Życie nastoletniego superbohatera Marka Graysona nie jest usłane różami. Można nawet powiedzieć, że z każdym kolejnym dniem strzeżenia pokoju na świecie jest coraz gorzej. Ciągłe walki z cudacznymi wrogami, nieustanne zagrożenia i kosmiczne wojaże, doprowadzają bohatera na skraj wyczerpania psychofizycznego. Żeby tego mało w recenzowanym tomie powraca niebezpieczny wróg, który (w oczach Invincible) był uznany za zabitego. Mark nie ma czasu na chwilę wytchnienia i sprawy osobiste. Trzeba do tego dodać, iż jego życie wkrótce jeszcze bardziej się skomplikuje – w recenzowanym tomie obserwujemy dalsze losy jego ojca, Omni-Mana. Niniejszy album rozpoczyna się od istnego trzęsienia ziemi. Największe metropolie zostają zaatakowane przez alternatywne wersje tytułowego herosa, siejące powszechną śmierć i  zniszczenie. Niemal wszyscy bohaterowie uniwersum Image stają w szranki z bezwzględnymi zabójcami. Nawet interwencja samego Invincible nie jest w stanie powstrzymać jego sobowtórów. Ostatecznie udaje się pokonać wroga, choć cudem ocalały sprawca całego chaosu, Angstrim Levy, po raz wtóry ucieka przed furią młodego Graysona. Główne miasta ulegają poważnym zniszczeniom, a śmierć ponosi ponad milion osób, wśród nich  kilku trykociarzy (vide: poprzedni chłopak Atom Eve). Wiele osób  oskarża o ową rzeź samego protagonistę serii, który powoli zatraca się w beznadziejności i ciężkim poczuciu winy.
Źródło: Świat Komiksu
+2 więcej
Szybko okazuje się, że to dopiero początek wielkich kłopotów, które spadają na załamanego Marka.  Podczas przeszukiwań zgliszczy na drodze Invincible staje doświadczony zabójca z imperium Viltrumian, niejaki Conquest. Agent przybył na Ziemię, aby zdobyć tą słabą planetę w imieniu potężnego imperium, z którego nota bene pochodzi ojciec herosa. Dochodzi do krwawego mordobicia, przy którym wcześniejsze walki Invincible to dziecięce igraszki. Walka rozgrywająca się na niemal sześćdziesięciu stronach, w której uczestniczą również Atom Ave oraz Kid Omni-Man, kończy się w spektakularny sposób. Należy przyznać, że to jedna z najlepiej zaprezentowanych i brutalnych mordobić we współczesnym komiksie superbohaterskim dla dojrzałego czytelnika. Niemała w tym zasługa etatowego rysownika serii Ryana Ottleya, który w tym momencie wspiął się na wyżyny artyzmu.
Kirkman nie zapomina również o innych wątkach, które konsekwentnie rozwija w fenomenalnym cyklu. Na chwilę odpoczywamy od głównego wątku, koncentrując się przy tym na dalszych perypetiach Omni-Mana i towarzyszącego mu Allena the Aliena. Epizod ten jest świetnie poprowadzony, a dwuznaczna relacja dwójki niecodziennych sojuszników elektryzująca. To jedna z najlepszych par w całej serii. Do głosu dochodzą też kontrolujące ciała ludzkie mózgonogi, przywiezione przez astronautę z Marsa, a na Ziemię przybywa ociekająca seksapilem mordercza wojowniczka  Universa z odległej planety. W końcu dochodzi również do brutalnego mordu dokonanego przez zdeterminowanego Marka Graysona. Życie uczuciowe nastolatka nieco się komplikuje – Atom Eve ma mu do przekazania ważną wiadomość. Kapitalnie wypadają właśnie obyczajowe wątki, umiejętnie wplecione w fantastyczne przygody Invincible, czego rozmowa herosa z ojcem  Eve jest najlepszym dowodem.  Jak już wspomniałem,  ilustracje Ottleya zachwycają. Szczególnie jest to widoczne w walce z Conquestem – dwustronicowe plansze ich walki i zakrwawionej twarzy złoczyńcy to prawdziwa wirtuozeria. Równie rewelacyjnie wypadają kadry ukazujące zniszczone metropolie, walkę z mózgonogami oraz Dinosaurusem. Warta podkreślenia jest także żywa kolorystyka, będąca dziełem FCO Plascencia i Dave’a McCaiga. Rzeczony album to najlepsze, co ta seria ma do zaoferowania. Wyśmienite połączenie komiksu superbohaterskiego, teen dramy, opowieści grozy, SF i efektownego mordobicia. Same pyszności.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj