka momentów trzymało w napięciu, bo Nolan zauważył jej podejrzane zachowanie. Także sceny z Artem stały się bardziej nerwowe. Twórcy bardzo ciekawie rozwinęli ten wątek. Z kolei trochę mniej interesująco prezentuje się historia Eve, która zbuntowała się i opuściła dom chcąc wykorzystywać swoją moc w bardziej efektywnym celu. Jest to zgodne z komiksem (poza lokalizacją), ale wolelibyśmy raczej oglądać ją w akcji. Jest potężna i ma świetne umiejętności. Poza tym bardzo dobrze dogaduje się z Markiem, który jest zapatrzony w Amber. Ten romansowy wątek jest dosyć męczący, choć twórcy starają się mu dodać nieco uroku i głębi (Mark i jego próby udobruchania dziewczyny). Idzie utartymi szlakami, bo główny bohater nie chce zdradzić swojej superbohaterskiej tożsamości i narażać ukochanej, co odbija się na ich związku. Najwyższy czas na jakiś przełom w tym wątku, bo trochę nudzi. Natomiast dość powoli rozwija się historia Robota, który z pomocą bliźniaków/klonów Maulerów buduje swoje nowe ciało, choć przez krótką chwilę wydawało się, że jest złoczyńcą. Ciekawi również jego zainteresowanie, opieka i pewnego rodzaju więź z Monster Girl, co na pewno wymaga jeszcze wyjaśnienia. Invincible to niewątpliwie świetna rozrywka w duchu superbohaterskich historii. Nie brakuje twistów fabularnych i przede wszystkim brutalnych i krwawych walk, które szokują. Nie wspominając o wulgarnym języku i innych treściach przeznaczonych dla starszych widzów, co sprawia, że serial traktuje się poważniej. Animacja też trzyma wysoki poziom, chociaż styl rysunku jest uproszczony. Ostatnia scena z szóstego odcinka zapowiada powrót jednego z ważniejszych bohaterów (w końcu!). Pozwoli to popchnąć fabułę do przodu i zbudować grunt pod ekscytujący finał sezonu. Będzie się działo!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj